Przeprowadzka z kotem

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon wrz 04, 2017 10:43 Przeprowadzka z kotem

Witam.
Mam do Was pytanie odnośnie tego jak przeprowadzić się z kotem.
Wyjeżdżam na studia i nie mogę zostawić kota z obecnymi współlokatorami. Co nieco czytałam, ale wiedza jaką posiadam jest tylko wiedzą, niepopartą żadnymi doświadczeniami. Tym bardziej, że wydaje mi się, że mój kot to sprawa wielce indywidualna - być może to przez moje przywiązanie... po prostu chcę dla niego jak najlepiej.
Opisze najpierw kociaka, przejdę do jego obecnego otoczenia i warunków, jakie będę mu mogła sprawić po wyjeździe.

Kocur ma 5-7 lat. Ciężko mi przypomnieć sobie dokładnie rok, w jakim go znalazłam. Był wtedy dużym kociakiem. Rósł jeszcze jakiś czas, ale nie był już kocięciem. Z tego powodu nigdy nie naciskaliśmy go, żeby robił do kuwety. Wiem, że wie jak to robić, ale na tym się to kończy. Nie naciskaliśmy go też dlatego, że mam w domu jeszcze dwie kotki (gdy go przygarnęłam była jedna, druga to też znajda - zawsze mieliśmy w domu koty, więc uznaliśmy że trójka jest jeszcze optymalna), z którymi kocur Tylko się toleruje. Bez współpracy moich współlokatorów nigdy nie mogłam podjąć żadnych kroków by to zmienić, nie mogłam wprowadzać żadnych zasad, bo moi współlokatorzy żyli własnym życiem. Dlatego też koty wychodzą na dwór kiedy chcą, mają też jedzenie w misce całą dobę. Kupiłam specjalnie miskę spowalniającą jedzenie, bo stwierdziłam że kocur i jedna kotka zaczynają mieć pewien problem ze swoją wagą. Mój kocur w zasadzie większość czasu spędza na dworze niźli w domu. Mieszkam na osiedlu domków jednorodzinnych pod lasem, dlatego zwierzęta są tutaj z reguły bezpieczne.
Myślę, że to ze względu na stres przebywania na dworze (walka o terytorium) i zwierzęta w domu, z którymi źle został zaaklimatyzowany, w pewnym momencie dość często jeździłam z nim do weterynarza. Miał dużo czerwonych krwinek w moczu. Ciężko mi kontrolować jego zdrowie przez to, że nie załatwia się nigdzie w pobliżu. Jedyną okazją jest znakowanie przez niego domu. Kiedy problemy nasilały się, faktycznie załatwiał się po kontach, ale gdy jest mu lepiej tylko znaczy teren. Jest kastratem, dlatego myślę, że to przez obcowanie z kotami sąsiadów i dwie kotki w domu. I może ten dyskomfort, jeżeli wciąż zdarza mu się mieć problemy z pęcherzem. Zanim zmieniliśmy jego karmę na tę z najwyższej półki, odłożyło się mu dużo kamyczków... czy raczej piasku w pęcherzach i był w bardzo złym stanie. Z tego powodu skrócono mu cewkę moczową.
To co piszę nie wygląda dobrze. Równolegle szukam dla niego nowego domu, ale wątpię by ktokolwiek chciał wziąć dorosłego kota z problemami zdrowotnymi i behawioralnymi (znaczenie terenu).
Gdy się przeprowadzę, do dyspozycji będę miała mieszkanie z balkonem. Mogę zabezpieczyć balkon tak, by kot nie uciekł (trochę za wysoko na takie ucieczki...), ale mógł na niego wychodzić. Mogę załatwić mu 2-3 kuwety, w tym i jedną właśnie na zewnątrz. Będzie miał trochę miejsca, bo będą to trzy pokoje, kuchnia, łazienka, WC i korytarz. Nie wiem też jak wytracić energię, którą traci obecnie na dworze. Poza tym, że kontrolowałabym ilość spożywanego przez niego jedzenia. Rzadko się z nim bawię. Ma bardzo dużo siły i używa ją podczas zabaw. Może mocno zranić, jeżeli używa się zabawek, jakie trzeba trzymać bezpośrednio w ręce. Poza tym bardzo bardzo szybko niszczy zabawki. Gryzie je z całej siły i szarpie je bardzo mocno, gdy je schwyci. Na pewno jednym z dobrych rozwiązań będzie solidny drapak. Najlepiej taki, na jakim będzie mógł się położyć. I karton (xD). To teraz jednak chyba niewielkie zmartwienia.
Nie wiem jak zaaklimatyzować kota do nowego miejsca w najlepszy dla niego sposób. Nie wiem też jak przyzwyczaić go do nowych współlokatorów. Z pewnością bardziej przychylnych kotu i skłonnych do współpracy. Problemem może być to, że po poprzednim najemcy mogą zostać jakieś psie ślady. Tudzież zapach, bo pies spędzał tam trochę czasu (mam dziesięcioletniego psa, który zupełnie nie wadzi kotu). Nie wiem też czy jeśli pozbędę się bodźców stresowych, jakimi są inne zwierzęta, to czy przestanie znaczyć. I czy jeśli zapewnię mu nową opiekę weterynaryjną (w okolicy mam tutaj tylko niewielkie gabinety i ciężko mi podróżować tak daleko by odwiedzić klinikę z dobrym sprzętem), zacznie korzystać z kuwet. Poza tym, że kot ma problemy z innymi zwierzętami, jest bardzo wdzięcznym kociakiem i przyjaznym dla ludzi. Szybko akceptuje gości i daje się im głaskać, nie ma oporów przed ocieraniem się o nich. Niemal sztuczką stało się to, że gdy widzę iż kot ma humor i kogoś polubi, mówię by podsunąć mu nos, a wtedy kot ociera się o czyjąś twarz. Lubi być noszony na rękach, chociaż nie lubi być brany na kolana. Czasem przychodzi sam. Czasem nawet reaguje na swoje imię.

