Miałam kotka z ulicy, Kajtka, który był ze mną trzy miesiące. Weci oceniali jego stan jako dobry. Dopiero się poznawaliśmy, wyglądał zdrowo, nie miał problemów z oddechem. Jeszcze rano się kiział, a potem leżał obok. Wyglądało wszystko ok, chciałam go pogłaskać i wtedy zobaczyłam, że nasiusiał pod sobą, podniósł się i chciał iść, ale tak jakby nie mógł, nogi wlókł za sobą, potem dostał drgawek i duszności. Zadzwoniłam po taksówkę i wybiegłam z nim na dwór. Długo czekałam, dzwoniłam tam kilka razy, prosiłam ludzi przechodzących obok, ale nic i do tego nie miałam jak wezwać nowej taksówki bo nie miałam danych. Dramat. Pojechałam do najbliższego weterynarza, aby go uratować, wciąż miał drgawki. Wet stwierdził, że on już nie żyje. Mi się wydawało, że jeszcze żył więc zabrałam go do kliniki weterynaryjnej kilka kilometrów dalej. Jednak jadąc tam widziałam, że naprawdę jego oczy odpłynęły, na pewno nie żył. W klinice stwierdzili, że to musiał być zator, że być może miał jakąś wadę serca. Bliscy zawrócili mnie z sekcji, żałuję, że jednak nie pojechałam.
Z perspektywy tych wydarzeń :
1. Zadbałam o dojazd (pewna taksówka + alternatywna) o każdej porze dnia i nocy na wypadek jakiegoś zdarzenia
2. Miejsce gdzie w miarę blisko odratują mi kota, mają do tego sprzęt, Twój kotek może w każdej chwili zacząć się dusić
3. Co roczne badania krwi wszystkich kotów
Czy weci zrobili rtg, bo czasem tak diagnozują, a nie robią podstawowych badań. Może jeszcze zrobić dodatkowo usg ? Jakaś dodatkowa diagnostyka?
Z układem oddechowym nie ma żartów, wszystko może stać się w ciągu kilku sekund.
Kilka miesięcy temu inny mój kot Albercik, który był kilka lat, dorosły, trochę dzikusek, uratowany przez Fundację w Radomsku z ulicy, dotychczas zdrowy z wyglądu i wyników, zaszczepiony miał problemy oddechowe, choć mi wydawało się, że to coś od żołądka, że będzie wymiotował. Oczywiście z nim pojechałam do kliniki i tam okazało się, że to duszność i dostał tlen. Zrobili mu rtg, które wykryło dużo płynu w drogach oddechowych i narośl w śródpiersiu. Odessali płyn, dali go do badania i zrobili usg i okazało się, że to chłoniak. Żył jeszcze tydzień na lekach i kroplówkach.
Czy kotek miał szersze badania ?
Wiem, że to ogromny koszt