Strona 49 z 100

Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.

PostNapisane: Sob cze 16, 2018 17:58
przez chemica
Też czekam z nadzieją, niech moc wszystkich kotów będzie z sędzią...a podzielę się z potrzebującymi.

Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.

PostNapisane: Pon cze 18, 2018 15:14
przez iza71koty
chemica pisze:Też czekam z nadzieją, niech moc wszystkich kotów będzie z sędzią...a podzielę się z potrzebującymi.


:D :1luvu:

Kochani ponowię prośbę o sucha karmę.... :roll: :oops:

Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.

PostNapisane: Pon cze 18, 2018 18:45
przez iza71koty
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek Obrazek ObrazekObrazek Obrazek Obrazek

Do mojej prośby :oops: o suche jedzonko przyłączają się kotki :201461 :201461

Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.

PostNapisane: Pon cze 18, 2018 19:24
przez iza71koty
Nasza największa 'kocia stołówka'. Był taki okres, że w porze karmienia przychodziło ponad 15-cie głodnych kotów. Obecnie na posiłek pojawia się tutaj około 12 kotów.

Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.

PostNapisane: Pon cze 18, 2018 22:07
przez Stomachari
Śliczne kotki :) I bardzo ładne zdjęcia :)
Niektóre koty chyba młodziutkie? Czy tylko takie sprawiają wrażenie?

Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.

PostNapisane: Pon cze 18, 2018 22:30
przez iza71koty
Stomachari pisze:Śliczne kotki :) I bardzo ładne zdjęcia :)
Niektóre koty chyba młodziutkie? Czy tylko takie sprawiają wrażenie?


Dzięki :D :1luvu: Raczej młode duchem.... :D kilku letnie i powyżej, sporo powyżej.Z młodszych to tylko widzę dwuletnia biało czarną kicię.

Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.

PostNapisane: Pon cze 18, 2018 22:59
przez Stomachari
Czyli tylko tak młodo wyglądają niektóre :)

Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.

PostNapisane: Wto cze 19, 2018 10:14
przez iza71koty
Kochani mam pytanie do Opiekunów Wirtualnych czy nadal podtrzymujecie chęć Adopcji Wirtualnej swoich podopiecznych?To ważne dla mnie, bo jest Was naprawdę skromna garsteczka a niestety nie widzę żadnych informacji na ten temat ani na wątku ani na pw.

Pozostałym Opiekunom i Darczyńcom pięknie dziękuje za co miesieczną Pomoc i Wsparcie.

Re: Niekończąca się opowieść ...Szczecin. Pilne!! Dramat Har

PostNapisane: Czw cze 21, 2018 17:51
przez chemica
iza71koty pisze:
koty wolno żyjące, a fakt korzystania z dokarmiania pomaga im na pewno przetrwać – ale nie powoduje, iż stają się przez to zwierzętami udomowionymi. Nie należy takich kotów oswajać na siłę i zamykać w celu ich udomowienia. Również wyłapywanie ich i umieszczanie w schroniskach jest łamaniem prawa i przykładem bezmyślności. Te zwierzęta kochają swobodę – klatka w schronisku jest dla nich męką, a stały kontakt z człowiekiem – powodem do stresów. Możemy jednak pomóc takim kotom żyć godnie w miejscu ich bytowania (w myśl Art. 21) – regularnie dokarmiając, sterylizując, zapewniając schronienie (budka, otwarte piwniczne okienko).


W związku z Pani fantastycznym podejściem w/w postanowiłam Pani pomagać, a właściwie kotom które Pani karmi :) Też ubolewam nad tym jak to ludzie w imię dobra zamykają koty w klatkach...dopóki jest zdrowy, niech żyje sobie na wolności i cieszy się swoim WOLNYM życiem.

Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.

PostNapisane: Czw cze 21, 2018 17:53
przez Muireade
Chemica, weź nie zaczynaj :(... Iza Ci może opowiedzieć, jaką cudowną wolnością sie cieszyły te koty zanim ona się nimi zaopiekowała :(

Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.

