Nowy kot. Czy ja wariuje?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto wrz 05, 2017 12:46 Nowy kot. Czy ja wariuje?

To mój pierwszy post tutaj, bo też i kot mieszka u mnie od miesiąca dopiero. Chciałam zadać nietypowe może trochę pytanie, nie do końca o kota, tylko o mnie o moje postępowanie i odczucia tj. czy są prawidłowe i normalne?

Kot ma 4 miesiące. Mieszkamy sami. Uprzedzając porady o dokoceniu: na razie nie mogę pozwolić sobie na drugiego kota (głównie kwestie finansowe, ale trochę też strach przed przewaga liczebną kotów ;-p). Wcześniej, gdy jeszcze mieszkałam z rodzicami miałam kota, ale był rodzinny, a nie tylko mój. Żył 18 lat i ciężko umierał, przez co miałam długo traumę i dopiero teraz będąc na swoim po niemal 6 latach zdecydowałam się na kociaka. Długo przygotowywałam się na niego, czytając, organizując mieszkanie itd. Zaczynam się jednak zastanawiać „czy się nie porwałam z motyką na słońce”?
Cała odpowiedzialność codzienna za kota spoczywa tylko na mnie i w połączeniu z niedospaniem po codziennych pobudkach o 4 rano, zaczyna mnie to trochę przytłaczać, czy to normalne?
Pracuje 3/4 dni w tygodniu po 8 godzin. Nie widzę aby kot źle reagował na moją nieobecność, do której zresztą był powolutku i stopniowo przyzwyczajany (na początku bardzo mnie martwiło i stresowało zostawianie go samego, pierwsze 20 min poza domem były straszne – dla mnie) . U kota nie obserwuje jednak żadnych niepokojących objawów. Karmę mokrą dostaje najlepszą plus surowe mięso. Staram się też wprowadzić mu schemat dzienny tj.: rano po wstaniu (moim, bo on 4 rano jest na nogach...) przed wyjściem do pracy (lub np. sklepu jeśli tego dnia nie pracuje), zawsze mamy zabawę w tym około 15/20 min ganiam go do zmęczenia (chociaż ostatnio nie daje się wymęczyć i po 10 min nawiewa odpocząć na chwilkę). W dni pracujące, po powrocie jeśli chce się przytulać to przytulam, jeśli chce się bawić to się bawimy. Jedzenie od początku ustawiłam mu na godzinę mojego powrotu. Zresztą on dzieli sobie porcje sam i nie woła o jedzenie, chyba, że żebry jak coś robię w kuchni...wtedy nieustające miauczenie i wspinaczki po nogach są standardem choć w misce wołowinka... Przed spaniem (około 9/10) jest obowiązkowo zabawa do zmęczenia i micha tuż po. Zabawek ma więcej niż niejedno dziecko, ale bawić sam się nie umie i szybko nudzi wszystkim, więc robię mu rotacje.
Czy coś powinnam zmienić? Bo cały czas zastanawiam się czy kot się nie nudzi ? Popadam chyba w paranoję powoli, bo jak tylko się obudzi to zastawiam się czy już powinnam się z nim bawić, żeby nie dostał depresji czy coś...
Czy to normalne, że tak się przejmuję i przez to nie mogę się chyba też przyzwyczaić do tego wszystkiego i zaczynam powoli zastanawiać czy dobrze zrobiłam biorąc kota? Czy ktoś z was jest w podobnej sytuacji (sam z kotem) i też odczuwał podobne zwątpienia? Czy z czasem się przyzwyczaję? Z wcześniejszym kotem nie miałam takich problemów, ale były jeszcze dwie osoby do jego obsługi i był raczej samotnikiem (a ja byłam w hierarchii stada niżej on, wiec miał mnie w poważaniu ;-P). Mój kociak łazi za mną wszędzie. Jestem pod ciągłą obserwacją. Jestem w kuchni miauczy, maluje sie przed lustrem miauczy, stoje przed szafą miauczy (bo to tak fajnie zwiesić się na ubranich, a wredny człowiek nie otwiera szafy). Ostnio łapię się na tym, że jak śpi to boję się iść do wc bo zaraz za mną biegnie i miaukoli i koniec chwili spokoju :wink:
Czuję się gościem we własnym domu, zupełnie wybitym z rytmu życia. Co ciekawe kot chyba radzi sobie lepiej niż ja:-)

MagdaGie

 
Posty: 3
Od: Pon sie 21, 2017 10:54

Post » Wto wrz 05, 2017 21:18 Re: Nowy kot. Czy ja wariuje?