P.S. Jeszcze jedna sprawa odnośnie mojego kota. Jest to bardzo duży kot, ma szerokie łapy i nietypowe umaszczenie (przynajmniej dla mnie). Dzięki pewnym plotkom zastanawiam się, czy nie jest potomkiem żbikota. Dam zdjęcia mojego kota tutaj. Jeżeli ktoś się na tym zna, mógłby powiedzieć mi, czy te plotki noszą w sobie ziarno prawdy?

Roia

 
Posty: 2
Od: Pon wrz 04, 2017 9:17

Post » Śro wrz 06, 2017 20:20 Re: Przeprowadzka z kotem

Wielu forumowiczów ma w domu koty, zabrane ze dworu, wcześniej wolnożyjace, sama mam, i nigdy nie stwarzały one problemów na tle niewychodzenia na dwór. Jeśli dodatkowo osiatkujesz balkon, będzie ok. Czy jest on wykastrowany? Jeśli nie zrób to, wtedy potrzeba wychodzenia i znaczenia zostanie zminimalizowana.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 14684
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Czw wrz 07, 2017 20:41 Re: Przeprowadzka z kotem

Tak, koty domowe mogą krzyżowac się ze żbikiem. Wydaje mi się, że łapy żbika mają inny kształt, są okragłe, a twój ma podłużne. Ważny jest też bardzo charakterystyczny ogon.

A co do przeprowadzki - być może, że brak kontaktów z innymi kotami dobrze na niego wpłynie, mieszkanie bedzie tylko dla niego, będzie najważniejszy. Czy on nie korzysta wcale z kuwety? Może na początek dać mu do kuwety zwykły piasek? A może nie jest całkowicie wykastrowany? Może być jednostronnym wnętrem i jedno jądro cały czas funkcjonuje, stąd znaczenie domu?
Jest w takim wieku, że jego aktywność stopniowo się zmniejsza - może ta jego aktywność poza domem była troche wymuszona przez warunki. W dodatku jest to kot towarzyski, sprawia mu przyjemność kontakt z człowiekiem. To dobrze rokuje.
Nasze wątki:Czarno Widzę i Szarość nie radość, a tu nas zobaczysz #cats.on_tour

