Szóstka... I kolejny :/

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt sie 25, 2017 14:33 Re: Dwa kociaki...Balbina w DS. Drugi......

gnój będzie się smażyć :evil:
i gnoje rodzaju żeńskiego :evil:
ale kotom to nie pomoże :(
Obrazek
Obrazek

MalgWroclaw

Avatar użytkownika
 
Posty: 46713
Od: Czw paź 15, 2009 17:39
Lokalizacja: Wrocław, stolica Śląska :)

Post » Pt sie 25, 2017 14:45 Re: Dwa kociaki...Balbina w DS. Drugi......

:201416
wilber, czytam wątek od początku.
Współczuję Ci, nie wiem, co doradzić.
:201436
Biedne zwierzaki wśród tych .................. "ludzi". :(
:cat3: Kot. Nie dla idiotów!

Gretta

Avatar użytkownika
 
Posty: 34274
Od: Wto lip 18, 2006 12:53
Lokalizacja: "wesołe miasteczko" ;-(

Post » Pt sie 25, 2017 15:15 Re: Dwa kociaki...Balbina w DS. Drugi......

Prawnie zwierzę jest rzeczą, jeżeli uważa, że należy do niego, czy do sąsiada, to nic nie mogę zrobić, nawet nakarmić, zaniedbania mu nie udowodnię, bo nie mam jak.
Może tym razem okociła się na posesji księdza, bo przez ten tydzień stale ją tam widzę, zastanawia mnie tylko dlaczego siedzi pod bramą a nie z małymi, po porodzie powinna chyba częściej być z małymi w gnieździe, nie wiem, nie znam się, nigdy nie miałam do czynienia z ciężarna kocicą.
Nie mogę już bardziej zaogniać sytuacji i tak się zrobiło nieprzyjemnie.
Nie mogę jak widać nawet nic zrobić cichcem, bo czeka czuwa i leci z donosem.
Zachowam sobie te cytaty i może na koniec roboty powiem księdzu tak prywatnie i od serca.
Ale bardzo wątpię czy dotrze, Biblia to taka fajna ściąga do pisania kazań, gdyby takie słowa powiedział biskup, odnośnej diecezji a jeszcze lepiej arcy, to wtedy może by dotarło, jako przykaz odgórny. Coś nad czym warto się zastanowić a może i zastosować, bycie po linii to profity.
Ja naprawdę nie mam już żadnych złudzeń co u przeważającej większości przedstawicieli tej instytucji jest ważne i do czego się stosują.
Przepraszam wszystkich, którzy mogą się w jakiś sposób poczuć urażeni tym stwierdzeniem, ale takie są moje wnioski z kilkunastoletniej pracy.

Balbina - Kama już po pierwszym szczepieniu, termin był odroczony, bo się po zmianie domu trochę rozkichała i oczka się pogorszyły i było pięć razy dziennie zakraplanie.
Teraz już dobrze, waży ponad 2 kg :D i kocha swojego rudego kolegę, trochę go tą swoją miłością i chęcią zabawy maltretuje, ale ogólnie jest dobrze.
Obrazek



Mico (*)

wilber

Avatar użytkownika
 
Posty: 1272
Od: Pt lis 05, 2010 22:47

Post » Pt sie 25, 2017 17:18 Re: Dwa kociaki...Balbina w DS. Drugi......

To może tak ku pokrzepieniu serc, ze są też księża mający serce. Ksiądz Jacek z Ośrodka Caritasu w Bieszczadach dokarmia 80 kotów, które mu ludzie podrzucają na teren ośrodka https://pomagam.pl/120zwierzat
Obrazek

Ewa.KM

 
Posty: 3765
Od: Śro mar 20, 2013 23:32

Post » Pt sie 25, 2017 18:14 Re: Dwa kociaki...Balbina w DS. Drugi......

