Super, postaraj się kotkę jak najszybciej pokazać lekarzowi.
Rozważ też poważnie jej kastrację aborcyjną - ona jest w ciąży (jeśli naprawdę było czuć ruch płodów - bo kotka z ropomaciczem może także wyglądać jak ciężarna) - za niedługo urodzi kociaki. A te czeka raczej marny los, z półdzikiej kotki będą prawdopodobnie uciekające przed ludźmi kociaki, które w czasie gdy zacznie się przełom jesieni i zimy będą miały dopiero koło 2-3 miesięcy. O ile nic złego nie stanie się im wcześniej - nie dorwie ich drapieżnik, nie zachorują na choroby zakaźne, nie ulegną wypadkowi - jako zupełnie bezbronne maluchy zostaną na zimnie i deszczu. Możliwe że urodzone i ukryte w jakichś krzakach.
Kastracja kotki w ciąży jest trudna moralnie - ale warto nie ulegać pierwszym emocjom, tylko przemyśleć sprawę na spokojnie. Los kociaków urodzonych na dworze, szczególnie z takich koteczek (nieufnych wobec ludzi), a już szczególnie urodzonych "na zimę" naprawdę w większości przypadków jest bardzo przykry
I tak je czeka śmierć, tyle że zdążą się nacierpieć.
A bywa i tak że kotka zmuszona rodzić sama, gdzieś w krzakach - umiera w strasznych cierpieniach jeśli poród nie przebiegnie gładko. Nie jest to szybka i bezbolesna śmierć, wręcz przeciwnie
Bywa że kociaków kilka się urodzi a kotka i tak porodu nie przeżyje, maluchy wtedy umierają wiele godzin z głodu i rozpaczy. Natura dla kotów wolnożyjacych nie jest łaskawa. Przeżywają najsilniejsi, najsprytniejsi i mający wielkiego fuksa.
Oraz ci którym pomogą na czas ludzie.