Witajcie!
Przede wszystkim chciałabym przeprosić jeśli dodaję temat nie tam gdzie trzeba i proszę o przeniesienie w razie czego. Czytam od dawna, ale zarejestrowałam się dopiero teraz, także nie jestem do końca obeznana z tematem postowania.
Śrubka to kot 7-letni, do tej pory okaz zdrowia. Kot niewychodzący, sterylizowany, z nami od maleńkości. Karmiony Catz Finefoodem, Mac'sem i innymi polecanymi karmami (do tego suche Porta21, ale staramy się powolnymi krokami zredukować suche do zera). W domu z drugą, 6,5-letnim kotką.
Od kilku dni ma niepokojące ataki/skurcze, nie wiem jak to nazwać. Oczywiście pojechaliśmy do weta praktycznie od razu zaopatrzeni w filmik pokazujący jeden z ataków, który szczęśliwie udało się nam nagrać. Wet bardzo się zaniepokoił, stwierdził jednak, że najpierw poda zastrzyki przeciwzapalne i przeciwbólowe, bo może to problem ze stawami, z jakimś urazem mechanicznym, czy coś w tym stylu. Zbadał oczywiście obie lewe nogi, podał zastrzyk i oznajmił nam z marsową miną, że jak to nie pomoże, to konieczny będzie rezonans głowy kota.
Po podaniu pierwszej dawki - w poniedziałek - kot jakby poczuł się lepiej, atak zdarzył się jej tylko dwa razy, do tego bardzo minimalny i to podczas zabawy, wydawało się jakby po prostu źle stąpnęła. Pojawiła się nadzieje, że może nie będzie to jednak nic poważnego a jedynie uraz mechaniczny, do zaleczenia. Niestety rano, we wtorek znowu się wywróciła z powodu skurczu (kot podkurcza oba lewe nogi i ma w związku problemy z utrzymaniem równowagi). Mieliśmy nadzieję, że to dlatego, że przestawał właśnie działać lek, jednak z dnia na dzień jest coraz gorzej mimo kolejnych dawek leku. Umówiliśmy się już na rezonans, w piątek do Kliniki Psa i kota dr Niedzielskiego. Wszyscy polecali dr Wrzoska, jednak tam najbliższy termin to wrzesień, jeśli objawy będą postępować, kot do września nie przetrwa.
Jutro zrobimy też pełne badanie krwi (poprzednie, robione trzy miesiące temu, przy okazji ściągania kamienia były w porządku).
Ogólnie rzecz biorąc, jestem przerażona tą sytuacją, nie wiem jak kotu pomóc i pęka mi serce. Kotka poza tym je normalnie, pije, bawi się, tuli, chodzi i skacze. Skurcze raczej nie występują podczas chodzenia, nie przechyla ją na boki, nie kuleje, nie znosi ją na żadną ze stron. Nie jęczy, nie miauczy, nie skamle, po każdym ataku, idzie swoją drogą, ewentualnie dosypia jakby nic się nie stało. To co zwraca moją uwagę, to ewentualnie częstsze lizanie lewych nóg (tych, które obejmuje skurcz), nasilające się tuż po ataku. Wygląda to jakby kota była zdziwiona tym co się z nią dzieje i próbowała to naprawić lizaniem "niedziałających" kończyn.
Nie wiem co jeszcze mogłabym powiedzieć, żeby wyklarować sytuację, proszę pytać, w miarę możliwości odpowiem.
Czy ktoś z Was spotkał się z takimi atakami? Czy ktoś mógłby mi jakoś pomóc?Obejrzałam miliony filmów w necie, przeczytałam setki artykułów i wpisów na forach, nic nie wygląda tak jak u mojego kota.
Na grupie facebookowej - o kotach merytorycznie - jedna z forumowiczek napisała, że tak zaczęła się u jej kota padaczka. Czy to możliwe? Ataki w ogóle padaczki nie przypominają. Wyglądają bardziej jak pojedyncze skurcze, kot nie traci świadomości, nie ślini się, nie wywraca. Bardzo się boję, że to jednak może być padaczka, ale wciąż mam nadzieję, że może to coś innego, uleczalnego.
Linki do filmików na youtube - trzy nagrane przeze mnie ataki:
https://youtu.be/pQ8BsyOamOUhttps://youtu.be/8xr8zOW8a5Yhttps://youtu.be/vb0XsF0pvMUPrzepraszam za wielki znak wodny na środku filmu, musiałam na szybko ściągnąć coś do cięcia, jeśli przeszkadza w diagnozie poszukam czegoś lepszego.