Pomału tracę nadzieję na złapanie kociaka.
Przez weekend zostawiłam klatkę zablokowaną, tak, ze nie mogła się zamknąć, jedzenie ze środka zniknęło. Już się ucieszyłam, nastawiłam łapkę, najpierw złapał się dorosły kocur, bardzo agresywny, miałam problem z wypuszczeniem go, tak się rzucał. Wieczorem złapała się młoda kuna, która z kolei chciała mi odgryźć palce i to tyle, dzisiaj nic.
Wczoraj na noc też zablokowałam klatkę i zostawiłam jedzenie, zniknęło.
Dzisiaj wyjeżdżając też tak zostawiłam.
Na posesji teraz nikogo nie ma, ktoś tam będzie mieszkał z końcem tygodnia. Tak, jak poprzednio wszystko było pozamykane na cztery spusty, tak teraz właściciel wyjeżdżając w poniedziałek zostawił otwartą bramę, wszystko może tam wejść, psy, lisy....
Łapka stoi cały czas w tym samym miejscu w dawnej stajni, czy chlewie, nie mam możliwości żeby siedzieć tam cały czas, sprawdzam średnio co godzinę, półtorej, to jest kawałek od kościoła, muszę podjechać samochodem, albo rowerem.
Nie wiem co wyjada przynętę, ale coś wchodzi w nocy i wyjada, niestety to może być
wszystko tę karmę, którą zostawiałam małemu też mogło zjeść cokolwiek.
Zastanawiam się, czy to błękitne ptaszę, co kosiło mówiło prawdę, ze widziało kociaka.
Jutro chce zostać dłużej, ale za długo też nie mogę, maksymalnie do 21, potem muszę wracać ogarniać to żywe, co już jest w chacie.
Nie mam możliwości siedzenia tam w nocy, ani podjechania, to jest 85 km.
Zastanawiam się nad opcją zostawienia na noc aktywnej łapki, pojechałabym wtedy wcześniej rano.
Jak bardzo jest to niebezpieczne dla ewentualnego złapanego ? Zakładając, że miejsce jest w miarę bezpieczne, schowane i na pewno ani człowiek, ani pies nie wejdzie.
Wejść może coś, co się przedostanie strychem znad stodoły, musi się wspiąć, albo coś, co przedostanie się szparą pod drzwiami.
Złapany kić to dziewczynka, Kaczuszka Balbinka. Jest przesłodka jak lukier z miodem i bezą i bitą śmietaną. Jest dokładnie w moim typie cwanej łobuziary. No po prostu do schrupania, biega kręcąc pupcią jak kaczuszka. Poza tym jest jamochłonem, potrafi pochłonąć każda ilość żarcia, s*a wprost proporcjonalnie do ilości pobieranej. W klatce robi nieziemski kipisz.
W sobotę zrobiłam przemeblowanie i wypuszczam ja na pracownię jak jestem. Klatki pilnuje jak bulterier posesji, na początku w ogóle nie chciała z niej wyjść, do drzwiczek i koniec, nawet wędka nie pomagała, teraz już wychodzi, ale wystarczy stuknąć miską i natychmiast wraca. Mruczy od dotknięcia, jakby miała włącznik.
Pochłania dziennie około 400 g żarcia, nie wiem gdzie jej to się mieści, ale rośnie niemalże w oczach, niesamowicie się zmieniła przez te 11 dni.
Dzisiaj udało mi się przyjechać , tak, żeby zdążyć przed 20 i podjechałam z nią do weterynarza, dostała odpchlacza i pomału zaczynamy odrobaczanie, na razie pastą przez trzy dni, za tydzień dostanie coś silniejszego na tasiemca. Nie chce od razu, bo pasożytów ma na pewno sporo, boję się, żeby jej nie zaszkodziło zbyt gwałtowne odrobaczenie.
Książeczka założona na : Kaczuszka Balbinka.