Lisek vel Wasilij ❤ ['].........
Bezbrzeżny smutek...
Lisu - najdzielniejszy nasz wojownik!!!
Walczył z cukrzycą i wygrał. Remisja choroby nastąpiła dzięki niezwyķłej opiece naszej wolontariuszki Kariny ❤, dzięki nadzwyczajnej opiece weterynaryjnej cudownych lekarzy: Pana doktora Bartłomieja Kurosza ❤ i Pani doktor Katarzyny Wach ❤ z @Klinika Weterynaryjna Bartłomiej Kurosz w Gorzowie Wlkp, dzięki wirtualnej mamie Justynie ❤, dzięki wujkowi Kubie ❤ i dzięki Wam, przyjaciołom ślepaczków! ❤
Niestety nowotwór, który zaatakował ucho środkowe, nie pozostawił Liskowi żadnych szans
Do końca cieszył się życiem i pokazywał jakie cuda może zdziałać miłość. Miłość Kariny...
Oto jak pożegnała naszego bohatera:
Pusty dywanik, na którym codziennie przesiadywał,
smutny fotel pozostawiony sam sobie - juz nie ugnie się pod ciepłym biało-czarnym futerkiem…
Napoczęte flakoniki i pudełka po medykamentach, porozrzucane gaziki.
7 brudnych talerzyków, bo może na coś jednak się skusi, może lepiej się poczuje.
Miseczka z woda zabarwiona na czerwono.
Dziesiątki plamek krwi na podłodze.
Podążam jego ostatnimi śladami.
Futerko na kanapie i kocyku zebrać zewsząd by się chciało, by raz jeszcze poczuć delikatny puszek, który opatulał wystające już kosteczki.
Wzrokiem mimowolnie go wypatruję, wszak w powietrzu nadal unosi się zapach jego choroby.
A on nie drepta do kuwetki, nie zagląda do miseczek, nie wygląda za okno, nie leży tuś obok.
Tak wiele go pozostało, a przecież żegnaliśmy się...
Znów pokazał mi jaki jest dzielny, dostojny i waleczny.
Lecznice obszedł wokół. Powolutku. Zupełnie jakby napawał się słońcem, śpiewem ptaków, otaczającą zielenią.
Każdą cząsteczką swego słabiutkiego ciałka.
Taki mądry. Szedł pewnym krokiem, choć oglądał się za siebie czy jestem tuż za nim.
Usiedliśmy na ławce, słońce rozkosznie świeciło, a on opatulony ulubionym, różowym kocykiem spokojnie leżał w mych ramionach co jakiś czas wąchając wiatr.
Jego spokój zakrada się i do mojego serca, bo jego oczy znów błyszczą, znów widzę to ciekawskie, rozczulające spojrzenie. Czemu nie widzę cierpienia? On już wie. Pierwszy raz od dawna patrzy mi prosto w oczy bez bólu i otępienia.
Teraz i ja wiem, że już czas.
Odprowadzam moje puchate szczęście, pobiegł tak szybko…Niebywale szybko. Czy zobaczył tam wysokie trawy zielone, łąki rozległe, drogi bezkresne, które tak ukochał?
Wraz z jego odejściem całe niebo płacze rzęsiście. Zmywa nasze łzy, okrywa nas swoimi.
Puszorek czerwony dla ciebie, smyczka czerwona dla mnie. Kiedyś znów utworzą komplet...
Dziękuję przyjacielu za wspólny czas, za wyprawy, spacery, towarzystwo i radości których nam przysporzyłeś.
Płaczemy za tobą, tęsknimy, kochamy cię.
Lis, Lisu, Lisek, Lisio, Witali, Witalis, Wasili, Wasilja, Wasijlana.
Nigdy nie zabraknie Cię w naszych sercach.
W dniu wczorajszym pożegnaliśmy naszego kochanego Liska. Nowotwór nie dawał za wygraną. Ostatecznie to Lisek wygrał.
Zwycięzko ruszył za tęczowy most żegnając się z nami i naszym światem. Nasz kochany spoczął w ogrodzie dziadków, pod drzewkiem obok którego spędzał ostatnie dni wylegując się na słoneczku.
Dziękuję za wszystko nasz wspaniały bohaterze!
Był z nami 19 miesięcy.
Musiał pobiec, a jednak... Na zawsze z nami, Lisu!!!!!!!!!!!!!!!!