.....
Ostatnio edytowano Śro wrz 06, 2017 18:24 przez Alija, łącznie edytowano 1 raz

Alija

 
Posty: 2189
Od: Czw maja 19, 2016 6:12
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto wrz 05, 2017 22:11 Re: Nowy kot. Czy ja wariuje?

Ej tam skoro stać Cie na wołowinkę i najlepsze puszki to stać i na drugiego kota. Obserwacja dwójki małolatów ganiających się nawzajem to jest dopiero frajda dla opiekuna. Jak poczekasz z dokoceniem rok, dwa to mogą byc problemy i np nigdy się nie polubia i beda zaledwie tolerować, wiec przemyśl to jeszcze raz.
Obrazek

Ewa.KM

 
Posty: 3765
Od: Śro mar 20, 2013 23:32

Post » Śro wrz 06, 2017 4:58 Re: Nowy kot. Czy ja wariuje?

Ja jak miałem jednego kota to nie miałem takich stresów jak Ty. Bawiłem się z nią rzadko bo mi się nie chciało. Teraz mam dwa to one się bawią same ze sobą, co dziennie jest draka, a ja już nie pamiętam kiedy się z nimi bawiłem. Czasami rzucam im coś do zabawy to jak mają ochotę to się pobawią. No i moje koty są porządne nie budzą mnie o 4 tylko śpią ile ja śpię. Jakby mnie budziły o 4 to do chińskiej knajpy.

Martinnn

Avatar użytkownika
 
Posty: 864
Od: Czw sty 01, 2015 22:16

Post » Śro wrz 06, 2017 7:18 Re: Nowy kot. Czy ja wariuje?

Ewa.KM pisze:Ej tam skoro stać Cie na wołowinkę i najlepsze puszki to stać i na drugiego kota. Obserwacja dwójki małolatów ganiających się nawzajem to jest dopiero frajda dla opiekuna. Jak poczekasz z dokoceniem rok, dwa to mogą byc problemy i np nigdy się nie polubia i beda zaledwie tolerować, wiec przemyśl to jeszcze raz.


Musi być mnie stać na wołowinkę. Planując budżet domowy pod kątem utrzymania kota zakładałam, że będzie karmiony, poza najlepszymi puszkami, kurczakiem i indykiem, ale życie zweryfikowało moje plany bo kot ma alergię. Jeśli miałabym drugiego kota to też chciałabym by jadł co najlepsze a nie syf. Długo nie było mnie stać na dobre żywienie kota i jego utrzymanie, dlatego go nie brałam. Poza tym z drugim kotem mogą się nie polubić, może drugi kot nie będzie lubił kuwety lub żwirku obecnego, a ja na drugą kuwetę nie mam miejsca na niecałych 50 m2. Może drugi kot okaże się chory, albo obecny się pochoruje i wtedy wydatki na weta mnie wykończą przy dwóch. Może będzie lubił zupełnie inne puszki albo tolerował tylko saszetki. A może to ja się pochoruje i ktoś inny będzie musiał zając się kotami, a jednym łatwiej niż dwoma. Więc tak, przemyślałam tę decyzję i nie należę do osób, które wezmą daw koty "bo tak słodko będą się razem bawić", zawsze analizuję wszytko, a i tak może wyjść coś niespodziewanego. Docelowo jeśli będę mieć dom chciałabym mieć i ze 3 koty plus psy, teraz nie mam na to warunków. Z jednym ledwie sobie radzę... Dlatego zastanawiam się czy moje problemy i rozterki są normalne i czy dobrze zrobiłam, bo może rzeczywiście jeśli nie można wziąć dwóch kotów to może lepiej nie brać żadnego. Tylko, że wiele osób ma jednego kota i jakoś dają radę. Mój poprzedni tez był sam i było OK.
Edit: cały post musiałam pisać od nowa bo kociak skoczył w zazdrości na klawiaturę i DELETE :ryk:

MagdaGie

 
Posty: 3
Od: Pon sie 21, 2017 10:54

Post » Śro wrz 06, 2017 14:41 Re: Nowy kot. Czy ja wariuje?

