Witam.
Mam do Was pytanie odnośnie tego jak przeprowadzić się z kotem.
Wyjeżdżam na studia i nie mogę zostawić kota z obecnymi współlokatorami. Co nieco czytałam, ale wiedza jaką posiadam jest tylko wiedzą, niepopartą żadnymi doświadczeniami. Tym bardziej, że wydaje mi się, że mój kot to sprawa wielce indywidualna - być może to przez moje przywiązanie... po prostu chcę dla niego jak najlepiej.
Opisze najpierw kociaka, przejdę do jego obecnego otoczenia i warunków, jakie będę mu mogła sprawić po wyjeździe.
Kocur ma 5-7 lat. Ciężko mi przypomnieć sobie dokładnie rok, w jakim go znalazłam. Był wtedy dużym kociakiem. Rósł jeszcze jakiś czas, ale nie był już kocięciem. Z tego powodu nigdy nie naciskaliśmy go, żeby robił do kuwety. Wiem, że wie jak to robić, ale na tym się to kończy. Nie naciskaliśmy go też dlatego, że mam w domu jeszcze dwie kotki (gdy go przygarnęłam była jedna, druga to też znajda - zawsze mieliśmy w domu koty, więc uznaliśmy że trójka jest jeszcze optymalna), z którymi kocur Tylko się toleruje. Bez współpracy moich współlokatorów nigdy nie mogłam podjąć żadnych kroków by to zmienić, nie mogłam wprowadzać żadnych zasad, bo moi współlokatorzy żyli własnym życiem. Dlatego też koty wychodzą na dwór kiedy chcą, mają też jedzenie w misce całą dobę. Kupiłam specjalnie miskę spowalniającą jedzenie, bo stwierdziłam że kocur i jedna kotka zaczynają mieć pewien problem ze swoją wagą. Mój kocur w zasadzie większość czasu spędza na dworze niźli w domu. Mieszkam na osiedlu domków jednorodzinnych pod lasem, dlatego zwierzęta są tutaj z reguły bezpieczne.
Myślę, że to ze względu na stres przebywania na dworze (walka o terytorium) i zwierzęta w domu, z którymi źle został zaaklimatyzowany, w pewnym momencie dość często jeździłam z nim do weterynarza. Miał dużo czerwonych krwinek w moczu. Ciężko mi kontrolować jego zdrowie przez to, że nie załatwia się nigdzie w pobliżu. Jedyną okazją jest znakowanie przez niego domu. Kiedy problemy nasilały się, faktycznie załatwiał się po kontach, ale gdy jest mu lepiej tylko znaczy teren. Jest kastratem, dlatego myślę, że to przez obcowanie z kotami sąsiadów i dwie kotki w domu. I może ten dyskomfort, jeżeli wciąż zdarza mu się mieć problemy z pęcherzem. Zanim zmieniliśmy jego karmę na tę z najwyższej półki, odłożyło się mu dużo kamyczków... czy raczej piasku w pęcherzach i był w bardzo złym stanie. Z tego powodu skrócono mu cewkę moczową.
To co piszę nie wygląda dobrze. Równolegle szukam dla niego nowego domu, ale wątpię by ktokolwiek chciał wziąć dorosłego kota z problemami zdrowotnymi i behawioralnymi (znaczenie terenu).
Gdy się przeprowadzę, do dyspozycji będę miała mieszkanie z balkonem. Mogę zabezpieczyć balkon tak, by kot nie uciekł (trochę za wysoko na takie ucieczki...), ale mógł na niego wychodzić. Mogę załatwić mu 2-3 kuwety, w tym i jedną właśnie na zewnątrz. Będzie miał trochę miejsca, bo będą to trzy pokoje, kuchnia, łazienka, WC i korytarz. Nie wiem też jak wytracić energię, którą traci obecnie na dworze. Poza tym, że kontrolowałabym ilość spożywanego przez niego jedzenia. Rzadko się z nim bawię. Ma bardzo dużo siły i używa ją podczas zabaw. Może mocno zranić, jeżeli używa się zabawek, jakie trzeba trzymać bezpośrednio w ręce. Poza tym bardzo bardzo szybko niszczy zabawki. Gryzie je z całej siły i szarpie je bardzo mocno, gdy je schwyci. Na pewno jednym z dobrych rozwiązań będzie solidny drapak. Najlepiej taki, na jakim będzie mógł się położyć. I karton (xD). To teraz jednak chyba niewielkie zmartwienia.
Nie wiem jak zaaklimatyzować kota do nowego miejsca w najlepszy dla niego sposób. Nie wiem też jak przyzwyczaić go do nowych współlokatorów. Z pewnością bardziej przychylnych kotu i skłonnych do współpracy. Problemem może być to, że po poprzednim najemcy mogą zostać jakieś psie ślady. Tudzież zapach, bo pies spędzał tam trochę czasu (mam dziesięcioletniego psa, który zupełnie nie wadzi kotu). Nie wiem też czy jeśli pozbędę się bodźców stresowych, jakimi są inne zwierzęta, to czy przestanie znaczyć. I czy jeśli zapewnię mu nową opiekę weterynaryjną (w okolicy mam tutaj tylko niewielkie gabinety i ciężko mi podróżować tak daleko by odwiedzić klinikę z dobrym sprzętem), zacznie korzystać z kuwet. Poza tym, że kot ma problemy z innymi zwierzętami, jest bardzo wdzięcznym kociakiem i przyjaznym dla ludzi. Szybko akceptuje gości i daje się im głaskać, nie ma oporów przed ocieraniem się o nich. Niemal sztuczką stało się to, że gdy widzę iż kot ma humor i kogoś polubi, mówię by podsunąć mu nos, a wtedy kot ociera się o czyjąś twarz. Lubi być noszony na rękach, chociaż nie lubi być brany na kolana. Czasem przychodzi sam. Czasem nawet reaguje na swoje imię.
P.S. Jeszcze jedna sprawa odnośnie mojego kota. Jest to bardzo duży kot, ma szerokie łapy i nietypowe umaszczenie (przynajmniej dla mnie). Dzięki pewnym plotkom zastanawiam się, czy nie jest potomkiem żbikota. Dam zdjęcia mojego kota tutaj. Jeżeli ktoś się na tym zna, mógłby powiedzieć mi, czy te plotki noszą w sobie ziarno prawdy?