No i znowu zrzuciłam cały wątek Kociątku na głowę
Napisać, że się cieszę, to nic nie napisać. Ty wiesz, że jestem przeszczęśliwa, że sprawy się rozwiązują, tak jak się rozwiązują.
Żeby jeszcze ta ostatnia się dopięła, za co trzymam ogromnie
Mówiłam
Pani, Pani, że nad tymi kotami to dobre duszki fruwają i musi być wszystko oki
.
A tak na poważnie, to dziękuję ci tysiąckrotnie za Twój wysiłek włożony w całą akcję, za starania, opiekę, ogłoszenia i przemiłe rozmowy
.
Za cierpliwość do szczochów, choć momentami było ciężko.
Tosiek i Koźlarek mieli farta jakich mało, w czepku urodzeni, normalnie.
Różne są
Raje na świecie, są
Raje podatkowe, są
Rajstopy, tym dwóm udało się załapać do kocich
Rajów Dziękuję Ci za wpisy na wątku, no i w ogóle za całokształt
Akcja z Fryderykiem to był koszmar
, ale z własnego doświadczenia wiem, że w takich chwilach człowiekowi czasami wyłącza się racjonalne myślenie.
Opowiadałam Ci o Gacku, też go rozpoznałam w czarnym potrąconym kocie i ryczałam klęcząc na chodniku przed kamienicą w której mieszkałam, zanim przechodząca trzeźwo myśląca kobieta nie poradziła mi, żebym może najpierw sprawdziła w domu, bo może to inny kot.
Jak już lotem błyskawicy wspięłam się na swój strych to w drzwiach powitał mnie zaspany Gacuś.
Dopiero jak się uspokoiłam i ponownie zeszłam na dół, żeby tamtego zdjąć z chodnika, to zobaczyłam, że oprócz koloru jest inny niż Gacek, a brak oka jest wynikiem wypadku, Gacuś przecież ma oczodół operowany, zaszyty i dawno zabliźniony. Jakoś w pierwszej chwili tak się wkręciłam, że ten fakt zupełnie umknął mojej uwadze.
Może gdybyś teraz ze spokojem obejrzała tamtego kota, też dostrzegłabyś różnice, musiał być bardzo podobny z podobnym ułożeniem plamek a w takiej chwili człowiek nie mierzy dokładnie rozstawu plamek, przez łzy też niewiele widać.
Gdzieś tu na forum w podpisach mignęły mi dwa koty, a zwłaszcza jeden z identyczna maską na pysiu jak mój Krówciński, w takich okolicznościach pewnie spojrzałabym na maskę i już dalej nie patrzyła.
Ale dość o tym, bo aż mnie ciarki przechodzą na wspomnienie tamtego dnia.
Jeszcze info na temat wiejskiej matki kociaków. Wczoraj miałam ją przywieźć na sterylkę, wszystko szło dobrze, kotka została złapana i dziesięć minut przed tym zanim zdążyłam podjechać i zapakować ją do samochodu zwiała z transportera.
Sytuacja prawie niemożliwa, mam transporter z solidnymi metalowymi drzwiczkami zamykanymi na taki pionowy zatrzask ze sprężyną, otwiera się naciskając takie wystające
dupsy jednocześnie z góry i z dołu. Jak ona to otworzyła nie mam pojęcia. Właściciel mówi, że zamknął drzwiczki solidnie, zresztą w tym transporterze woziłam wszystkie poprzednie, zawsze zamykał solidnie.
No nic, dobrze, że zwiała na swoim terenie, mam nauczkę, że żadne zamknięcie nie jest w 100 % bezpieczne i każde może się otworzyć, albo raczej zostać otwarte sprytną łapką.
Transporter został na wsi, w środę jadę znowu, może uda się ją złapać.
Jest pół dzika, mocno pogryzła i podrapała właściciela podczas wsadzania do transportera, mimo to będzie łapał jeszcze raz, jak nie da rady, to klatka łapka.
Całe szczęście, że oni bardzo chcą ją wysterylizować, bez ich współpracy nie miałabym szans połapać tych kotów.
Klatka w pracowni na przetrzymanie czeka, fundacja pokryje koszty, tylko złapać ją trzeba, mam nadzieję, że jakoś sobie z nią poradzę z przetrzymaniem.