To mnie w ogóle nie pociesza. Interesuje mnie za to, kiedy nie wyrobi z taką gromadą
Obrazek
Obrazek

MalgWroclaw

Avatar użytkownika
 
Posty: 46713
Od: Czw paź 15, 2009 17:39
Lokalizacja: Wrocław, stolica Śląska :)

Post » Pt sie 25, 2017 19:14 Re: Dwa kociaki...Balbina w DS. Drugi......

Juz nie wyrabia. Dlatego poprosił o pomoc w kastracji. Stąd ta zbiórka i wolontariusze.
Obrazek

Ewa.KM

 
Posty: 3765
Od: Śro mar 20, 2013 23:32

Post » Pt sie 25, 2017 21:23 Re: Dwa kociaki...Balbina w DS. Drugi......

.
Ostatnio edytowano Czw sie 30, 2018 8:58 przez madrugada, łącznie edytowano 1 raz
Aktualny wątek Noliny: viewtopic.php?f=46&t=216241

madrugada

Avatar użytkownika
 
Posty: 7796
Od: Pon maja 18, 2009 12:01
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt sie 25, 2017 23:40 Re: Dwa kociaki...Balbina w DS. Drugi......

Przepraszam za formę, w jakiej to napiszę, ale naprawdę nie chce mi się silić na delikatność.

Ja myślę, że i ksiedzu, i tym jego strazniczkom parszywej moralności zwoje się w mózgach przepaliły. Bo jak to tak - tak niewiele trzeba, żeby kotce po porodzie trochę w trudnym życiu ulżyć? Tylko trochę empatii, trochę pieniedzy na karmę i trochę czasu, żeby jedzenie wyłożyć? A ona tak od razu biegnie za samochodem? Czyli naprawdę głodna jest?

To może oni złymi ludźmi są, skoro nikt wcześniej tego nie widział, nie pomógł ani nawet nie pomyślał? Ale nie, jak to tak oni mogliby być złymi ludźmi? Nie, nie, po trzykroc nie! To niemożliwe jest! To ta obca wariatka coś wymyśla, to ona zła i głupia jest, odwieczny porządek burzy. A kotka sobie poradzi. A jak nie, to trudno, widać taka wola boska. Oni są na pewno w porządku.

PS
A żeby nie było tak antyklerykalnie - zdarzyło mi się kiedyś w domu akurat nieobecnych w tym czasie rodziców przyjmować po koledzie księdza, który na wzmiankę o tym, że mnie daleko do kościoła katolickiego, odpowiedział, że jemu to nie przeszkadza, ba, nawet ma przyjaciela ateiste. Bo dla niego najważniejsze jest to, czy ktoś jest dobrym człowiekiem, a nie to w co wierzy lub nie.

Tundra

 
Posty: 3290
Od: Śro sie 27, 2014 9:32

Post » Sob sie 26, 2017 0:21 Re: Dwa kociaki...Balbina w DS. Drugi......

no do miauwy nędzy - na ulicy też jej nie możesz nakarmić ? w Konstytucji nie ma zakazu karmienia zwierząt na terenie publicznym. Poza tym - Ty wcale nie karmisz tej kotki, zostawiasz karmę dla jeży , które są pod ochroną i przed zimą wymagają dopasienia.
Długo tam jeszcze będziesz ?
Podaj mi , proszę, na priv lokalizację, bo przyszedł mi do głowy zwariowany pomysł. Jeśli dobrze kojarzę, są to tereny "grzybne". Mam na Fb sporo znajomych koto- i grzybolubnych. Pewno mogliby ciut zboczyć z trasy i ostentacyjnie, przy ulicy, nakarmić wynędzniałą kotkę.

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 15073
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob sie 26, 2017 7:13 Re: Dwa kociaki...Balbina w DS. Drugi......

izka53 pisze:ostentacyjnie, przy ulicy, nakarmić wynędzniałą kotkę.