Eee tam znowu napiszę, ja aktualnie na 55 metrach mam 8 kotów a bywało już i 13. Jeśli masz shizę , że kot się nudzi to nie ma lepszego rozwiązania niż drugi kot aby się nie nudził. Bardziej myślisz w tym momencie o swoich potrzebach niż o potrzebach kota. Mały z małym zawsze się dogada bo zabawa je połączy. Małe koty maja tez wbudowany instynkt zdrowego żywienia, poza tym póki rosną to wsuwają wszystko, wiec akurat grymasów pokarmowych bym się najmniej obawiała. Widywałam zatwardziałych jedynaków wśród dorosłych kotów ale nigdy wśród maluchów. Wiele fundacji czy DT stosuje zasadę, że nie wydaje w pojedynkę kociaków.
Obrazek

Ewa.KM

 
Posty: 3765
Od: Śro mar 20, 2013 23:32

Post » Śro wrz 06, 2017 15:27 Re: Nowy kot. Czy ja wariuje?

MagdaGie - imienniczko dobrze, że rozważyłaś wszystkie za i przeciw. Trochę ze względu na "koty powinny być we dwójkę" i moje częste wyjazdy na 2-3 dni wzięłam mojemu Hadesowi towarzyszkę. Żałowałam tego i nadal uważam, że była to zła decyzja, choć oba kocham, one w miarę szybko się dogadały i na pewno bym nie oddała żadnego z nich to fakt ile nerwów i pieniędzy kosztowało mnie przyjęcie drugiego (nie liczę absolutnie wyżywienia, kastracji, odrobaczania czy szczepień, bo z tym się liczyłam, mówię o leczeniu tej przyjętej kotki, które w ciągu pierwszego półrocza kosztowało mnie tysiące złotych - i to nie metafora - a dostałam według informacji kota zdrowego). Załatwianie się poza kuwetą przez kilka miesięcy nowej kotki bez względu na ilość kuwet i rodzaj żwirku (w kryzysowym momencie było ich 3 i każda z innym żwirkiem), dopasowanie nowego żywienia, bo wiecznie problemy żołądkowe jak nie jednego to drugiego. Sytuacja unormowała się pod koniec czerwca, ale szczerze mówiąc nadal nie pozbyłam się przeczucia, że za chwilę coś się znów stanie. Dopiero po dokoceniu przeczytałam ciekawy artykuł z innego punktu widzenia na temat tego czy drugiego brać czy nie... w moim wypadku po przeanalizowaniu odpowiedź brzmiała: mój kot nie potrzebował towarzysza.
A teraz do rzeczy: od kiedy Twój poprzedni kot był mały minęło już chyba trochę lat (kot miał 18, Ty dopiero po 6 decydujesz się na swojego) i prawdopodobnie nie wiesz jak to jest mieć takiego kociego smarka w domu. Ja mieszkam sama z dwoma kotami - Hades miał 4 miesiące, gdy go wzięłam, po ponad roku dokociłam 8-miesięczną Freją. Kiedy Hades był mały nie było mnie w domu ok. 9h 5 dni w tygodniu, zdarzały się wyjazdy na 2-3 dni, gdy zostawał w domu sam. Hades był mordercą zabawek i energii miał za kilkanaście kotów (dosłownie skakał po ścianach). Bawiłam się z nim kilka razy dziennie po ok. 20 minut aż do zwisającego jęzora a on po 30 minutach znów był kulką energii, praktycznie nie spał... a w nocy stawał przed lustrem w sypialni i upiornie z nim gadał albo ganiał po domu jak opętany. To, że niedospanie Cię przytłacza jest totalnie normalne, tak jak frustracja i podświadoma złość na tego potwora, który burzy Twój spokój (takie: nie wiem czy kochać czy dusić). I kilka razy dziennie pytanie "Dlaczego ja to sobie zrobiłam?". Hades w dodatku tak jak Twój: nie opuszczał mnie na krok. "Kąpiesz się? O, super, wskoczę Ci do wanny! Idziesz siku? Mogę popatrzeć? Robisz obiad? A co tam masz w lodówce?" Czułam, że dom już nie jest mój, a lubię porządek, jestem samotnikiem i cenię sobie ciszę. Po dwóch miesiącach z tym żądnym uwagi psującym, zrzucającym, budzącym potworem zamknęłam się w pokoju i popłakałam z bezsilności.
Teraz piszę to do Ciebie i sama się z siebie śmieję. Po lewej stronie leży Freja, Hades oczywiście tuż obok mnie. Wyrosły z tego szaleństwa (oczywiście po tym poważniejszym korzystaniu z kuwety nadal biegają po ścianach, a teraz we dwójkę dodatkowo robią głupawkowe tornado dwa razy dziennie z wyścigami po domu) i stały się poważnymi kotami (oczywiście tak jak ich "Matce" czasem coś głupiego do łba strzeli). Cierpliwości! A powiem Ci tylko, że takie, co to łażą za Tobą, śledzą i miłością zabijają kocha się szczególnie :)
"Czy dom bez kota - najedzonego, dopieszczonego i należycie docenionego - zasługuje w ogóle na miano domu?" Mark Twain

