Mój pierwszy kot.Tofik 17 lat ..Taki cwaniak .każdego witał domagał sie głasków..Przez niego wymienilismy wszystkie klamki na okragłe , żeby sam nie otwierał drzwi.Ojciec mój nie żyje 14 lat ..Jak leżal Tofik był zawsze obok niego. Pewnie dlatego pamietam Toficzka wiek...Tofikowi zdrowie sie posypało 2 lata temu..Wszystko postępowało. Guz zrobił sie wielki .Trzustka wysiadła..Tak naprawde miał tylko zdrowe nerki.Odwlekałam ale moze nie zrozumiecie . Tak strasznie go kochalam ze dxis z wielkim bólem serca pozwolilam mu odejść .Bylam do końca , nie uroniłam przy nim ani jednej łzy..Gadałam do niego . Ocierałam mu pysiu bo zawszę jazda sie stresował.A teraz w domu mimo tyle Kotów..Łapie sie chce zawołać bo był na gastro ..W sumienie nie musislam go wołać . Bo był jak mój cień.Kto ze mna rozmawia przez tel to go zna . Bo tez go słyszał . I zrobiła się taka cisza...Już go nie usłysze mimo że w uszach wciąż słysze jego chropowaty głos...Żegnaj dzieciaku... I nie mówcie ze to tylko kot . Lub że mam jeszcze inne...Każdy ma swoje imię . Historię..Tofik był tym pierwszym . Te pierwsze mnie zostawiają...W różnym wieku ale ..Putin . Niunia . Smarczek .Kubuś..Frania .
Ɓaśka...To mi przypomina ile lat staram się o nie walczyć..Zabierając . Nie zostawiając na ulicy i jest jak jest ...Tyle lat a tak mało sie zmieniło ..Bo wciaz sa podrzucane w perfidny sposób w miejscu dokarmiania...Itd .Żegnaj gaduło . Nie tak miało być.
I pilnujemy
Aniaa dziękuje za kocki , biedronki dla Bąbla , i taizu za dary