Kastracja cudzego kota - jak uniknąć przykrych sytuacji

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw cze 22, 2017 20:46 Re: Kastracja cudzego kota - jak uniknąć przykrych sytuacji

Ja miałam wychodzące i to rozumiem. I jak dwa dni któregoś nie było, martwiłam się, szukałam. Ale zwykle wracały. Więc nie dawałam ogłoszeń, czekałam..
I więcej Ci powiem, teraz mam niewychodzące, bo się przeprowadziłam do miasta, to łatwo by mi było powiedzieć, ze wychodzenie jest be.. nie powiem tak, gdybym nadal mieszkała na wsi, nadal było tam w miarę bezpiecznie, to nie wiem jaką decyzje bym podjęła. Na wsi, w tej konkretnej lokalizacji miałam latami szczęśliwe koty, owszem były zagrożenia, ale patrząc na moje siła zatrzymane w domu, to już sama nie wiem, co lepsze parę lat wolności, czy więcej w więzieniu. Tak szczerze. Moje po zamknięciu w domu, już jako dorosłe i jako dorosłe, nauczone wychodzenia, je przygarnęłam, źle to zniosły. Jeden gryzł, drugi całymi dniami, szczególnie latem robił wszytko, by mnie zmusić bym go wypuściła, nie pytaj nawet co... Oba nie rozumiały i nie chciały zrozumieć dlaczego teraz tego nie robię, dlaczego sa w więzieniu . Były sfrustrowane, nieszczęśliwe, agresywne czasem. Kociaka można nie uczyć dworu, ale nawet tu na forum, masz koty które idą do adopcji, jako wychodzące, bo nie każdy się przestawi.. Moje nigdy tego nie zaakceptowały, robią wszytko, by czmychnąć, dwa robią nadal. Tyle ze mieszkam w mieście, to nie mogę ich puścić. Na wsi, nie wiem jakbym zdecydowała.
pwpw
 

Post » Czw cze 22, 2017 20:51 Re: Kastracja cudzego kota - jak uniknąć przykrych sytuacji

Rozumiem Ciebie. Moja babcia miała kotki wychodzące na wsi oczywiście. Nigdy nic się nie stało, krążyły koło domostwa, ale powiem szczerze, ze też nikt na nie większej uwagi nie zwracał czy są czy nie. Oba zostały uśpione w sędziwym wieku z chorobami jakie nie miały związku z ich wychodzeniem. Teraz jednak uważam, że czy wieś czy nie wieś wszędzie takie same niebezpieczeństwa czekają i to i na kotki i na psy. Może jestem przewrażliwiona, ale bardzo bałabym się wypuścić samopas zwierzaka nawet na wsi.
BIL
Obrazek
Kochamy z Bilem wełniankowo u Tulinka https://www.etsy.com/shop/Catluckydog?r ... hDc65H7SOY

Bestol

Avatar użytkownika
 
Posty: 1799
Od: Sob sty 14, 2017 18:20

Post » Czw cze 22, 2017 21:00 Re: Kastracja cudzego kota - jak uniknąć przykrych sytuacji

Ja sama nie wiem, zależy od warunków lokalnych. Wiem, zę to byłoby łatwiejsze dla mnie, zatrzymać w domu. Ale czy to lepsze dla kota z jego punktu widzenia? Szczególnie takiego, który nie umie pogodzić się z zamknięciem w domu? Trzy moje ostatnie to właśnie takie przypadki. Ostatni na świeżo uwięziony. Nie są szczęśliwe, wiedzą że za drzwiami, oknem, jest super świat. I tak czasem myślę, no fakt tu za dużo niebezpieczeństw, nie mogę.. Ale ten kot ma racje, wie że poza domem jest ciekawiej i gdybym ja nim była, to ciekawe co bym wybrała: ryzyko i wychodzenie, czy więzienie i jego brak... Moje koty chcą wyjść, ja im nie pozwalam, zabezpieczam. Ale to nie jest dla mnie tak oczywiste. Może szczęśliwsze są te które żyją krócej, ale wolne? Głupie może rozważania. I nic mi nie dadzą, bo w mieście będą siedzieć w domu, za dużo tu niebezpieczeństw, dróg. Ale nie jestem taka pewna co lepsze byłoby dla nich gdybym mieszkała w w miarę bezpiecznej okolicy.
pwpw
 

Post » Pt cze 23, 2017 8:05 Re: Kastracja cudzego kota - jak uniknąć przykrych sytuacji

Bestol pisze: strasznie trudno ocenić, czy kotek wychodzący ma właściciela czy nie.


To zależy od sytuacji.
Są takie że nawet nie ma co się zastanawiać nad tym faktem i gdy zwierzę wymaga pomocy to jej należy po prostu udzielić. Co z tego że zwierz ma właściciela jeśli jest w widoczny sposób zaniedbany, wygłodzony czy chory?
Albo uległ wypadkowi?

