Hesiek godzi się na ograniczenie spacerów (sikanie po nocy czy jak w środku nocy go przymusi to dosłownie na 3 minutki wychodzimy) bo widzi, że więcej nie będzie, bo ja ledwo łażę. Nie chcę nawet wiedzieć ile straciłam wagowo przez to chorowanie. Tylko jak go spuszczę ze smyczy a chce mu sie kupę, to leci gdzieś daleko w piguly i muszę za nim podreptać sprzątnąć. Zawsze mnie to wkurza - uwaliłby tuz przy mnie i nie musiałabym za nim ganiać. Daleko to sobie na siku może zwiewać.
Jest zimno, będzie zimniej. Przeraża mnie to na myśl o wszystkich psach i kotach bezdomnych. Schronisko w Krakowie prosi o zabranie psów na dt na nadchodzące 2 tygodnie mrozów. A co będzie z tymi biedakami bezdomnymi
? Nie wszystkie mają jakieś w miarę ciepłe schronienie...