Bilans pierwszego kociego dnia na "wolności".
Ta wolność nieco wymuszona, po prostu zwiały mi z kociego pokoju rano, do pracy spóźniona byłam, trochę swoje koty i psa znam, wiedziałam, że się nie pozabijają. Nie spodziewałam się jednak kociego armagedonu.
Lista psikusów jest duża:
-zafajdane wszystkie kocie posłania - podejrzewam, że maluchy po prostu tak były zaaferowane zabawami, starszymi kotami, zrzucaniem z półek bibelotów i wyglądaniem przez okna, że nie zdążyły dobiegać. I tak wszystkie kocie skrzynki z posłanakami zostały równo potraktowane kupą, w tym jedną rzadką
- przewrócone krzesło na którym wisiało pranie, pranie zasiusiane
-zjedzony prawie w całości naleśnik (suchy), folia na szczęście nie ruszona
-powywalane z regału książki
i kulminacyjnie wywalona cała sterta prania z suszarki na fontannę, zamoknięte pranie + drewniana podłoga = napuchnięta i ciemna drewniana podłoga
-kłótnia z bratem o powyższe pranie oraz zasadność obecności kocich tymczasów w domu
Za karę koty dostały areszt łazienkowy do końca świata
Z plusów, całkowicie oswoiły sie z psem.