Czy może być gorsze życie dla kota, niż bycie kotem ulicznym... i to w Sosnowcu?
Wraz z 3 koleżankami podjęłam się troski o koty troszkę drugiej kategorii, koty wolno żyjące. Fundacje chętnie pomagają schroniskom, słodkim bezdomnym istotom, natomiast często miłość do kota uwarunkowana jest jego przymilnością. Najgorzej mają te, które jawnie nas nie lubią Jesteśmy niezrzeszone, poza sterylkami od miasta i czasem pomocą jakiejś fundacji przy maluchach, jesteśmy skazane na siebie... no co tu mówić, jest ciężko. Mamy mnóstwo serca, uporu, wkładamy w to cały wolny czas i środki, ale to ciągle mało. Brakuje nam sprzętu i karmy by móc pomagać lepiej. Każdy kto łapał kiedyś koty czy maluchy na zabiegi czy leczenie wie jakie to trudne zadanie. Prosimy raptem o drobniaka i posłanie prośby dalej. Wszystko zostanie udokumentowane fakturami i przykładnie rozliczone.
http://www.zrzutka.pl/dzikisosnowiec
P.S. Jestem tu nowa i proszę o przeniesienie posta do bardziej odpowiedniego miejsca jeżeli by się okazało, że to jest nieodpowiednie