Witam wszystkich na forum. Założyłam tutaj konto , ponieważ od trzech dni jestem opiekunem dwumiesięcznego kotka , znalezionego na ulicy. To dwumiesięczny maluch z kocim katarem, wymazany farbą olejną. Mam już kilka kotów, podrzutków i jedną znajdę, ale były i są zdrowe. Najrozsądniej było go zostawić, ponieważ KK jak wiadomo jest zarażliwy. Wiedziałam jednak że to maleństwo czeka śmierć
. Zawiozłam go do weta. Został odrobaczony po raz pierwszy, podano mu leki, antybiotyki. Jest u mnie, odizolowany od reszty ferajny. Przemywam mu oczki, ma ciepły i mięciutki pokój w domu babci. Wczoraj zaczął jeść. Dziś jak weszłam to miałczał i domagał się głaskania, mruczał
. Nie ma ochoty na zabawę, ale mógł by być głaskany godzinami chyba
. Weterynarz chwilowo leczy go bezpłatnie jeszcze przez tydzień. Dał mi kontakt do grupy wolontariuszy szukających domków dla kotów ale jak na razie jest cisza. Zdaję sobie sprawę, że znalezć domek dla takiego malca i to chorego nie jest łatwe i powstaje pytanie...co dalej ? Mąż ma trochę pretensje że postąpiłam nierozsądnie, bo ten kotek może zarazić nasze koty. Ale nie wiem czy spokojnie bym spała wiedząc że on tam został taki
Potrzebuję informacji od osób mających styczność z tą chorobą. Ile trwa leczenie, czy można jakoś sprawić po wyzdrowieniu czy kot jest nosicielem? Czy można zaszczepić kota już po KK na KK? Może coś więcej się dowiem od weta na następnej wizycie... Maleńki zaczął jeść. Nosek sie jeszcze zupełnie nie odetkał, ale nie ma takich gili brzydkich już. Jest chudy, kości kręgosłupa wbijają się w ręce przy głaskaniu. Widzę że jest lepiej, tylko troszkę się boję tego jak już będzie dobrze i będzie mógł opuścić miejsce w którym jest...na ile jest możliwe że zarazi moje koty?