MegGrey

Avatar użytkownika
 
Posty: 253
Od: Pon lis 23, 2015 12:54

Post » Śro wrz 06, 2017 16:45 Re: Nowy kot. Czy ja wariuje?

MagdaGie pisze:
Ewa.KM pisze:Ej tam skoro stać Cie na wołowinkę i najlepsze puszki to stać i na drugiego kota. Obserwacja dwójki małolatów ganiających się nawzajem to jest dopiero frajda dla opiekuna. Jak poczekasz z dokoceniem rok, dwa to mogą byc problemy i np nigdy się nie polubia i beda zaledwie tolerować, wiec przemyśl to jeszcze raz.


Musi być mnie stać na wołowinkę. Planując budżet domowy pod kątem utrzymania kota zakładałam, że będzie karmiony, poza najlepszymi puszkami, kurczakiem i indykiem, ale życie zweryfikowało moje plany bo kot ma alergię. Jeśli miałabym drugiego kota to też chciałabym by jadł co najlepsze a nie syf. Długo nie było mnie stać na dobre żywienie kota i jego utrzymanie, dlatego go nie brałam. Poza tym z drugim kotem mogą się nie polubić, może drugi kot nie będzie lubił kuwety lub żwirku obecnego, a ja na drugą kuwetę nie mam miejsca na niecałych 50 m2. Może drugi kot okaże się chory, albo obecny się pochoruje i wtedy wydatki na weta mnie wykończą przy dwóch. Może będzie lubił zupełnie inne puszki albo tolerował tylko saszetki. A może to ja się pochoruje i ktoś inny będzie musiał zając się kotami, a jednym łatwiej niż dwoma. Więc tak, przemyślałam tę decyzję i nie należę do osób, które wezmą daw koty "bo tak słodko będą się razem bawić", zawsze analizuję wszytko, a i tak może wyjść coś niespodziewanego. Docelowo jeśli będę mieć dom chciałabym mieć i ze 3 koty plus psy, teraz nie mam na to warunków. Z jednym ledwie sobie radzę... Dlatego zastanawiam się czy moje problemy i rozterki są normalne i czy dobrze zrobiłam, bo może rzeczywiście jeśli nie można wziąć dwóch kotów to może lepiej nie brać żadnego. Tylko, że wiele osób ma jednego kota i jakoś dają radę. Mój poprzedni tez był sam i było OK.
Edit: cały post musiałam pisać od nowa bo kociak skoczył w zazdrości na klawiaturę i DELETE :ryk:


Masz racje jesli nie czujesz, ze chcesz 2 kota, ze dasz rade nic na sile, bo zrobisz i krzywde kotu, sobie i byc moze obecnemu kotu.

