witam dziękuje wszystkim za rady no wiec tak..
mały wyladal u mnie w czwartek, kiedy nie wiedziałam, że duzy jest chory. Charczał jak się napił wody ale tylko wtedy jak z kranu bezpośrednio ona leciała. W czwartek z rana charczał troche bardziej, wiec w patek jak byłam na szczepieniu terminowym powiedziałam lekarzowi o tym. Ten stwierdził, że kotu nic nie jest i ze tak sie zdarza i zaszczepił mi kota i odrobaczył. Niestety w piatek popołudniu było jeszcze gorzej bo charczał juz czesciej, kapneło mu pare razy z pysia(kropelki wody), a w sobote jeszcze mu na pysiu sie zrobiły takie bańki jakby ze sliny 2 razy - spanikowałam wiec, kota do transporterka i do innego weta. Tu sie okazał ze ma powiekszone wezły chłonne, dostał wiec antybiotyk na 5 dni. W niedziele widzialam ze caly czas lizał sobie siuraka i siedział w kuwecie akurat w tym samym czasie co ja załatwiałam swoje potrzeby, wiec przyuważyłam ze siedzial dłuższa chwile i nic nie zrobił. Poczytałam troche w miedzyczasie o tym, ze szczepienie przy chorobie nie jest polecane i ze moze pogorszyc jeszcze stan zwierzaka, wiec lecialam za kotem do kuwety za kazdym razem. Ostatecznie kiedy sie nie wysikal do poniedziałku, pojechalam do weta znowu, po badaniu moczu i usg pecherza okazał sie ze ma bardzo duzo kryształków struwitów i dochtór powiedzial ze zbieralo sie to od jakiegos czasu juz, stres albo osłabienie przeziebienne mogło to tylko przyspieszyc. Kazał wiec jesc tylko RC URINARY i jakas paste na zakwaszenie, no i przedłuzył antybiotyk.
Nie wiem wiec czy to wina małego - czy nie za szybko ? po 2 dniach pobytu małego duzy juz zachorował, a smieci w pecherzu miał sporo...
Małego przygarnełam z fundacji, został odebrany matce jeszcze wczesniej, podobno nie mógł juz z nia dłuzej byc - złe warunki. W DT był tylko z psami wiec nie miał kto go nauczyc co i jak i jak miał 10 tygodni to trafił do mnie. W sumie to wypuscil go od razu na mieszkanie Pan z fundacji, ktory go przywiózł i tak juz zostało. Wstecznie go nie bede izolowała - konsultowałam to i z wetem i z osobami z fundacji, bo koty teraz "zgłupieja" . Pytałam tez o izolacje małego ze wzgledu na przeziebienie, lekarz powiedzial ze tak czy siak 1,5 dni a juz spedziły razem wiec jesli mały miał sie zarazic to i tak juz po jabkach, wiec nie widzi potrzeby. Mały był szczepiony i odrobaczony, na moje prosbe tez przebadany na FIV (o ile dobrze to napisałam).
Na dzien dzisisjeszy wyglada to tak ze kociaki sie przepychaja i ganiaja po domu, małemu faktycznie brakuje ogłady, nikt mu nie pokazal ze gryzienie moze bolec, staram sie wiec ja to zrobic delikatnie go odsuwajac jak mnie gryzie albo sycząc. Uczyłam tez tak mojego rudzielca jak był mały, bo jego przygarnełam z tej samej fundacji jak miał 3 i miesiace, ale został rozpuszczony przeze mnie jak dziadoski bicz
Duzy troche daje sie wciagac w gonitwy, nie wiem jednak dlaczego momentami kladzie sie na plecach a mały jest na "górze" - zawsze mi sie wydawało, że kladacy sie na plecach kot to oznaka poddania sie drugiemu. Mały go faktycznie troche męczy, skacze, biega, pcha sie dokladnie w to samo miesce co siedzi/ezy duzy. Duzy spi w transporterku bo to jedyne miejsce gdzie małuch go nie moze zaczepiac z kazdej strony, ale zaczal sie pchac od przodu bo on tez musi lezec w transporterku przeciez w tym samym momecie - mimo ze stoja dwa. Sa momenty kiedy duzy miauczy gdy maly go atakuje , ale nie ma jakichs wrzasków czy piszczenia - tylko to pomiaukiwanie i fuczenie przez duzego.
Duzy dostaje wiecej głasków i przytulania i przysmaków itd. Niestety w zwiazku z tym, ze je antybiotyk musze czasem troche na sile mu go dawac, bo juz cwany wie ze masło i smietanka ma w srodku cos i nie zawsze chce wylizac miski. Do tego nospa, ktora w smaku jest gorzka, a daje mu czasem zeby sie rozluznil i sikal, bo co prawda juz posikuje do kuwety ale na zasadzie kropelkowania. Generalnie duzy jest jedynakiem, ale co jakis czas miał kontakt z 2 kotami siostry (moje wizyty u niej, jej u mnie, swieta i urlopy) - spedził tez z nimi ciagiem 2 tygodnie bo ja bylam na urlopie i tam nie było wiekszego klopotu, po 2 dniach fuczenia i walk, koty sie spokojnie dogadały.
Co do obrozy to nie wiem czy to nie ona powoduje ze duzy jest bardziej wycofany i "daje" sie małemu - w sensie ze mu ustepuje czy w lozku czy w transporterku. Dzisiaj w nocy byl natomiast spory postep do duzy przyszedl do mnie jak spalam (wczesniej zawsze spał w lozku ze mna) , chwile polezał , pociumkał mnie po rece (ma tak od malego ze ssa moje przedrapie jakby to był smoczek), co prawda za chwile zwial bo przyszedł maly traktorek ale jednak.
Obroze zdjełam troche na probe i nie wiem czy to po prostu zadziałay juz leki czy faktycznie brak obrozy - ale duzy zrobil sie troche zywszy.
Niestety gryze jeszcze palce ze strachu - duzy ma alergie na drób, a karma RC urinary ma w sobie jakies tam drobiowe dodatki i nie ma co ukrywac ze jest smieciowa jesli chodzi o sklad (duzy jadl orjiena i Taste of wilde). Boje sie wiec, ze wyjdzie mu alergia - drapie sie wtedy w okolicy uszka do krwi, ale lekarz powiedzial ze najwazniejszy teraz jest pecherz i dlatego musi jest RC. Nie ukrywam, że decyzja o przygarnieciu małego zostalaby odsunieta w czasie gdyby choroba Florka wyszla wczesniej.