Na początku bardzo mocno zbrylał. Teraz jakby lżej (czyli zmieniła się chyba metoda produkcji). Jeśli się spróbuje posprzątać w kuwecie krótko po oddaniu przez kota moczu, to bryłki będą się rozpadać. Dopiero jak woda odparuje, wtedy bryłki są zbite.
Chłonie zapachy lepiej od innych żwirków roślinnych, które testowałam. Może nie idealnie, ale na pewno nie dokłada własnego smrodu (niektóre drewniane dokładają). Sam w sobie też ładnie pachnie.
Średnio wydajny. Może nie słabo wydajny, ale gdzieś tak w środku skali.
Roznoszenie trudno mi opisać, bo każdy z 3 kotów nieco inaczej ten żwirek wynosi z kuwety. Kota prawie wcale nie wynosi, jeden kocurek trochę wysypuje, zaś drugi kocurek mnóstwo. Zaletą jest jednak, że granulki nie wczepiają się w polarowe posłanka (sosnowe żwirki mają ostre krawędzie i odkurzenie posłanek z takich żwirków to mordęga). W przeciwieństwie do żwirków kukurydzianych kot nie roznosi na łapkach też mąki. W kuwecie nie robi się breja - ciasto, które zwierzak ugniata, a potem to ciasto wynosi na meble i tam zostawia.
Trochę pyłu jest, koty miewają brązowe łapki od żwirku, ale przynajmniej ten pył mnie nie dusi i nie wpada mi w oczy. Dlatego ja nie zaliczyłabym tego żwirku do typowo pylących.
Co do brudzenia w muszli to się zgadzam. Co prawda ja nie używam Domestosu do zwykłego czyszczenia (raz że to zwiększa ryzyko uodpornienia się bakterii, dwa że to nie jest środek typowo myjący tylko odkażający, więc ma prawo nie myć zbyt dobrze), ale jeśli przegapię odpowiedni termin czyszczenia sedesu, to potem muszę się nagimnastykować. Ale wobec wad innych żwirków przywykłam do brązowego osadu i traktuję jako element wystroju mojego domu