Donoszę, że wszystko zgodnie z planem.
Kociaki są u mnie, są śliczne, dwie krówki i jeden kremowy burasek w drobne ciapeczki z białym. Krówki też maja fajnie ułożone plamki, bardzo ciekawie, jeden ma czarne serduszko na białym przodzie.
Na oko zdrowe, zarobaczone pewnie, jak wszystkie stamtąd, ale ogólnie w niezłej kondycji, zasługa pewnie czarnej, która je wszystkie wykarmiła i odchowała.
Jak tylko wypuściłam w pracowni wszystkie poleciały ją ssać
Apetyt dopisuje, jedzą
liczby nieprzeliczby, na pięć kotów poszły dzisiaj dwie puszki po 400 g, duże opakowanie białego serka i cztery żółtka a jeszcze późna kolacja będzie
Jutro jadą do ser_Kociątka, tam i z powrotem mam ponad 400 km.
Chciałam coś więcej i wcześniej napisać, ale padłam, potwornie zmęczona jestem, dzisiaj odjechałam po południu i musiałam na chwilę się położyć, czego nigdy nie czynię, muszę być, albo bardzo chora, albo skrajnie zmęczona.
Za wpłaty i pomoc rzeczową serdecznie dziękuję
FarciKot, Irlandzka Myszka, milva b
Dzięki sponsoringowi mogą jechać po lepsze życie.
ser_Kociatko też się dokłada.
Bez tej pomocy nie dałabym rady ich uratować.
Ze swojej strony dorzucam koszt benzyny i 24 puszki fioletowego 400g.Buchersa na początek, wiem, że to karma taka średnia, ale przy tej ilości
bardzo żartych gąb wybrałam ilość kosztem jakości. W poniedziałek muszę jeszcze iść z czarną babką do wetki, bo cosik mi się nie do końca podoba, więc też koszty i tak trochę cienko się robi, no i tak pomyślałam o Buchersie.
Zdjęcia miałam dzisiaj porobić, powysyłać, powstawiać, ale normalnie mnie zmogło i nic z tego nie będzie.
O dwóch , które zostały też myślę, może coś się wykroi, tylko muszę się zmobilizować.
W piątek we dwójkę z kolegą przestawialiśmy tumbę od bocznego ołtarza, bo ksiądz sobie wymyślił jakąś bardzo ważną mszę, ciężkie to jak diabli, za ciężkie dla mnie, ale chcieliśmy już wracać i nie było kogo poprosić o pomoc. Podnosiłam na przedramionach, dzisiaj mam je we fioletowe cętki i coś mi chrzęstło w kręgosłupie i boli, a dopiero co przeszedł mi ból po naciągnięciu czegoś tam w biodrze, jak wywinęłam orła z drabiny.