Ja mimo, ze do mysli o dokoceniu dojrzalam, chcialam, myslalam, ze zrobie dobrze rezydentowi bardzo zaluje, poniewaz rezydentowi wyrzadzilam wielka krzywde.
Jest mlodym rocznym kotem, ale nie lubi malej, deneruje go jej ciagla chec zabawy i zaczepki, chowa sie przed nia. A jesli jest wyjatkowo upierdliwa i wciry jej spusci. Sam 1 nigdy jej nie zaczepia.
Nie jest juz moim kotkiem miziakiem, ktory przychodzil sie przytulic, pomozic spal ze mna.
Nie robi tego, bo jak tylko on przyjdzie to zaraz leci mloda i on wtedy ucieka jak najdalej od niej na szafe. jedyne miejsce gdzie ona nie umie wejsc.

Zaczal chorowac, choc nigdy wczesniej nie chorowal, bardzo ciezko pomimo szczepienia przeszedk KK, ktorym zarazil sie od mlodej. Ona mimo, ze nie szczepiona przeszla to lzej.
Z jedzeniem straszne problemy. Od malego byl wybrednym kotem i raczej niejadkiem. Teraz jeszcze gorzej bo jak tylko mloda zajrzy do jego miski on natychmiast przestaje jesc, mimo ze w misce jego ulubiona karma. Pomaga zamykanie mlodej z jej micha w lazience na czas jedzenia. Ale upierdliwe to strasznie.

Przestal sie bawic. Nie bawi sie z mloda ale i sam przestal. Wszystkie zabawki i jego ulubione legowiska, ktorych dotknie mloda sa " skazone" on juz ich nie dotknie.
Z rozbrykanego mlodzienca zrobil mi sie osowialy caly czas lezacy na szafie dziadek.

I nieprawda jest, ze za te sama kase wyzywisz na tym samym poziomie dwa koty jak pisze Ewa. 2 koty to koszty dwa razy takie.
Koszty na weta tez rosna, bo 1 choruje to 2 tez sie zaraza. I tu nawet nie chodzi o koszty, ale o czas na latanie do weta. Byly tygodnie, ze codziennie bylam u weta, kazdego dnia z innym kotem. Tylko praca i wet, na nic innego nie mialam czasu. I nadal mnie to czka, bo oba koty caly czas chore. Zaraz skonczy sie miesiac podawania lekow, a one wciaz kichaja i nie moge poszczepic.

Lubie mloda, ale to nie mial byc kot dla mnie tylko dla rezydenta (ktoremu byc moze smutno gdy nie ma mnie w domu), a jemu z nia zle. Gorzej niz wczesniej.
Wolał swoja samotnosc i mnie na wylacznosc. No i nie chorowal przede wszystkim, nie byl stresowany ciaglym podawaniem lekow i wizytami u weta.

Mlodej mi tez zal, bo ona lgnie do Leona, chce sie bawic, chce sie przytulic, ale jak tylko ona polozy sie kolo niego to on zwiewa. Ryczec mi sie czasami chce jak tak patrze na nich :placz:

...ot, taka moja bez achow i ochow wersja dokocenia. Niby sykow, warkow i bojek do krwi nigdy nie bylo, ale kotom nie jest dobrze. Jest zle. Bardzo zle.
Tak oba koty maja dach nad glowa, dobre zarcie, oraz opieke moja i weta ale do szczescia to troche za malo jesli musza spedzac z soba cale dnie, a sie nie lubia.
Jeden nieszczesliwy bo musi tolerowac natreta, druga nieszczesliwa bo nie ma kotka, ktory by je kochal, bawil sie z nia i pozwalal razem spac.
Tylko blagam nie piszczecie, ze potrzebny dla mlodej 3 kot, bo smiechem .....
Ostatnio edytowano Śro wrz 06, 2017 17:32 przez FarciKot, łącznie edytowano 1 raz
“Jesteśmy tu na jakiś czas, któregoś dnia szlag nas trafi, to po co tak traktować wszystko poważnie.”

