Witam wszystkich po mniej więcej miesiącu od ostatniego posta.
Wieści mam na szczęście dobre.
Śrubce skurcze jeszcze się zdarzały w ciągu tego miesiąca, ale tak małe, że prawie nie warte uwagi. Zakładamy, że mogą się przydarzyć jeszcze w przyszłości (ostatni był tydzień temu), ale takiej "jakości" i w takich odstępach czasu jak teraz - są do zaakceptowania i przez nas i przez kota
W międzyczasie w lewym uchu Śrubki pojawiły się brązowo i czarne grudki, które mogły, ale nie musiały, być objawem świerzba. Podawaliśmy przez 21 dni Oridermal, dziś kończymy kurację. Zanim Oridermyl jednak, pobraliśmy wymaz - nie wykazał żadnych bakterii ani grzybów. Od dziś nie podajemy już jej żadnych leków, ale oczywiście będziemy ją wnikliwie obserwować.
Z innej beczki - choroba Śrubki doprowadziła niestety do pojawienia się syndromu falującej skóry u Luny miał na to pewnie wpływ także fakt, że wykazywaliśmy wzmożone zainteresowanie drugim kotem, ignorując trochę potrzeby Luny). Radziliśmy sobie z tym odwracając uwagę Luny od problemów Śrubki i bawiąc się z nią gdy tylko występowały objawy ZFS (strach przed własnym ogonem chowanie się po kątach, dzikie biegi, przerażony wzrok itd). Teraz, gdy Śrubuś czuje się dobrze, Luna także przestała miewać ataki paniki - wychodzi na to, że Luna jest najlepszym dowodem na to, że Śrubka jest już prawie zdrowa
Wciąż nie wiemy co Śrubce było, może było to zapalenie ucha wewnętrznego spowodowane atakiem bezobjawowego a zatem nieleczonego świerzba? Może zapalenie ucha zewnętrznego? Może zapalenie połączone z osłabieniem i brakiem witamin? Nie mamy pojęcia i nie mamy żadnej diagnozy. Ale najważniejsze, że to nie guz czy inne problemy z mózgiem. I najważniejsze, że jest dobrze. Jest nawet lepiej niż było przed chorobą, bo Śrubka ma więcej energii i większy apetyt
Rozbrykała się jak szalona, tłucze Lunę niemiłosiernie, dlatego czasami dostaje ode mnie wodą ze spryskiwacza - czego nie odważyłabym się zrobić wcześniej, bo każdy przestrach kończył się atakiem!
Mamy nadzieję, ze ataki jako takie (minus te maleństwa, których pojawienie się od czasu do czasu dopuszczamy) już się nie pojawią. Jednak jeśli wrócą, będziemy walczyć! Jesteśmy w stałym kontakcie z przemiłą Panią neurolog, więc w razie czego natychmiast pakujemy kota w kontener i wio do Wrocławia.
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie kciuki oraz w szczególności dziękuję Blue i Anji za porady. Nie dałabym sobie rady bez tego forum i bez Waszego wsparcia i pomysłów.
Mam wielką nadzieję, że kiedyś ktoś trafi na ten wątek, ktoś kogo koteł będzie mieć podobny problem - obejrzy filmiki, przeczyta konwersację i zyska nadzieję, że może to jednak coś innego niż wskazywany przez wszystkich weterynarzy guz mózgu = wyrok śmierci. Bo z przypadku Śrubki płynie jeden wniosek - nie można się poddawać!
Jeszcze raz, bardzo Wam dziękujemy!~