Obrazek

haaszek

Avatar użytkownika
 
Posty: 2769
Od: Pt cze 23, 2006 18:43

Post » Sob paź 21, 2017 14:00 Re: Przeprowadzka z kotem

Dziękuję za odpowiedź. Wcześniej byłą tu jedna inna, przez co nie zaglądałam... W każdym razie mój kocur jest kastratem. I inny weterynarz x czasu po kastracji potwierdził, że zabieg był wykonany dobrze. Myślę, że po prostu był kastrowany dosyć późno.
Zdarzyło mu się kilka razy (na tyle lat ile u mnie mieszka) wejść do kuwety. Przyzwyczaił się do spełniania swoich potrzeb poza mieszkaniem. Dlatego myślę, że wie jak i po co, ale nie lubi tego. Głównie ze względu na te problemy z osadem w pęcherzu. Z drugiej strony to wszystko może być spowodowane stresem i terytorializmem.
Największym moim zmartwieniem jest to, że po przeprowadzce może właśnie zacząć absolutnie wszystko znaczyć ze względu na stres po-przeprowadzkowy. I jakkolwiek ja mogę sobie z tym poradzić, współlokatorzy nie będą za bardzo szczęśliwi. Właściciel też, jeżeli będzie to nie do zniesienia D:
Będę mieć jednak duży pokój do dyspozycji, więc pomyślałam, że pierwsze dni czy tygodnie będzie mógł spędzić właśnie w nim (to pokój z wyjściem na balkon).

Roia

 
Posty: 2
Od: Pon wrz 04, 2017 9:17

Post » Sob paź 21, 2017 14:36 Re: Przeprowadzka z kotem

A co z kotkami? One są wykastrowane? Zostają tam?
ser_Kociątko
 

Post » Sob paź 21, 2017 19:43 Re: Przeprowadzka z kotem

Roia pisze:(...)Mogę zabezpieczyć balkon tak, by kot nie uciekł (trochę za wysoko na takie ucieczki...), ale mógł na niego wychodzić. (...)