Żeby się to potem na kotce nie odbiło :(
Obrazek
Obrazek

MalgWroclaw

Avatar użytkownika
 
Posty: 46713
Od: Czw paź 15, 2009 17:39
Lokalizacja: Wrocław, stolica Śląska :)

Post » Sob sie 26, 2017 8:17 Re: Dwa kociaki...Balbina w DS. Drugi......

Wilber :1luvu:
Wiem, że takie wirtualne wsparcie to niewiele,
ale wiedz, że nie jesteś osamotniona!

Dokarmiałabym kotkę nadal,
poza "posiadłością" pana księdza,
i raczej jednak w ukryciu.
Ona ma tam tylko Ciebie...
Obrazek

violet

Avatar użytkownika
 
Posty: 4581
Od: Pon sty 07, 2013 17:17
Lokalizacja: koło Torunia

Post » Sob sie 26, 2017 12:42 Re: Dwa kociaki...Balbina w DS. Drugi......

Chyba bym powiedziała "spokojniutko" że przemyślałam sobie rozmowę i dopóki tu jestem a kocica chodzi głodna to będę dokarmiać, a ksiądz niech się przy najbliższej modlitwie Pana Boga zapyta czy na pewno Mu się podoba jak ktoś nie zauważa że Jego "pomniejsze" stworzenie cierpi z głodu i do tego zabraniania dać mu jeść dla swojego widzimisię, i czy początkowe 'uczynki miłosierdzia co do ciała' są Jego zdaniem wobec ludzi dobre a wobec zależnych stworzeń złe. A jak księdzu wstyd że jego zwierzaka obcy karmią, to najprostsze wyjście - niech go karmi do syta sam, w zakupie karmy mogę pomóc.

Ewentualnie pojechałabym w razie negatywnej reakcji stwierdzeniem że ksiądz Tischner miał dużo racji mówiąc o ludziach którzy stracili wiarę po kontakcie z własnym proboszczem i że dotąd wydawało mi się że bycie księdzem powinno iść w parze przynajmniej z DĄŻENIEM do bycia dobrym człowiekiem.

Może pójście na ostateczne udry, a może coś by jednak trafiło. No ale zależy co jest do stracenia i żeby się to nie odbiło na kotce...

[btw - argument koronny niektórych, czyli "czyńcie sobie ziemię poddaną" - niech sobie poczytają to: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/IE ... rzeta.html - jest z odniesieniami do katechizmu]
Kicia ? - 09'96 ['] Czarnulka 1.06.97 - 24.12.08 ['] Myszka 26.05.96 - 4.06.11 ['] Mrówcia 05/06'13-13.03.16 ['] Szarusia Agatka ? - 7.02.2018 ['] Kicia Liza 04/05'2000 - 29.05.2018 ['] Pusia '06/'07? -11.10.22 [']
Taki mały kot; taki wielki brak......

włóczka

 
Posty: 1376
Od: Sob kwi 25, 2009 16:43
Lokalizacja: miasto prządek / miasto zalewajki ;-)

Post » Sob sie 26, 2017 13:06 Re: Dwa kociaki...Balbina w DS. Drugi......