:kitty:

FarciKot

Avatar użytkownika
 
Posty: 1118
Od: Czw sie 04, 2016 18:15
Lokalizacja: Warmia

Post » Śro wrz 06, 2017 17:32 Re: Nowy kot. Czy ja wariuje?

@MagdaGie Ty do wszystkiego w życiu podchodzisz z takim pesymizmem ? To w takim przypadku to najlepiej kupić sobie trumnę położyć się w niej i czekać na dzień ostateczny bo nic się w życiu nie uda. Jakby tak każdy pochodził jak Ty to byśmy nadal byli w epoce kamienia łupanego. Chciałabyś drugiego kota to weź, będzie to z korzyścią też dla obecnego bo będzie/będą miały towarzystwo. Nie myśl, że mu się kuweta czy rodzaj jedzenia nie spodoba jak weźmiesz młodego to wszystko przyswoi a i musiałby być jakiś stary zatwardziały aby nie chciał się przystosować. Ja biorąc kota to nie miałem, żadnej wyprawki anie nie wiedziałem czym karmić itd Może nie jest to najlepsze podejście ale wszystko sobie ułożyłem. Biorąc drugiego kota tym bardziej nie miałem dla niego czegokolwiek ani tym bardziej nie miałem go w planach bo go po prostu znalazłem na wakacjach i przywiozłem do domu, choć myśli o drugim kocie dla towarzystwa pierwszego były ale czysto teoretyczne, po prostu stanąłem przed faktem dokonanym a nie chciałem malca zostawić czy później komuś oddawać.

Martinnn

Avatar użytkownika
 
Posty: 864
Od: Czw sty 01, 2015 22:16

Post » Śro wrz 06, 2017 18:15 Re: Nowy kot. Czy ja wariuje?

Ewa.KM pisze:Eee tam znowu napiszę, ja aktualnie na 55 metrach mam 8 kotów a bywało już i 13. Jeśli masz shizę , że kot się nudzi to nie ma lepszego rozwiązania niż drugi kot aby się nie nudził. Bardziej myślisz w tym momencie o swoich potrzebach niż o potrzebach kota. Mały z małym zawsze się dogada bo zabawa je połączy. Małe koty maja tez wbudowany instynkt zdrowego żywienia, poza tym póki rosną to wsuwają wszystko, wiec akurat grymasów pokarmowych bym się najmniej obawiała. Widywałam zatwardziałych jedynaków wśród dorosłych kotów ale nigdy wśród maluchów. Wiele fundacji czy DT stosuje zasadę, że nie wydaje w pojedynkę kociaków.


Ewa.KM - nie zgodzę się, że wśród kotów nie ma zatwardziałych jedynaków od urodzenia. Moja obecna kotka Matylda - choć jest seszelką (odmiana syjama), a więc należy do rasy bardzo wspólnotowych kotów - od najwcześniejszego swego kocięctwa nie znosiła innych kotów. W tym - własnego rodzeństwa. Wiem, ponieważ przed sprowadzeniem się Matyldy do nas odwiedzaliśmy ją nie raz u hodowcy. Inne koty śpią na kupie - ona przy synku hodowczyni. Inne koty szaleją razem - ona z miną wyalienowanej wygląda przez okno. Gdy ją kupiliśmy, żył nasz 12 letni rezydent, też syjam. Zasiedziały, a jednocześnie spokojny ze względu na zbliżającą się starość :wink: Nigdy nawet nie prychnął na Matyldę. Matylda znienawidziła go od początku serdecznie. Im była starsza, tym było gorzej. Doszło do tego, że musiałam ciągle kontrolować, czy nie dokucza Izydorowi zanadto. Miała na przykład zwyczaj podkradania się cichutko do niego, łapania go zębami za skórę na boku lub brzuchu i naciągania niemiłosiernie tej skóry, aż stary biedny Izydor krzyczał z bólu. Upodobała sobie wymierzanie zębami celnych ciosów w ucho Izydorka. (Robiła to zawsze gdy miała wrażenie, że jej nie obserwujemy!) Zawsze starała się go zgonić z naszych kolan. Gdy widziała, że głaskamy Izydor,a biegła pędem do nas i starała się dostac między niego a nas. Izydor umarł w wieku 19 lat ze starości. Matylda w widoczny sposób odżyła. Jeszcze jakiś czas sprawdzała, czy przypadkiem Ipek nie wrócił - i gdyby miała ręce, to zacierałaby je z radości, że jednak nie. Tak więc koty bywają różne. Więcej na temat wspólnego życia kotów w jednym domu można przeczytać w książce Vicky Halls "Kocie tajemnice".