PostNapisane: Czw cze 21, 2018 17:55
przez chemica
Nie będę zaczynać jak cudownie mają koty w klatkach oczekujące miesiącami na dom...i umierające ze stresu klatkowego.

Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.

PostNapisane: Czw cze 21, 2018 17:57
przez Muireade
A ktoś tu ma takowe? Bo zazwyczaj koty tymczasuje się w osobnym pokoju/łazience. To nie klatka, bez przesady.

Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.

PostNapisane: Czw cze 21, 2018 18:46
przez chemica
Nie wiem czy ktoś tu ma takowe. Ja takowe biorę z klatek, są w nich trzymane w imię lepszego życia...w oczekiwaniu na DS, który nie pojawia się przez 3 m-ce. Ostatnio takiego "dzikusa"wzięłam co po leczeniu-siedział w klatce 2m-ce w pomieszczeniu bez okna, u ludzi ratujących koty.

Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.

PostNapisane: Czw cze 21, 2018 19:46
przez Stomachari
chemica - kot powinien być szczęśliwy ale i bezpieczny. Kot wypuszczany samopas NIE JEST bezpieczny. Nie wspominając o tym, jakie sam stanowi zagrożenie dla dzikich ptaków. I nie, to nie jest naturalna kolej rzeczy, żeby kot, który ma michę w domu, polował na dzikie ptaki, bo taki kot ma "fory" - nie poluje żeby przetrwać, tylko dla zaspokojenia instynktu łowieckiego. Koty domowe wypuszczane samopas stanowią duży problem dla dzikich ptaków. Ale żeby to wiedzieć musiałabyś spróbować chociaż trochę zgłębić temat. Dużo wygodniejsze jest mówienie o szczęściu kota latającego po wsi, zamiast zorganizowanie mu czasu w domu tak, żeby się wybawił i był szczęśliwy w domu.
Kot bezpieczny to kot na ogrodzonym specjalnie pod niego terenie, tak żeby nie mógł się wydostać poza posesję. Kot bezpieczny i jednocześnie nie stanowiący zagrożenia dla ptaków to kot w wolierze. Wolierę można wybudować bardzo dużą. I nie musi to być bardzo drogie przedsięwzięcie. Tylko znów: trzeba się zaangażować, wygodniejsze jest przecież mówienie o szczęśliwym kotku latającym po wsi.

Re: Niekończąca się opowieść...Szczecin.

PostNapisane: Pt cze 22, 2018 10:21
przez iza71koty
Muireade pisze:Chemica, weź nie zaczynaj :(... Iza Ci może opowiedzieć, jaką cudowną wolnością sie cieszyły te koty zanim ona się nimi zaopiekowała :(


Kochana ja myślę że chemica chciała bardziej zwrócić uwagę na sytuację bezmyślnego zamykania dzikusów w klatce.Czyli takich kotów których resocjalizacja jest bardzo wątpliwa.Koty dzikie wolnożyjące zawsze były i będą.Oczywiście zdarzają sie przypadki.Nie ma skali lawinowej cudownych oswojeń .W każdym razie ja w to nie wierze, być może dlatego ze nie zajmuję się jednostkami tylko moje działanie jest bardziej masowe.

Nie wiem kto robi więcej czy ten co wyciąga pojedyńcze przypadki poświęca im czas i znajduje w końcu dom, czy ten który robi coś dla ogółu czyli skupia się NA TERENIE I NA TYM ABY W TYM TERENIE KOTOM ŻYŁO SIĘ LEPIEJ.

Dla przykładu nie pojmuję po co Schronisko wystawiło Mone do adopcji.Kotka dzika, całkowicie niedotykalska.Mam problem kiedy sprzątam jej klatkę a wiem ze musi w niej jeszcze posiedzieć bo problem z bioderkiem jeszcze nie znikł.Jest spokojna, śpi dobrze, je z apetytem ale tylko dlatego ze karmiłam ja i znała mnie prawie 4 lata.Na koniec nietrudno sobie wyobrażić co potem sie dzieje z takimi kotami.....przecież nie trzymaja ich w schronisku dożywotnio.....