Dzięki za wsparcie, mam doła jak Rów Mariański.
Dzięki Iza za chęci, ale nie chcę go już rozdrażniać w temacie kotów, nie wiem jakie są w nim pokłady wredoty, a wygląda na to, że spore, nie chce, żeby się to w jakikolwiek sposób odbiło na zwierzęciu.
Kotka do obcych nie podejdzie, ale błyskawicznie zorientowała się, że jestem źródłem pokarmu i nie stanowię wielkiego zagrożenia, myślę, że jeszcze z tydzień dwa, jakby pozwolono mi ja karmić mogłabym ją zwyczajnie złapać w ręce.
No ale....
W ukryciu nie mam jak ją nakarmić, to co robiłam do tej pory wydawało mi się, że robię dyskretnie. Ta......
Wieś to właściwie ulica z pojedynczym szeregiem domów po jednej i po drugiej stronie ulicy, posesje przylegają do siebie ściśle, za domami pola i kawałek dalej las i las.
Naprzeciwko plebani trzy domy należą do czołowych czekistek. Nie ma żadnej bocznej uliczki, załomka muru, gdzie byłabym niewidoczna z czekistowskich okien.
Karmiąc na widoku daję mu do zrozumienia, że mam w du*pie to co do mnie mówi, prowokuję go do odwetowych działań.
Nic na tym nie zyskam, choć miałabym wielką ochotę tak zrobić, losu kota nie polepszę, a może nawet pogorszę, zacznie nam bruździć w pracy, już zaczyna.
Nic takim działaniem sensownego nie osiągnę, poza własną satysfakcją zagrania mu na nosie.
Kotka jakoś przeżyje beze mnie, żyje już tam trzy lata, polować ma na co, jakieś resztki może gdzieś też dostaje. Gorzej, że wiem, że ksiądz sypie trutkę na myszy, a skojarzenie trutka = zatruta mysz = śmierć kota, jest skojarzeniem zbyt abstrakcyjnym.
Najbardziej martwi mnie los maluchów, to, że prawdopodobnie te też mają nikłe szanse na przeżycie, o ile w ogóle jeszcze żyją.
Nawet jeżeli przeżyją do jesieni, to nie wiem czy przetrwają zimę, one nie mają tam żadnego sensownego schronienia przed zimnem. Zabudowania gospodarcze na obu posesjach to ruiny, jedna gorsza od drugiej, wiatrem podszyte, dachów to tak w połowie już nie ma, strach nawet wejść, bo nie wiadomo kiedy się zawali.
Schronienie to żadne, a z wcześniejszych rozmów wynikało, że nigdzie indziej kotka nie jest wpuszczana. Reszta pomieszczeń zdatnych do użytku jest zamykana.
Teraz sobie wyrzucam, że może powinnam się ugryźć w język przy wcześniejszej rozmowie, ale naprawdę nie powiedziałam nic takiego, sam wtedy zaczął ten temat, stwierdziłam tylko fakt, że może niepotrzebnie kocięta tak umierają i może ksiądz pomyślałby o sterylizacji kotki, normalne zdanie, nie sądziłam, że tak straszliwie urażę tym jego przewielebne katoego.
To jest jakaś taka buraczana mentalność : moje i bedzie jak ja chce, nikt się mnie do mojego nie bedzie wtrancał.
Mimo, że nie przepadam za ludźmi tak ogólnie, to naprawdę staram się być miła i życzliwa, każdy kto chce może wejść do kościoła, zobaczyć sobie co robimy, zapytać się o to co go interesuje, oprowadzę, opowiem, choć czasem trwa to długo a mi szkoda czasu.
Więc nie wiem skąd ten nieżyczliwy front i donosicielstwo.
Może już tak po prostu mają, a może uważają, że stanowię jakąś konkurencję dla ich relacji z księdzem, osobistością we wsi, przyjechała skądś i się panoszy.
Nie wiem już o co im chodzi, ale istotą problemów nie są koty, jako takie.
Zdaję sobie sprawę, że w ich rozumieniu to ja się bezpodstawnie czepiam, przecież u nas na wsi źle nie majo, tak było, jest i będzie i tak jest, bo tak być powinno i już.
Ale nie jestem już w stanie nawet przed sama sobą usprawiedliwić tym rozumieniem braku empatii i spokojnego patrzenia na głód i bezsensowną śmierć stworzeń.
I nie rozumiem postawy, gdzie zwrócenie uwagi na taki stan rzeczy wywołuje oburzenie i agresję wobec osoby która na to zwraca uwagę z jednoczesnym kompletnym pominięciem nawet cienia próby zastanowienia się nad tym czy może w tych słowach jest jakieś ziarnko prawdy, coś nad czym warto się zastanowić.
Ja przecież nikomu nie mówię, że kot ma być w domu, łóżku, na stole.
Ale jak już masz to zwierzę to zapewnij człowieku : żeby nie było głodne, żeby nie marzło, żeby nie cierpiało, żeby się nie rodziło niechciane.
Czy to taki problem postawić budkę, dać miskę jedzenia, wodę w upał ?
Tylko to trzeba zauważyć, że zwierzę jest głodne, spragnione, że cierpi i z tym widzeniem jest problem.

