Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
wilber pisze:Pożyczyłam z fundacji klatkę łapkę, ale sytuacja się coraz bardziej komplikuje.
Dzisiaj się dowiedziałam, że wraca właściciel posesji, nie wiem czy na chwile tylko, czy na dłużej już.
Pójdę jutro porozmawiać, nie mam innej opcji już, albo mi pozwoli postawić łapkę i zabrać kociaka, albo mnie pogoni w pi*du i nic już na to nie będę mogła poradzić. Jutro się pewnie rozstrzygnie.
Fundacja zaproponowała, ze jak będą problemy to oni mogą interweniować, ale z całym szacunkiem i wdzięcznością za pomoc, ja tej opcji nie widzę.
Jak miałaby wyglądać taka interwencja ?
Malutki kociak zabunkrowany gdzieś na posesji, niewidoczny. Facet powie, że u niego kotów nie ma, bez nakazu nie musi wpuszczać nikogo, a nakaz na podstawie czego ?
A nawet jakby weszli, to i tak kociaka nie zobaczą.
Jak mu ściągnę na głowę fundację, to się błyskiem kociaka pozbędzie raz na zawsze, a my będziemy mieli dokumentnie przesrane.
Maluch jest, nie widzę go, ale karma znika.
Albo się zgodzi, albo nie i nic nie będę mogła zrobić, na zamieszkana posesję z łapką bez zgody nie wejdę, są granice możliwości działania.
Czuję bezradność.
wilber pisze:Mam zgodę na ustawienie łapki i zabranie malucha jak się złapie, jeżeli się złapie.
wilber pisze:Mogę wziąć małego, pod warunkiem, że nie ruszę dużych. Taki układ, albo żaden.
wilber pisze:to co robię jest bez sensu, za chwile będzie to samo.
teraz czuję, że to bez sensu, tak naprawdę, nie zrobiłam nic, jeden, czy dwa koty, to kropla w oceanie potrzebujących.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Jaga_17 i 288 gości