Magda Gie, kotu potrzebna jest rutyna, spokój, jeśli jest możliwość, to wyjście na zabezpieczony balkon, czysta kuweta, kocie meble w domu i na balkonie, trochę zabaw z człowiekiem (choć tu różnie bywa, moje koty nie wszystkie były równie zabawowe, zwłaszcza z wiekiem im przechodziło), przytulanie i głaskanie, łagodne mówienie do kota, odpowiednia dieta, opieka weterynaryjna. Jeśli to wszystko kotu zapewniasz, to twój kot jest szczęśliwy :) Aha - uważaj, żeby się nie dawać całkiem terroryzować :mrgreen: Ja mam koty od dzieciństwa, czyli od wielu lat, ale pewne granice wyznaczam. Np. o 4 rano wszyscy w domu śpimy, koty też :D

Im kot będzie starszy, tym będzie spokojniejszy i wręcz będzie potrzebował trochę przestrzeni na tylko własne kocie życie i medytowanie.

Agnieszka2009

 
Posty: 499
Od: Sob sty 10, 2009 16:57

Post » Śro wrz 06, 2017 18:38 Re: Nowy kot. Czy ja wariuje?

Najlepiej od razu brać dwa ze sobą zaprzyjaźnione albo dokacać kotem w podobnym wieku. Sumińska zawsze powtarza, że lepiej żeby się prały niż dziwaczały.
Obrazek

Ewa.KM

 
Posty: 3765
Od: Śro mar 20, 2013 23:32

Post » Śro wrz 06, 2017 19:45 Re: Nowy kot. Czy ja wariuje?

Ewa.KM pisze:Najlepiej od razu brać dwa ze sobą zaprzyjaźnione albo dokacać kotem w podobnym wieku. Sumińska zawsze powtarza, że lepiej żeby się prały niż dziwaczały.

Dokocenie nie jest złotym środkiem. Lepiej żeby kot był terroryzowany i gryziony albo chorował ze stresu niż żył sobie w spokoju sam wśród ludzi? Co to za herezje?
Napisałam wyżej o pewnym artykule, może zalinkuję: https://agiliscattus.pl/drugi-kot-w-domu.html
Cieszę się, że coraz więcej osób mówi głośno: u mnie się nie udało. I te osoby, które podjęły błędną decyzję muszą z tym żyć. Może należy czasem poszukać innych dróg niż ciągłe: weź drugiego kota.
"Czy dom bez kota - najedzonego, dopieszczonego i należycie docenionego - zasługuje w ogóle na miano domu?" Mark Twain

MegGrey

Avatar użytkownika
 
Posty: 253
Od: Pon lis 23, 2015 12:54

Post » Śro wrz 06, 2017 20:44 Re: Nowy kot. Czy ja wariuje?

Sumińska nie głosi herezji. Poczytaj jej ksiązki np. Szczęśliwy kot albo posłuchaj audycji wierze w zwierze (co tydzień sobota godz 10)
Obrazek

Ewa.KM

 
Posty: 3765
Od: Śro mar 20, 2013 23:32

Post » Czw wrz 07, 2017 9:36 Re: Nowy kot. Czy ja wariuje?

