Tosiek/Kubuś to chyba taki typ, co to je a nie tyje
Nieekonomiczny taki. Trudno przerobić na poduszkę, albo dywanik
Teraz gorsze wieści.
Matka kociaków nie złapana. Jest dzika i przerażona, facet próbował ją dzisiaj łapać w rękawicach, nie wiem jak długich, grubych, ale dłoń i przedramię ma zmasakrowane, naprawdę mocno go pogryzła. Po raz drugi zresztą. Jest w porządku, bo złego słowa nie powiedział.
Zostaje chyba tylko klatka łapka, ale czy się uda. Ja nie mam już jak łapać, ona przychodzi o różnych porach, ja już tam nie będę jeździć do wiosny.
Martwię się też, bo zaczęło się zimno, czy o tej porze nie jest już za późno na sterylkę, nie chcę jej zrobić krzywdy, jak się raz złapie, drugi raz już nie wejdzie.
Cholercia zeszło mi za długo ze wszystkim, ale musiałam mieć wolną klatkę i chwile czasu.
Jestem zła na siebie, ale wszystkiego nie przewidzę, nie sądziłam, że ona jest taka dzika, wszystkie były mniej (Kania), lub więcej (cała reszta) oswojone, a przynajmniej spokojne.
Coraz bardziej się skłaniam do wersji, że Czarną Matkę ktoś tam wywalił, że kiedyś może miała dom i to raczej dobry dom. To chyba niemożliwe, żeby kot tak sam z siebie był taki ufny, spragniony człowieka, w gospodarstwie ich nie oswajają jakoś specjalnie, nie głaszczą.
Ona pojawiła się tam z kociątkiem, czyli tą Matką piątki, młoda wyrosła już pod stodołą i jest dzika.
Matka Czarna w nowym domu w ogóle nie chce wychodzić, nie podchodzi nawet do drzwi.
Ech....nie wiem co teraz robić, czekać do wiosny, czy łapać ?
Może watek taki założę, jacyś bardziej doświadczeni może doradzą