Kaleka kotka" bez łapki" i wczorajsza przygoda z łapaniem kici w celu zawiezienia jej na sterylizację.
Miałam wczoraj trudną sprawę. O ile "łapanka" chwilkę trwała, o tyle dopiero po "łapance" zaczął się prawdziwy cyrk. Kotka raz, że mega dzika, to jeszcze kaleka. Wystraszona, spanikowana i do tego musiałam uważać, aby sobie krzywdy w pułapce nie zrobiła. Jest naprawdę mało ufna. Idąc wczoraj z klatką pułapką miałam bardzo duże wątpliwości, czy ją w ogóle złapię. Na szczęście- udało się.
Próbowałam ją łapać na "sterylkę" w tamtym roku, ale niestety bez rezultatu. Potem teren objęła P.Ewa. Teraz poprosiła mnie o pomoc. Zostały w tamtym terenie do zrobienia jeszcze 3 kotki. Jedna młodziutka- ubiegłoroczna- po kici, którą wczoraj łapałam. Niestety, ale ta kotka zdążyła się okocić w ub. tygodniu. Apelowałam o samochód na już- prawie 2 tygodnie temu, ale nie dało rady. Transport był dopiero dzisiaj. Tak więc jedna kotka doniosła.
Kicia bez łapki została okaleczona dwa lata temu. Prawdopodobnie pies, bo to jedyne mi przychodzi do głowy- odgryzł kici kawałek przedniej łapki. Dokładniej cała stópka i trochę powyżej.
Rana dobrze się wtedy wygoiła, bo kotka po incydencie dostawała przez kilka dni antybiotyk. Nie była to rana szarpana i na szczęście na tyle czysta, że zdecydowałam, że nie będę po takim stresie ryzykować łapania (kotka do jedzenia nie przychodziła przez 3 dni).
Zresztą, jak już pisałam- byłoby to bardzo utrudnione z uwagi na bardzo dużą ostrożność kotki. Tak, czy inaczej wczoraj po kilku minutach namierzania klatka w końcu się zatrzasnęła. Było trudno, bo w tym miejscu przyszły wczoraj aż 4 koty. Zwykle przychodzą 2. To miejsce gdzie karmiłam wcześniej Harrego.
Musiałam porozkładać nieduże porcje żeby "bandę" odciągnąć od klatki. Kotka(na którą polowałam) podjadła od wszystkich, ale potem stwierdziła, że mało, no i w końcu weszła do pułapki. Poczekałam, aż doje, mimo zatrzaśnięcia klatki. Klatka jest cicha, więc kotka nie zwróciła na to uwagi. Poza tym chodziło sporo ludzi, był też hałas samochodów, wiec to może trochę uśpiło jej czujność
No i teraz najlepsze. Klatka zamknięta. Kocurek przed klatką patrzy, woła kicię. Kicia w klatce, wewnątrz nie rozumie, co jest grane. Podchodzę, nakładam poszewkę na klatkę, no i dupa. Kotka lata jak oszalała. Kotka z impetem uderza w klatkę szukając wyjścia-na szczęście nic sobie nie zrobiła. Po paru minutach trochę się uspokoiła, ale jest problem- jak ja zaniosę klatkę z oszalałą kotką do domu? Proszę znajomego, który był ze mną o przywiezienie śpiworka, bo nie sposób nieść klatkę z płochliwym kotem, który chce gryźć i drapać jak tylko zbliża się do niej dłoń.
Przekładam klatkę na rozłożony na ziemi śpiwór, przykrywam klatkę, no i tak niesiemy do domu. Jak dziecko w kocu, ale przynajmniej kotka z okaleczoną łapką przestała wariować. Bez większych problemów, w ten sposób donieśliśmy klatkę z kicią do domu.
W domu lament przez kilka minut. Potem obserwacja terenu. Dokładam jedzenia, ale nie rusza. Zostawiam na jakiś czas, aby się wyciszyła. W nocy przekładam do kenela. Wkładam też kontenerek. Wiedziałam, że ranek będzie trudny, ale nie chciałam jej w klatce pułapce zostawiać na noc na podłodze, bo koty się zbyt interesowały, a z drugiej strony, nie chciałam dla niej, aż takiego dyskomfortu.
Wyścieliłam kenel na miękko. Przełożyłam kicię powoli, delikatnie z pułapki. Zaglądałam w nocy, czy nie ma jakiś problemów. Kotka na szczęście wyciszyła się. Schowana za kontenerkiem- leżała.
Rano. Próba zapakowania do kontenerka... wdrapywanie na klatkę,czepianie pazurkami, syczenie, ale tylko przez chwilę .Podstawiłam od razu kontenerek i długą listewką powolutku skierowałam kicię do środka. Zamknęłam i zawiozłam na sterylizację ze znajomym. Po południu, już po zabiegu kicia ma wrócić. Myślę, że będzie musiała kilka dni posiedzieć u mnie w domu w kenelu.
W samochodzie była już grzeczna. Mam nadzieję, że jakoś obie przeżyjemy te kilka dni rekonwalescencji, że kotka pozwoli jako- tako obsługiwać co trzeba i monitorować stan szwów.
Proszę o dużeeeeeee kciuki dla naszej kici.Jej zdjęcie sprzed 2 dni.