Włóczka, kot jest do łapania myszy, nie ten to inny. Myślałam o rozmowie, ale z nim nie ma spokojnej rozmowy.
Jeżeli ktoś nie postrzega zwierzęcia jako istoty czującej, mającej swoje prawa, potrzeby, nie ma zrozumienia, że każde istnienie należy szanować nie tylko i wyłącznie świeżo poczęte, to żadne słowa z żadnej Księgi nie pomogą.
Obrazek



Mico (*)

wilber

Avatar użytkownika
 
Posty: 1272
Od: Pt lis 05, 2010 22:47

Post » Sob sie 26, 2017 13:25 Re: Dwa kociaki...Balbina w DS. Drugi......

A nie ma tam nauczycielki, biblioteki, wrażliwych dzieci? A moze to jest temat dla Uwagi TWN? Nie konkretny przypadek ale tak ogólnie "Stosunek kościola katolickiego do zwierząt' domowych" w świetle nauczania soboru czy encykliki papieża Franciszka? Mam znajomego redaktora w TVN. Może zapytac czy by nie chcieli poruszyc tego tematu ?
Obrazek

Ewa.KM

 
Posty: 3765
Od: Śro mar 20, 2013 23:32

Post » Sob sie 26, 2017 13:55 Re: Dwa kociaki...Balbina w DS. Drugi......

Ale ja nie rozumiem tej nagonki ze strony duchownego - przecież pomaganie zwierzętom to, można powiedzieć, naśladowanie Boga. A czy Chrystus nie powiedział, że mamy naśladować Boga? (np. Łk 6, 36) Oczywiście Chrystusowi chodziło w tym konkretnym przypadku o miłosierdzie wobec ludzi, ale tutaj mam jeszcze parę cytatów ze Starego Testamentu, które pokazują stosunek Boga do zwierząt.

I to jest dość dziwne, bo Stary Testament to miejscami lektura "hardcorowa" (wojny, przemoc; tacy wtedy byli ludzie, i odpowiednio do ich poziomu odzywał się Bóg, i tak nie podobało się wtedy, że zakazane zostały ofiary z ludzi). A jednak w ST jest dużo o troskliwości Boga wobec zwierząt.

„Sprawiedliwość twoja – jak góry Boże, Prawo twoje – jak głębina niezmierna! Panie, pomagasz ludziom i zwierzętom” (Ps 36, 7)

„A Pan rzekł: Ty żałujesz krzewu rycynowego, koło którego nie pracowałeś i którego nie wyhodowałeś; wyrósł on w ciągu jednej nocy i w ciągu jednej nocy zginął, a Ja nie miałbym żałować Niniwy, tego wielkiego miasta, w którym żyje więcej niż sto dwadzieścia tysięcy ludzi, którzy nie umieją rozróżnić między tym, co prawe, a tym, co lewe, a nadto wiele bydła?” (Jon 4 10-11)

„Lwięta ryczą za łupem i domagają się żeru od Boga. (..) Oto morze – wielkie i szerokie, gdzie roi się od płazów bez liku, małych i wielkich zwierząt.(...) Wszystko to oczekuje od ciebie, abyś im dał pokarm w swym czasie (PS 104, 21. 25. 27)

Nie wiem, czy do czegoś się to przyda w tej konkretnej bulwersującej sytuacji - raczej tak ku ogólnemu pokrzepieniu serc zacytowałam. W znaczeniu, że według mnie Bóg popiera ochronę zwierząt. Więc jeśli ktoś w Boga wierzy i zwierzętom pomaga, to może go to podnieść na duchu.

Agnieszka2009

 
Posty: 499
Od: Sob sty 10, 2009 16:57

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 501 gości