Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
marzena81 pisze:Wiem, my w Polsce też mamy wiele potrzebujących zwierząt, ale mamy również sterylizacje na koszt miasta, programy, które wdraża się wśród mieszkańców wsi i miast, żeby uświadamiać ludzi, że zwierzę to nie zabawka i nie rzecz, mamy różnego rodzaju lokalne instytucje i fundacje, mamy schroniska. A przede wszystkim mamy wielu ludzi w Polsce, którym nie jest obojętny los zwierząt.
marzena81 pisze: Przeglądając Internet natknęłam się jedynie na schronisko prowadzone przez siostry Sandrę i Anicę Sambralio, znajdujące się w Zagrzebiu, ponad 4 godziny drogi od Gradaca. Jest to schronisko tzw. No kill, czyli takie gdzie zwierzak może przebywać bez limitu czasowego. W innych schroniskach zwierzęta, przypuszczalnie głównie psy usypiane są po 60 dniach. Założycielki schroniska często miewają kontrole, zabierano już im zwierzęta i umieszczano w innych schroniskach, wszystko za przyzwoleniem i na oczach lokalnych polityków, także jest ciężko
FarciKot pisze:Inicjatywa interesujaca, tylko moze zostawic Anglikom pole do popisu skoro juz sie tym zajęli. Oni sa w tym naprawde dobrzy. W Polsce bezdomnych potrzebujacych kotów mnóstwo. Swoim nie nadażamy z pomoca.
FarciKot pisze:Nie wiem w jaki sposob Anglicy doszli do tak małej populacji ale niewiele im to dało, bo teraz nie odaptuje sie tam kotów wolnożyjacych czy ze schronu, tylko kupuje rozmnozone przez przedsiebiorczych.
Nie wiem czemu ten proceder istnieje, czy adopcjie w Anglii sa tak trudne, czy bardzo drogie, czy tych kotów naprawde tam nie ma. Ale wiem, ze popyt stwarza podaz. W Anglii kot jest trudnodostepny to prezedsiebiorczy natym zarabiaja. W Niemczech podbnie tam tez Polacy koty wywoza by sprzedac.
Szczerze naprawde jesli mam jakis wolny grosz, czy w jakikolwiek inny sposob moge pomoc to wole pomoc POLSKIEMU kotu, ktorych u nas mnóstwo niz przeznaczac kase na koty w Chorwacji.
I nie, nie jestem rasistka, ale dopki polskich kotów sie nie ogarnie, dopoki w Polsce jest jak jest uwazam, ze nie ma, co sie brac za chorwackie. Trzeba liczyc siły na zamiaru. Najpiew zrobic porzadek na swoim podwórku, wtedy mozna wziąsc sie za pomoc innym.
FarciKot pisze:Inicjatywa interesujaca, tylko moze zostawic Anglikom pole do popisu skoro juz sie tym zajęli. Oni sa w tym naprawde dobrzy. W Polsce bezdomnych potrzebujacych kotów mnóstwo. Swoim nie nadażamy z pomoca. W Anglii natomiast ich nie uswiadczysz. Anglicy u siebie nie maja czego wyłapywac, kastrowac leczyc niech robia to w Chorwacji. UK populacja kotów do tego stopnia została zmniejszona, ze przedsiebiorczy Polacy wywoza z Polski zwykłe dachowce i rozmazaja tam by sprzedac po 60 Funtów.
Tak, tak Polak potrafi. Nie wiem w jaki sposob Anglicy doszli do tak małej populacji ale niewiele im to dało, bo teraz nie odaptuje sie tam kotów wolnożyjacych czy ze schronu, tylko kupuje rozmnozone przez przedsiebiorczych. Tak patrzac na Anglie człowiekowi nasuwa sie takie pytanie czy kastracja ma sens? Bo moze kiedys bedzie tak jak w Angli wolnozyjacego nie uswiadczymy za to czarny rynek kotami dobrze sie kreci.
Jedni od ust sobie odejmuja, poswiecaja swoj czas by wykastrowac kota inni dzieki temu robia szmal na kotach. Takie błedne koło.
Moze zamiast wydawac na kastracje wolnizyjacych bajonskie sumy przeznaczyc je na leczeniei dokarmianie. Leczyc i dawac domy.
Tak tylko teoretyzuje, bo jak sie dowiedziałam, co Polacy wyprawija w Anglii to poprostu zwatpiłam w to wszystko. Kotów na wywoz nie biora oczywiscie wolnozyjacych, szkoda kasy na oswajanie, leczenie. Biora od polskich rozmnazaczy zdrowe, w domu odchowane, oswojone. OLX i inne portale ogłoszen pełne.
