Przepraszam, ze mnie nie ma, ale ostatnio mam takie bóle głowy, ze mi oczy wypadają, zmęczenie + stres + zatoki.
Mam taką jedną sprawę, która spędza mi sen, pomogłam komuś znajomemu bardzo istotnie, ktoś pomoc przyjął, po czym odwrócił się na pięcie i zostawił mnie z problemem, który sam wygenerował. Obawiam się, że może będę musiała wnieść sprawę do sądu. Za żywota nie spodziewałam się tego po osobie.
Drugiego kociaka nie ma, znowu mam sobie do zarzucenia, kolejny na moje sumienie.
Ten co jest nie nadaje się do stajni, to pierdoła.
Namieszałam z płcią, jak tylko mogłam, najpierw dojrzałam, że to kotka i takie wici poszły w świat, potem jednak coś mnie tknęło, wykoncypowałam, że to jednak kot wnętr.
W końcu podjechałam z owym do weta, bo za chwilę zobaczyłabym trzecią płeć.
Wetka wymacała, kocur, żaden wnętr, ale jajeczka mikrunie, prawie, że ich nie widać.
Ja mam w pamięci jaja moich kotów, Maluda w tym wieku miał wielkości fasoli jaśka, to to mi na kotkę bardziej pasowało.
Już więcej nie będę sama określać, nawet jakby jaja
biły po oczach.
Wąsiatą też zabrałam, jeszcze raz dobrze określić, czy aby na pewno baba, baba.
Wąsiata jesssu jaki to jest czort w kociej skórze. Wsadzona z tamtym do jednego kontenerka postawionego na stole u wetki zdążyła mu spuścić manto.
Kocham tego czorta
Ona sie tak bezczelnie patrzy a potem gryzie
Matka czarna po sterylizacji, to jest z kolei absolutny koci anioł, to zwierze da z sobą
zrobić wszystko, mierzenie temperatury, zastrzyki, ona nawet nie piśnie, nie drgnie,
jest tak wdzięczna za każdego głaska, ona nie może wrócić z powrotem na poniewierkę i głód, po prostu nie może.
Jej potrzebny dom wychodzący, spokojny, ona jest idealna dla starszej osoby, to kot, który jest, ale jakby go nie było, nie niszczy, nigdzie nie skacze.
Po zabiegu pierwsze co to wylizała młode.
Rozpytajcie proszę czy ktoś nie chce takiego miłego stworka.
Dowiozę pod próg, gdzieniebądź.
To nie jest stary kot, ale ona jest bardzo zniszczona życiem i porodami, dogadałam z fundacją sterylizację u mojej wetki, jakoś tak czułam, ze mogą być problemy i będę potrzebować mieć lekarza obok. Miała jajniki obrośnięte ogromnymi cystami i wciąż jeszcze mleko, mimo, że już nie karmiła i nie było tego widać na zewnątrz.
Jest ogólnie słaba, mimo odkarmienia i bardzo dobrze, ze tyle odroczyłam zabieg, miała problem z wybudzeniem się. Jak dojdzie do siebie trzeba ją bardziej przebadać.
Ubrana w kaftanik grzecznie w nim chodzi, nawet nie próbuje zdejmować, nie buntuje się przed żadnym zabiegiem.
Potrzebuje kilku wizyt kontrolnych, wczoraj byłyśmy na kroplówce.
Zdjęcia już jej zrobiłam wcześniej, jeszcze przed zabiegiem, mam nadzieję, że jutro głowa odpuści mi na tyle, żeby wymyślił mi się jakiś tekst i wrzucę jej ogłoszenia, może być u mnie jeszcze miesiąc, rachunek za grzanie w pracowni mnie zje, ale nie wystawie jej na wieś. Po jednym dniu przegłodzenia przed zabiegiem znowu się trzęsła nad miską.