No, ja się z panią Sumińską w wielu jej opiniach dotyczących kotów nie zgadzam. Tę jej książkę zresztą akurat mam...
Co to znaczy "dziwaczały"? To jest antropomorfizowanie kota. Kot się nie staje "dziwakiem", człowiek owszem. Nie uważam też, aby ciągłe konflity i zwiazany z tym stres były dobre dla jakiegokolwiek kota.
Co do brania dwóch kociąt na raz - owszem, to może być optymalne wyjście, ale jest też "ale" - znam przypadki, kiedy kociaki z jednego miotu (podkreślam, że zostały wykastrowane jak należy), po dorośnięciu przestały się lubić. Jedna para się tolerowała, druga para się tłukła, ale tak, że sierść fruwała, a w trzeciej parze zdominowany kot zaczął wylizywać sobie brzuch do skóry, co specjalista przypisał ciągłemu stresowi. Po przeprowadzce do nowego domu zachowania te ustały. O nagłej niezgodzie między rodzeństwem czytałam też w kocich czasopismach (niemieckich).
Vicky Halls (z którą nawiasem mówiac, nie zgadzam się w sprawie żywienia) słusznie zwraca uwagę, że ludzie często uważają, iż ich koty bardzo się lubią i są szczęśliwe we dwójkę - ale obserwacja specjalisty pokazuje coś zupełnie innego. Polecam "Kocie tajemnice" Vicky Halls (poza jej uwagami o jedzeniu).

Agnieszka2009

 
Posty: 499
Od: Sob sty 10, 2009 16:57

Post » Czw wrz 07, 2017 10:24 Re: Nowy kot. Czy ja wariuje?

Z jednej strony na pewno korzystniej jak w domu/mieszkaniu są dwa lubiące się/tolerujące się koty.
Ale z drugiej strony, to nie jest tak, że samo wzięcie drugiego kota to już wszystko. I więcej nic nie trzeba.

Mam do wydania 4 miesięcznego kociaka, bardzo fajnego, ale to kociak naprawdę pełen entuzjazmu, i bardzo pewny siebie.
I zadzwoniła pewna pani , że chce go adoptować.
Ponieważ zawsze pytam dlaczego akurat jego, okazało się że pani ma już kota, dorosłego, bardzo bardzo spokojnego (głownie śpi) ma ok 3 lat, i wszystkiego się boi, to znaczy hałasów, nowych ludzi -zaraz się chowa i długo gdzies tam taki schowany przebywa.
I ta pani by chciała adoptować kociaka, pełnego entuzjazmu, żeby tamtego kota rozruszał. :mrgreen:

Tyle że to nie takie proste. Ta pani nie miała żadnego pomysłu na jakąkolwiek pracę z tymi kotami czy zabawę (ona sie nie bawiła i nic nie robiła ze swoim kotem, ale jak powiedziała może dzieci się trochę bawią z kotem, no pogłaskają czasem
Wyobrażała sobie , że przyniesie nowego, naprawdę pełnego entuzjazmu i pewnego siebie kociaka, postawi w pokoju, a jej rezydent od razu oszaleje ze szczęścia i będą razem się bawili długo i szczęśliwie.

Jak jej zaczęłam tłumaczyć, że nowego kociaka to trzeba wprowadzić do domu, tak żeby nie zaszkodzić rezydentowi. Bo naprawdę mało jest prawdopodobne że jej strachliwy, wycofany kot oszaleje ze szczęscia na widok nowego , bardzo pewnego siebie kota, raczej sie wkurzy/wystraszy/ zacznie sikać.
Że może lepiej poszukać na do-kocenie dorosłego , spokojnego kota,troche nieśmiałego - a nie brac takie tornado jak mój kociak.
Pani była zadziwiona. Zupełnie jej to do głowy nie przyszło,że to może byc jakikolwiek problem, a że nie chciała jakkolwiek pracować/jakkolwiek to nazywać, przyłozyć się chociaż przez pierwsze dwa tygodnie do wprowadzania kota, to nie było sensu dalej rozmawiać.

Farcikot -jak dawno masz drugiego kota? to znaczy jak długo to trwa?

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 27168
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], jolabuk5, kotcsg, Na Kocią Łapę, Szymkowa i 245 gości