Tak ,to niestety mama kociąt Zosia.
Oddaliła się od nas chociaz non stop ją widziałam tutaj,nie wiem dlaczego.... się oddaliła.....
Znalazłam ją na posesji obok ,w nocy ,ale była już w bardzo ciężkim stanie,nawet nie uciekała ,a przeciez była dzika.
To tylko skrót wydarzeń bo to była afera tutaj,dzowniłam w nocy po sąsiadach itp
Pojechałam z nią na dyżur nocny,podali leki ,nie poprawiło się ,następnego dnia znowu pojechałam,ale nic się nie dało zrobić.....
Może gdyby się nie oddaliła,może bym widziała ,że coś nie gra,ale wtedy nie dałaby się złapac...ehhhh
Gdy szłam po nią z kontenerkiem wszystkie koty ze stada szły za mną ,jedna koteczka miałczała...to było straszne
Młody kocurek doznał chyba jakiegoś szoku nerwowego ,bo rano leżał pod naszymi drzwiami wejściowymi, kilka następnych dni,w pudełku.
Coś mnie chyba tknęło ,bo przed wypuszczeniem psów zerknełam za drzwi,kocurek leżał w tym pudełku,otworzył oczka na chwilę i ponownie zasnął,to by był kolejny dramat bo jeden pies nie toleruje kotów i one się mijają,koty mają kawałek swojego prywatnego terenu i nie wchodzą w ogóle psom w drogę.
Czemu kocurek leżał pod naszymi drzwiami?
Włos się jeży na głowie co to będzie w przyszłości ....
No i wielki żal,podchodziłam do tej kotki 3 lata.
Jak ktoś łapał dzikie koty to wie,że to jest trudne .
Żyła tylko jeden rok po sterylce,za krótko,za krótko......