pomocy, kot wychodzący

Dobry wieczór wszystkim!
Na początku naświetlę może, o kim mowa:
Młody kocur, wiek w granicach półtora-dwa lata, dachowiec, przybłęda. Trochę dziki, łowny, ale oswojony do tego stopnia, że nie przejawia żadnej agresji wobec człowieka i lubi przebywać w domu. Odrobaczony, karmiony dobrze. Mieszkamy na osiedlu domków, więc uznaliśmy, że nie będziemy trzymać kota w domu, ma spory areał ogrodzony do biegania.
Ale to, co wczoraj zrobił, mnie przeraziło. Wychodzę sobie do sklepu, wokół cisza, ciemno, patrzę, a tu trzy koty sobie wysiadują na jezdni. Ulica nie jest mocno ruchliwa, jedynie w godzinach szczytu jest dość spory ruch (wtedy kotek się boi nawet zbliżyć do płotu), ale wzrok mam dobry i z daleka widzę mojego kota. Dzikie uciekają, to wiadomo, ale mój też uciekł, ciekawe czy dlatego, że *ktoś* szedł, czy że *ja* szedłem, a on wie, że robi źle. Do tej pory myślałem, że on się tej ulicy boi, ale chyba jednak sobie przeskakuje i przebiega. Te dzikie, z którymi łazi to raczej nie są kotki: gdyby nimi były, to chodziłyby już ciężarne.
Więc za czym, za kim tak lata? Co w tej sytuacji robić, bo nie chcę, żeby coś mu się stało.
Kastracja? Zamknięcie w domu i kuweta? Da się tak w ogóle z dorosłym kotem? Czy coś innego? Z góry dziękuję za pomoc.
Na początku naświetlę może, o kim mowa:
Młody kocur, wiek w granicach półtora-dwa lata, dachowiec, przybłęda. Trochę dziki, łowny, ale oswojony do tego stopnia, że nie przejawia żadnej agresji wobec człowieka i lubi przebywać w domu. Odrobaczony, karmiony dobrze. Mieszkamy na osiedlu domków, więc uznaliśmy, że nie będziemy trzymać kota w domu, ma spory areał ogrodzony do biegania.
Ale to, co wczoraj zrobił, mnie przeraziło. Wychodzę sobie do sklepu, wokół cisza, ciemno, patrzę, a tu trzy koty sobie wysiadują na jezdni. Ulica nie jest mocno ruchliwa, jedynie w godzinach szczytu jest dość spory ruch (wtedy kotek się boi nawet zbliżyć do płotu), ale wzrok mam dobry i z daleka widzę mojego kota. Dzikie uciekają, to wiadomo, ale mój też uciekł, ciekawe czy dlatego, że *ktoś* szedł, czy że *ja* szedłem, a on wie, że robi źle. Do tej pory myślałem, że on się tej ulicy boi, ale chyba jednak sobie przeskakuje i przebiega. Te dzikie, z którymi łazi to raczej nie są kotki: gdyby nimi były, to chodziłyby już ciężarne.
Więc za czym, za kim tak lata? Co w tej sytuacji robić, bo nie chcę, żeby coś mu się stało.
