Przeczytałam już chyba wszystko co było możliwe w internecie i w dalszym ciągu nie mam jednoznacznej odpowiedzi, więc może ktoś z Was mi pomoże!
Mam kocurka 7 miesięcznego, którego wzięłam pod koniec czerwca, kotek cały czas bardzo aktywny i nadzwyczaj żerny, zjadał swoje, szedł wyjadał drugiemu kotu, a jakby tego było mało to jeszcze psu. Od około 3 tygodni kot przestał się bawić i zaczął potrząsać ogonem, objawy te tłumaczyłam sobie tym, że jest w okresie dorastania i że najprawdopodobniej hormony mu szaleją. Od tamtego tygodnia zaczął mieć problemy z wydalaniem kału, więc zgłosiłam się do weterynarza, lekarz stwierdził zaleganie kału w jelitach oraz gorączkę 40,5 stopnia, dostał zastrzyk rozkurczowy, antybiotyk, przeciwgorączkowy oraz lewatywę. Minimalnie się załatwił, ale to nie było to co powinno. Brzuszek miał nabrzmiały i stracił apetyt, ale cały czas pił wodę. Antybiotyk otrzymywał do poniedziałku, w poniedziałek ponownie zgłosiłam się do weterynarza, który kolejny raz podał leki oraz zrobił lewatywę. W dniu wczorajszym zgłosiłam się do weterynarza, który zaobserwował, że kot zrobił się żółty, zostały zrobione badania krwi i wyszły znacznie podwyższone leukocyty oraz bun. Zrobione zostało również usg, które wykazało małą ilość wody w brzuszku. Kot otrzymał od razu kroplówkę oraz furosemid. Do wieczora cały czas pił, ale ani nie oddał stolca ani nie wysikał się, za to w nocy zwymiotował dużą ilością wody. Czy ktoś już miał taki przypadek i wie co to może być? Bronię się rekami i nogami przed myślą o FIP. Dzisiaj ma mieć pobierany płyn z brzuszka.