» Nie lip 16, 2017 13:23
Re: DT na cito. Dwa kociaki umieraja z głodu.
Może napiszę po kolei, na tyle na ile mogę na publicznym forum, żeby było jaśniej.
To jest posesja Bardzo Ważnej Osobistości w tej wsi.
Załatwiałam tę prace od wiosny i byłam na tej posesji dwa razy, raz widziałam tam kotkę, to było może w marcu, kociąt żadnych wtedy nie było. Podpytałam i dowiedziałam się, że, ot przyszła, że mieszka w stodole, że nie jest całkiem dzika, do domu nie jest wpuszczana, dokarmiana też nie, bo myszy musi łapać.
Teraz jak przyjechałam już do pracy byłam tam raz, zobaczyłam kociaki, kotki teraz już nie widziałam.
Zagadałam, Osobistość rzucił im kawałek kiełbasy, małe rzuciły się na kęs, bijąc się między sobą.
Osobistość stwierdził, ze czasem im rzuca, bo to zabawne i że prawie zawsze wygrywa ten biały ( ten co siedzi w klatce obecnie). Pokazał mi to jak zabawną scenkę, bo mówiłam, że lubię koty.
Na drugi dzień, zanim zdążyłam poruszyć temat, dowiedziałam się, że Osobistość wyjechał na miesiąc, może dłużej. Widok maluchów walczących o kęs, nie mógł mi wyjść z głowy, zastanawiałam się, czy mają co jeść i co się z nimi dzieje.
Postanowiłam sprawdzić i udało mi się wejść na posesję, no i okazało się to, co się okazało, czyli, że głodują.
Nie jest problemem, że zabiorę te koty, ich nikt nie chce i nikt się ich losem nie interesuje, problemem jest, że kręcę się dookoła zamkniętej posesji Osobistości, jestem obca, przez to zwracam uwagę natychmiast, posesja jest w środku wsi. Pani (ja czyli) zamiast siedzieć w kościele i pracować szwenda się wokół płotu wieczorami nie wiadomo za czym. Ksiądz jak wróci z wakacji zrobi mi kęsim. Trudno, korzystam, że jego też nie ma, zanim wróci i mu doniosą i będzie chryja mam nadzieję, że oba już złapię.
Może to co pisze wydawać się przesadą, ale dla tych ludzi to abstrakt i nieprawdopodobne, że się czaję pod płotem, bo łapię obcego kota, żeby go zabrać do weterynarza.
Tu nie koty są problemem, że je zabieram/zabiorę, ale CO LUDZIE POWIEDZĄ/POMYŚLĄ to się liczy przede wszystkim.
Koty może szlag trafić, to naturalna selekcja, to nie jest ważne, ale ważne co pomyśli Kowalska z chałupy naprzeciwko. Ważne co pomyślą o pani z kościoła, że ksiądz jakieś podejrzane towarzystwo sprowadził, co się szwenda zamiast pracować i ucierpi na tym księdzowa reputacja i dlatego ksiądz zrobi mi kęsim.
Muszę to robić maksymalnie dyskretnie, a z racji lokalizacji się nie daje. Dlatego nie mogę paradować z klatkami łapkami, pięcioma kontenerami, ani siedzieć tam dłuższy czas.
Mogłabym odpuścić, nie miotać się i nie narażać się i nie stwarzać problemów w pracy, ale sumienie mi nie daje, widziałam jak reagują na jedzenie i to jest naprawdę GŁÓD. Nie robiłabym tego, gdybym nie miała przekonania, że jest to absolutnie konieczne i że albo je zabiorę, albo umrą. One nie są jeszcze w stanie same się wyżywić.
Mico (*)