Śliczności bure... Ale jedno, co to znaczy, tak zabezpieczyć balkon, bo na ucieczki za wysoko? Niestety nie ma bezpiecznej wysokości dla kota, więc albo balkon będzie zabezpieczony tak jak na parterze, albo niestety może dojść do wypadku, a jak wysoko, to niestety bardzo tragicznego :( . A jak kot był wychodzący (w sumie dla każdego kota, ale wychodzący wcześniej, będzie miał większe ciśnienie na próby wyjścia) też ograniczniki na uchylne okna wszędzie tam, gdzie kot będzie miał dostęp, a jakiś współlokator może zapomnieć i tak uchylone okno zostawić- śmierć w męczarniach :( .
Drugie, kiedy ostatnio kontrolowałaś mocz kota? Bo to draństwo lubi nawracać, niestety. A zagrożenie to nie tylko bolesność i sikanie z tego powodu, ale stan zapalny, który obejmie także nerki, a ich już nie da się wyleczyć :strach: , albo zatkanie się kota, niemożność oddania moczu- bezpośredni stan zagrożenia życia :!: :strach: , stąd bezwzględnie trzeba mieć pewność, że kot został doleczony i do tego co jakiś czas kontrolować, czy nie ma nawrotu. Z tym niestety nie ma żartów ... a taniej pilnować, niż ratować jak już dojdzie do tych najgorszych opcji. To niestety nawraca.
Wiele tez można zrobić by nie było nawrotów. Specjalna karma, lub specyfiki na zakwaszenie moczu itp. Do tego jak najmniej suchej karmy, a jak najwięcej mokrej. Koty żywione wyłącznie suchą mają tendencje do kamieni, bo zwyczajnie za mało piją wody. U mojego z SUK, niestety już go nie ma z nami, ta strategia odniosła najlepsze efekty. Nawroty skończyły się gdy suchą karmę dostawał w minimalnych ilościach (wcześniej na specjalnej Urinary RC suchej się zdarzały :roll: ), zazwyczaj na przetarcie ząbków po porcji mokrej karmy- właściwej. Teraz mam koty bez takiej historii chorobowej, ale nauczona doświadczaniem staram się choć raz, a najlepiej dwa razy dziennie dawać im mokry posiłek (mięso, puszka, saszetka). I pilnuje tego bardzo, choć wiadomo, trudniej tak, ale zdrowiej, najlepiej mięsko surowe, ale wiadomo, czasem ja nie mam czasu, czasem koty mi marudzą, bo im się przejadło mięsko :roll:
Pilnuj tych kamieni, szczególnie, że było już tak źle z nim.
Inne koty będą mieć właściwa opiekę?
Co do przeprowadzki, to ja się przeprowadzałam z zupełnie bezproblemowym psem jeśli idzie o stres przeprowadzkowy, ale dał mi popalić z innych przyczyn.. Psiak na zdjęciu Twój, śliczności... I z dwoma kotami. Jeden chory dla którego stres był znacznym zagrożeniem, drugi w domu nie sikający, ale poza nim, dopóki wychodził, potrafił nasikać, gdy wyczuł inne zwierze (też po kastracji), albo coś nowego pojawiło się w domu, typu szafka, tzn właściwie raz dał tylko taki popis, ale tylko raz miał ku temu okazje przed przeprowadzką, stanął i sikał i sikał i sikał na nią :roll: Miałam wrażenie, ze wylał z siebie więcej niż sam objętościowo i to w całości miał. Taki paradoks :wink: Także też bałam się, ze w nowym mieszkaniu dopiero się zacznie... No ale głownie ze względu na tego chorego kupiłam feromony kocie i dałam do kontaktu. Dwie sztuki bo mieszkanie spore i na kilka dni przed planowanym przejściem, by zdążyły się rozejść po mieszkaniu. Do tego zostałam z nimi kilka dni, żeby wiedziały że od teraz tu mieszkamy, a nie gdzieś je porzucam (ten sikający jest na to bardzo wrażliwy, każde wyjście do weta to dla niego chyba próba porzucenia go, prawdopodobnie zanim ja go przygarnełam, ktoś go autem po prostu wywiózł :roll: ). Oba przeprowadzkę zniosły dobrze, nie wiem, czy dzięki tym feromonom, czy nie. Nie było też sikania, zero... może dlatego, ze większość mebli była nowa i kotek się załamał, ze mu moczu nie starczy ;) :mrgreen: Jak korzysta w domu z kuwety jest szansa , ze będzie z niej korzystał (tylko, z własnego doświadczenia, może nie inwestuj w długowłose dywaniki, bo moim przypominały za bardzo trawę na dworze :twisted: chyba wiadomo o co chodzi :evil: Musiałam ich się pozbyć, dywaników- nie kotów :wink: ). Sikanie też może być reakcją na inne koty, więc możliwe ze się skończy wraz z zostaniem jedynakiem. Pewności oczywiście nie ma, ale i ten lepszy scenariusz jest możliwy. Czego życzę.
Koniecznie dopilnuj badania moczu i to na wczoraj. Nie możesz go przenosić (narażać na stres), gdy może coś tam się już dziać z kamieniami w pęcherzu, bo stres to nasili i tragedia gotowa. Powinien być zbadany i najlepiej w razie czego doleczony. Jak złapać mu mocz do badania? Najprościej w tym wypadku spróbować z specjalnym żwirkiem do łapania moczu. Wyparzasz kuwetę, dajesz do środka żwirek, kota z taką kuwetą zamykasz w pokoju wcześniej dając mu mokra karmę, ile zje, chodzi o to by miał czym sikać i modlisz się :wink: by z niej łaskawie skorzystał. Albo sama z nim siedzisz i jak zacznie sikać łapiesz mocz. ale musisz go zdrowotnie ogarnąć przed tym stresem/przeprowadzka. No i ten balkon, naprawdę albo w 100% zabezpieczony, podobnie okna, w tym uchylne (z ogranicznikami !!!), albo nie ma opcji by na niego wychodził/ uchylać okna.
No tyle mogę doradzić i życzę powodzenia :ok: (pyszne ogórki :wink: )
EDIT: Wcześniej był w tym mieszkaniu pies? Może profilaktycznie na parę dni/godzin przetrzyj podłogi mopem maczanym w wodzie z octem? To choć częściowo powinno zneutralizować obce zapachy. Choć pewnie to zupełnie niekonieczne, ale też tanie i mało pracochłonne , więc na wszelki wypadek, czemu nie, jeśli masz taką możliwość.
pwpw
 




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 378 gości