Pierdziele, jaka jestem wściekła na siebie, durna pała, kretynka ze mnie.
Dopiero wróciłam, jeden jest, drugiego niestety przepłoszyłam i nie wiem, jak będzie z jego złapaniem.
To jest posesja jak na patelni w środku wsi, nie ma jak dyskretnie, tam cholera nawet płyty chodnikowe maja oczy i uszy. Czekałam trzy godziny aż się uspokoi trochę, przestaną sprzątać, łazić, jeździć, przez płot nie było dzisiaj szans, sobota to nie jest dobry dzień. Wywabiłam je do furtki, ale furtka od strony ulicy, zamek stary udało mi się uchylić, wyszły, podstawiłam kontenerek, w kontenerku żarcie, mniejszy wszedł, większy też chciał, to uchyliłam kratkę, to mniejszy wyszedł, większy wszedł, mniejszy też chciał, ale większy go nie chciał wpuścić. Wywabiłam mniejszego za furtkę, chciałam go złapać i dołożyć do większego i dupa, zaczął wrzeszczeć na pół wsi, nie byłam przygotowana na taki wrzask, instynktownie rozluźniłam uchwyt, to odwinął się i uciekł i to ten mniejszy, słabszy, kulawy.
Wychodzi moje dyletanctwo, trzeba było zgarnąć mniejszego, jak już był, większego zostawić, nakarmić i zgarnąć w poniedziałek, albo iść do samochodu po drugi kontener i próbować od razu w drugi i nie łapać do ręki
Nie chciałam już tak paradować przez wieś z kontenerami, pomyślałam , ze się uda dwa do jednego, durna pała, trzeba było robić tak, jak pierwsza myśl.
Już wiem, że mam przerąbane, Jak księdzu wróci z wakacji to mu doniosą, może nawet szybciej, chryja będzie jak nic. A przez moją durnotę muszę łapać jeszcze w poniedziałek i kto wie, czy na klatce łapce się nie skończy, tylko jak ja dyskretnie postawić.
Gdybym nie była taka durna, byłoby już po sprawie a tak wszystko utrudniłam.
Nie zostawiłam mu jedzenia, z premedytacją i świadomością, że jutro będzie głodował i ze dzisiaj prawie nic nie zjadł, może w poniedziałek głód wygra ze strachem i wejdzie, chce wziąć pieczonego kurczaka na przynętę.
Czy takie przepłoszone kocie mam jeszcze szanse złapac na kontener ?
Martwię się też, bo w piątek zostawiłam im jedzenie na styropianowej tacce i część tej tacki też jest zjedzona, nie wiem, czy to nie zatka im jelit, nie pomyślałam, w zyciu nie przyszło mi do głowy, ze kot z głodu może zeżreć styropian.
Zjadły na bank, kawałków nigdzie w pobliżu nie było, tacka dała się ugryźć i pachniała jedzeniem, one nie żrą, one pochłaniają w mgnieniu, wszystko co ma zapach jedzenia, mniejszy próbował zjeść kamyk na który spadła kropla sosu z saszetki.