na wstępie - moje obecne koty są wychodzące. Więc problem nie jest mi obcy.
greenwich123 pisze:Dzikie uciekają, to wiadomo, ale mój też uciekł, ciekawe czy dlatego, że *ktoś* szedł, czy że *ja* szedłem, a on wie, że robi źle. Do tej pory myślałem, że on się tej ulicy boi,
Uciekł, bo ktoś szedł - i tak powinno być u kota wychodzącego. Ulicy się nie boi, boi się aut, ruchu - w nocy tego nie ma.
greenwich123 pisze:Kastracja? Zamknięcie w domu i kuweta? Da się tak w ogóle z dorosłym kotem? Czy coś innego? Z góry dziękuję za pomoc.
Kastracja na pewno. Są same plusy - kot nie wdaje się w bójki, nie gania poza swoim terytorium, nie kieruje nim wyłącznie testosteron, nie jest w przyszłości narażony na raka jąder - tak, tak - u kotów też występuje), no i NIE ŚMIERDZI . Między bajki należy włożyć, że przestanie być łowny że zacznie tyć, że będzie miał problemy z nerkami. Jeśli ma instynkt łowiecki, to on w nim zostanie, w końcu pozbędzie się tylko jajek, a nie mózgu. Wręcz będzie miał więcej czasu na rozrywki. A gonitwy zapobiegają tyciu. Na nerki chorują głównie koty karmione WYŁĄCZNIE chrupkami, pobierają zbyt mało wody. I nie ma to nic wspólnego z kastracją czy też jej brakiem.
Zamknięcie w domu czasem się udaje, ale nie zawsze. Moich kotów, tu , gdzie mieszkam - nie jestem w stanie zamknąć. Ale, gdybym musiała się przeprowadzić w inne warunki, wiem, że z dwoma byłyby problemy (mam cztery koty
quote="greenwich123"]Nie bije się z kocurami, żadnej mgły na oczach nie widać. Pytam o to, czy to coś da, bo wydaje mi się, że tu nie chodzi o kotkę, tylko o potrzeby stadne (dwa półdzikie przeskakują i go "wyciągają"). [/quote]
koty nie są zwierzętami stadnymi, tylko terytorialnymi. Ale...są badania nad kotami wolnożyjącymi i nie raz zostało zarejestrowane, jak koty spotykają się w nocy, siadają w takim kręgu i po prostu siedzą. Siedzą i
paczą. A potem się rozchodzą.
greenwich123 pisze:Bywa, że kot kastrowany też łazi?
Lazi -ale mniej - nie ma motywacji, myśli. Nie ma popędu, który gna go na oślep, jeśli wyczuje płodną kotkę.
greenwich123 pisze: Tylko zawalczyć muszę i to ostro ze średniowieczno-[b[komunistycznym[/b] podejściem do zwierząt w tym domu.
se wypraszam, pierwsze kastrowane koty miałam w czasie głębokiej komuny
Aczkolwiek ja to nazywam
wiejskim podejściem do kotów,gdzie wieś nie jest miejscem zamieszkania czy pochodzenia, ale jest stanem umysłu
greenwich123 pisze:Po co na badania, przecież ten kot jest zdrowy, drogo itp., wszystko oczywiście z pyskiem na mnie, jakbym coś złego robił, a jeszcze nawet nie wspomniałem o zabiegu. Nic, że ja płacę.
no właśnie to jest ten stan umysłu.Jesteś człowiekiem dorosłym, masz swój rozum, swoje pieniądze - nie musisz się nikomu tłumaczyć ze swojego postępowania. Rozumiem, że dom nie jest Twój - wtedy nie ma co od razu forsować przebywania kota na stałe. Ale pomału...?
zwłaszcza, że wykastrowany nie będzie w domu znaczył, a i z kuwety nie będzie
capić. Jest szansa, że kot po niewielkim
tunningu do zimy zawojuje resztę domowników.
Za co zresztą kciuki trzymam