I tak Buba której już jest lżej, bo nie cierpi ,powiecie ze przypadek, moze zrządzenie losu, Buba która została kilka lat temu zabrana z terenu dzikiego, gdzie ktoś po prostu wyrzucił ją z samochodu, ta sama Buba dzisiaj pokazała mi kolejną biedę.Może że nie dosłownie bo Buby już wtedy niestety nie było....
Z Bubą to była taka smutna historia.Jeszcze wtedy mieszkał tam obok na działce Bezdomny wraz z zoną.Opowiedział mi historie jak podjechał samochód.Wyszła z niego babka i z kartonem w reku poszła dróżką tam gdzie kiedyś karmiłam inne koty.Zapytała czy moze wypuscić tutaj koty bo ma i nie ma co z nimi zrobić.Usłyszała ze sa juz tutaj koty wiec to ją tylko utwierdziło w przekonaniu ze będzie to chyba dobre miejsce.Ale de facto takie nie było.Za płotem dwa ogromne wilczury strzeżące terenu firmy.Na opuszczonej działce co prawda wyposażonej w kilka pomieszczeń gospodarczych, kilka kotów.Kotów które juz zdażyłam wysterylizować, odkarmic i zapewnic im w miarę codzienny spokojny dobrobyt.
W grupę tą trafia z zupełnie innego terenu, miejsca Buba wraz z czterema kociakami.Zupełnie zdezorientowana, wystraszona, nie wiedzaca co ze sobą poczać.Po kilku dniach dopiero zobaczyłam jak skrada sie do jedzenia.potem zobaczyłam kociaki.A dopiero potem usłyszałam historie opowiedzianą mi przez Bezdomnego mieszkajacego obok.
O ile kotka miała bardzo silny instynkt przetrwania i dzięki temu ze dwa razy dziennie ona i kociaki dostawały ciepłe jedzenie przypomne kociaki zostały wyrzucone jesienia , o tyle dwa z miotu kotki nie przeżyły.
O ile Buba była wcześniej bardziej proludzka o tyle w nowym miejscu zupełnie zdziczała.To samo kociaki.Dwa z nich żyją do tej pory i jest to Ida i jej brat.Koty prezentowane juz tutaj na watku.
Buba wiosna została juz zabrana na sterylizację.Kiedy u mnie była zobaczyłam ze to fajna mądra kicia i że szkoda jej .Potrafiła bardzo okazac wdzieczność i pokazac że tak naprawdę to blizszy kontakt z człowiekiem nie jest dla niej problemem.
Została.Była kilka ładnych lat.Czysta,Kuwetkowa.Towarzyska.I nagle z dnia na dzień uaktywniła sie padaczka.
!!!!!200 metrów od miejsca gdzie zabrałam Bubę znalazłam dzisiaj kotkę.Młodziutka, pro-ludzka.Czarna z białymi dodatkami.Wyszła na drogę z pobocza.Kilka metrów dalej od miejsca gdzie jeszcze rok temu była lisia nora.
Mam zupełną pewność, że kotka została wyrzucona. Czy w tym miejscu, czy jeszcze dalej nie wiem, ale dopiero dzisiaj wyszła prosić o pomoc. Bardzo głodna.Tak jakby już zupełnie się poddała i po prostu ryzykowała.
Wyszła na drogę rowerowa przy trasie szybkiego ruchu.Siedziała.Czekała aż ktoś ją zauważy.
Jechałam na lotnisko. Kilkaset metrów wcześniej nakarmiłam Idę i jej brata.Mam zwyczaj, że zwykle w terenie zielonym tym bardziej dzikim rozglądam sie na pobocze.Dostrzegłam.Nieduże. Siedzi. Nie znam. Zatrzymałam rower i usłyszałam miauczenie. Wstała i zaczęła iść w moim kierunku. Utykała. Kiedy podeszła nałożyłam jedzenie, widzę je, ale widzę coś dużo gorszego. Potworna rana na udzie. Po prostu wyrwana tkanka. Mięsień wyszarpany wielkości połowy dużego jabłka.To wszytko na tylnej łapce. Jak dla mnie rana ma na pewno około tygodnia.
Nałożyłam jedzenie i wróciłam po torbę transportowa.
Kotka musi trafić do Weta. Chciałabym to zrobić od razu w poniedziałek. Nie wiem czy łapka jest do uratowania.Czy nie wdała się martwica .Ale wiem że trzeba malutkiej pomóc.Ma zaledwie kilka miesięcy. Jest cudowna, bardzo pro-ludzka.
Oczyściłam ranę i zdezynfekowałam. Podałam doraźnie antybiotyk po konsultacji telefonicznej z lekarką.
Wrzucam zdjęcia kotki.
Leczenie na pewno będzie kosztowne.Nie udźwignę tego finansowo.Proszę o pomoc.