puszatek pisze:ale my chcemy abyś pisała o Aleksandrze, Lidka też o Niego pytała
Kinniu, plissss, nie daj się prosić
ok
Aleksander pojawił się nagle, przyniósł go do Krzyska biura bezdomny facet ok. 7 rano
przyniósł i powiedział "nie mogłem zostawić, no nie mogłem, pan mu pomoże"
z wypowiedzi wynikało, że to stworzenie leżało w błocie na skraju lasku
wychodziłam do pracy gdy podjechał Krzysiek i kazał natychmiast zajrzeć do swojego samochodu na fotel pasażera
na fotelu stał transporter przypięty pasami, a w środku .... w srodku na podkładzie leżało coś, nie wiedziałam co
dziwnie zwinięte, oblepione błotem futro i coś sterczało
po chwili poznałam - to kot, a raczej jego zwłoki
chciałam przywalić mężowi, ale futro jakby drgnęło
i czas wystartował w tej sekundzie
ręcznik, koc, wet
a raczej więcej jak jeden wet
i zgodny chór - kot w kacheksji, nie ma co męczyć, trzeba mu skrócić konanie
akurat bo się na to zgodzę, tak z drzwi, od razu - prawda?
do tego połowa kota łysa? z reszty futro wychodzi kępami, po prostu odpada
objawy kk
więc
pobranie krwi - nie mozliwe,
praca organizmu - w agonii przez samostrawienie
kroplówa podskórna - to było ... sama nie wiem jak to nazwać, to było jak wsączanie kropli pomiedzy płatki wiszącej chusteczki higienicznej, wetka kuła sama nie wiem ile razy
potem było tylko gorzej
kroplówki - jw.,
a jedzenie?
przerobiliśmy żarcie do zgłębników dla chorych na raka, dla anorektyczek i bomby dla pakierów
w tzw. międzyczasie mielismy 2 krwotoczne zapalenia jelit, rozpadająca się wątrobę, coś tam z trzustką, biegunki polekowe, podejrzenie .... jak to jeden wet powiedział "on może mieć wszystko i to nie będzie dziwne", zmiany martwicze w opuszkach palców, odpadające pazurki,
glisdy, które chciały go udusić, i zapalenie płuc, z kk i innymi pierdułami wojowaliśmy na deser
Aleksander nie wstawał, nie reagował na dźwięki, zapachy, swiatło - na nic
leżał, załatwiał się pod siebie, nie otwierał pyszczka, wydawało się, że ma martwy ogonek, nie reagował na bodźce, nie wydawał żadnych dźwięków
daliśmy radę, zaczął podnosić główkę, starać się utrzymać gdy wsadziłam pyszczek do miski, stopniowo próbował jeść .... i tak powoli walczył chłopak
nie miał mięśni, zaniki były straszne, był lekki jak piórko
okazało się, że Aleksander strawił plamkę żółtą i być może część swojego układu nerwowego lub miał uraz - nie widzi, chodzi tzw. automatycznie, nieporadnie, łapki się plączą
ma padaczkę
ostatni tydzień wakacji i poczatek wrzesnia to kolejna akcja - jelita, tym razem trwała 3 tygodnie
teraz jest dobrze
je sam, trafia do kuwety, chodzi, drze się jak mnie usłyszy, ma swoje nosidło z plecaka i tak godzinami jest z nami w pracy,
ostatnio próbuje się bawić kocykiem z posłania, moją ręką albo trąca nosem Klarę i po swojemu biegnie/ucieka
ale
jak go wyciąć?
trzeba by zrobić TK lub MRI głowy - zobaczyć, co tam jest? może krwiak do ewakuacji?
ale powyższe badania to potrzeba sedacji
sedacja z tak uszkodzonym układem nerwowym?
kto ma takie wyposażenie aby monitorować go i podjąc akcę reanimacyjną udaną?