Nie wiem czemu ten proceder istnieje, czy adopcjie w Anglii sa tak trudne, czy bardzo drogie, czy tych kotów naprawde tam nie ma. Ale wiem, ze popyt stwarza podaz. W Anglii kot jest trudnodostepny to prezedsiebiorczy natym zarabiaja. W Niemczech podbnie tam tez Polacy koty wywoza by sprzedac.
Szczerze naprawde jesli mam jakis wolny grosz, czy w jakikolwiek inny sposob moge pomoc to wole pomoc POLSKIEMU kotu, ktorych u nas mnóstwo niz przeznaczac kase na koty w Chorwacji.
I nie, nie jestem rasistka, ale dopki polskich kotów sie nie ogarnie, dopoki w Polsce jest jak jest uwazam, ze nie ma, co sie brac za chorwackie. Trzeba liczyc siły na zamiaru. Najpiew zrobic porzadek na swoim podwórku, wtedy mozna wziąsc sie za pomoc innym.
Chikita pisze:Zgadzam się z FarciKotem, ale o programach, które wymieniasz tutaj:marzena81 pisze:Wiem, my w Polsce też mamy wiele potrzebujących zwierząt, ale mamy również sterylizacje na koszt miasta, programy, które wdraża się wśród mieszkańców wsi i miast, żeby uświadamiać ludzi, że zwierzę to nie zabawka i nie rzecz, mamy różnego rodzaju lokalne instytucje i fundacje, mamy schroniska. A przede wszystkim mamy wielu ludzi w Polsce, którym nie jest obojętny los zwierząt.
Nie są wystarczające aby pomóc psom czy kotom, ponieważ jest ich za mało na problem bezdomności i unikania tej bezdomności. Z boku to się może tak wydawać, że co rusz nowa fundacja, fajne akcje zachęcające do pomocy i adopcji, tymczasy i faktycznie problem nie jest tak duży jak się wydaje, ale jest ogromny. Ludzie na wsiach jak żyją w swoich rdzennych przekonaniach, że pies to struż na łańcuchu, a kot to ma myszy łapać tak żyją dalej.
Schroniska na pipidówkach to nie są schroniska, a miejsce tymczasowe do czasu eutanazji- wg mnie w większości przypadków te zwierzęta miałyby o stokroć lepiej na wolności. Co innego schronisko w mieście, a co innego na zapomnianym pipidówku, którego nawet nawigacja nie znajdzie.
Jest multum fundacji, ale ile z nich naprawdę pomaga, a ile idzie do własnej kieszeni ? Co rusz ogłasza się nowa. Ja na konta nawet zaprzyjaźnionych fundacji nie przelewam nawet grosza wolę kupić karmę czy leki. Opłacę zabieg, ale tylko jeśli zobaczę historie choroby. Może to nieludzkie, ale mam pewność, że moje pieniądze nie zostaną roztwronione na coś co jest zbędne czy nie pójdą do własnej kieszeni.
Jestem pewna, że tam też jest dużo ludzi chętnych do pomocy i pomagają, ale o tym nie mówią, ale Polska sto lat za murzynami zaczyna ogłaszać jak to dba o zwierzęta i chce pomóc, ale co z tego skoro to pic na wodę ? To wszystko robią wolontariusze w większości za swoje pieniądze, swój czas i nie raz kosztem swojego życia prywatnego.
Erin pisze:Popieram inicjatywę. Dwa razy w roku to za mało. A południowcy ogólnie jakoś w temacie ciachania nieuświadomieni lub niechętni. Co rusz czytam jakieś relacje z wakacji, o tym, że ktoś znalazł psa lub kota w pilnej potrzebie i chce go zabrać do Polski. To tutaj roboty nie umniejszy.
ASK@ pisze:Mogę podnieść tylko. Doskonale rozumiem temat. Mam to na co dzień w miejscu zamieszkania, gdzie każdy ma głęboko w poważaniu dobro zwierząt. Taki mały lokalny grajdołek-piekiełko.
milva b pisze:Zapytam przyjaciółkę z Niemiec, która prowadzi dom tymczasowy dla piesków przywożonych z Kanarów, Majorki, Hiszpanii czy Portugalli, czy ona zna jakąś niemiecką kocią fundację, która przyłączyłaby się do pomocy.
marzena81 pisze: Dziękuję z całego serca
milva b pisze:Zapytam przyjaciółkę z Niemiec, która prowadzi dom tymczasowy dla piesków przywożonych z Kanarów, Majorki, Hiszpanii czy Portugalli, czy ona zna jakąś niemiecką kocią fundację, która przyłączyłaby się do pomocy.
milva b pisze: Ja tam uważam, że pomoc się należy wszystkim zwierzętom na świecie, niezależnie od kraju, w którym mieszkają.
Użytkownicy przeglądający ten dział: agatela, Chanelka, Halina50, kasiek1510, misiulka, raksa, Vi i 562 gości