Są też sytuacje inne - tak jak ta opisana wątku. Osiedle domków jednorodzinnych, dużo kotów wychodzących, pojawiają się dwa koty nie wyglądające na zagubione, widać że odwiedzają sąsiednie domy, nie wyglądają na niedojadające - na wszelki wypadek je sobie dokarmiam - bo to mój teren i miskę mam prawo sobie postawić.
Koty to zwierzęta terytorialne, mają swoje rewiry, naturalne jest że te wychodzące czują się jak u siebie także poza ogrodzeniem terenu właściciela - szczególnie gdy u sąsiada też dostają michę.
Nagle chcesz je wykastrować.
Nie przyszło Ci do głowy że mogą być czyjeś.
Dlaczego?
I dlaczego jesteś tak strząśnięta zdenerwowaniem właścicielki kotów?
Rozumiem zdenerwowanie, ale dlaczego aż takie?
I z myślami że lepiej nie pomagać i nie tykać nie swoich kotów.
Przecież wszystko dobrze się skończyło.
Wystarczyło porozmawiać.
Nawet właścicielka kotów, które wykastrowaliście i którą oskarżyliście u weta o zaniedbanie swoich zwierząt - po rozmowie odpuściła i dała spokój.
Oczekiwałyście wdzięczności zamiast jej zdenerwowania?
Wy się możecie denerwować a ona nie?
Nie do końca to rozumiem, prawdę mówiąc.

Skoro właścicielka mieszka trzy domy dalej naprawdę można było przy pewnej dozie chęci upewnić się w temacie właścicielstwa (lub nie) kotów w temacie długo planowanej kastracji. I nie opowiadać wetowi że to takie zaniedbane bidy były - skoro nie były jak sama przyznałaś.
Ale stało się, nie pomyślałyście - to też sama przyznałaś. I już.
Nic złego się nie wydarzyło, po co nadal tyle nerwów i złych emocji?

Chciałyście dobrze, trochę nie do końca wyszło idealnie, ale sprawa zakończyła sie ok. Czasem tak bywa.
Naprawdę oczekujesz że każde Twoje dobre chęci będą budziły zawsze zachwyt wszystkich wkoło?
Tak się nie da.
I chyba nie o to w sumie chodzi.

Blue

 
Posty: 23482
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Pt cze 23, 2017 8:23 Re: Kastracja cudzego kota - jak uniknąć przykrych sytuacji

Blue pisze:Skoro właścicielka mieszka trzy domy dalej naprawdę można było przy pewnej dozie chęci upewnić się w temacie właścicielstwa (lub nie) kotów w temacie długo planowanej kastracji. I nie opowiadać wetowi że to takie zaniedbane bidy były - skoro nie były jak sama przyznałaś.

Nie 3 domy, tylko 10 minut ludzkiego spaceru... I nikt nie opowiadał, że zabiedzone, tylko że się stołuja na danej posesji. Przynajmniej tyle zrozumiałam z wątku.

Na moim osiedlu sporo kotów wolnożyjących zachowuje się jak oswojone. Do każdego mogłabym wezwać ekopatrol, który by stwierdził że właścicielski i zabrał do schronu- ale rzecz jasna nigdy tego nie zrobię, bo i po co- michy mają wystawione w co drugim ogródku (ludzie mieszkający na parterach często wystawiają), okolica może nie idealna, ale 100x lepsza niż schronisko.

Z tego co Bestol pisze, pytały sąsiadów czy koty są czyjeś- kot wychodzący może przeleźć wiele kilometrów, jak daleko mam chodzić i pytać, czy kot nie jest czyjś? W sytuacji stresowej koty rozwijają niesamowitą prędkość i lecą na oślep. Dlatego rozwieszanie ogłoszeń w miejscu znalezienia kota często jest nieskuteczne. Jak daleko wieszać zatem takie ogłoszenia, żeby nie wyszło, że za słabo szukałam? Zresztą rozwieszanie ogłoszeń, czy wrzucanie ulotek do skrzynek też jest często uznawane za śmiecenie, wywieszenie ogłoszeń na olx- za mało, bo nie każdy ma i korzysta z internetu.
Jak zatem szukać właścicieli, żeby było to prawidłowe?

Vombat

 
Posty: 431
Od: Wto gru 08, 2015 12:38
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt cze 23, 2017 9:07 Re: Kastracja cudzego kota - jak uniknąć przykrych sytuacji

Vombat pisze:(...)

Z tego co Bestol pisze, pytały sąsiadów czy koty są czyjeś- kot wychodzący może przeleźć wiele kilometrów, jak daleko mam chodzić i pytać, czy kot nie jest czyjś? W sytuacji stresowej koty rozwijają niesamowitą prędkość i lecą na oślep. Dlatego rozwieszanie ogłoszeń w miejscu znalezienia kota często jest nieskuteczne. Jak daleko wieszać zatem takie ogłoszenia, żeby nie wyszło, że za słabo szukałam? Zresztą rozwieszanie ogłoszeń, czy wrzucanie ulotek do skrzynek też jest często uznawane za śmiecenie, wywieszenie ogłoszeń na olx- za mało, bo nie każdy ma i korzysta z internetu.
Jak zatem szukać właścicieli, żeby było to prawidłowe?


ale po co wymyślać kolejne przykłady, że się nie da, jak się da?
ktoś tu wkładał ogłoszenia i nie było afery, zawsze można wyjaśnić dlaczego taki, a nie inny sposób ogłaszania kota, porozmawiać, że się szuka opiekuna, jest możliwość, że ktoś się i tak wnerwi, ale tak to w życiu bywa,
kobieta od kotów z przypadku Bestol nie mieszkała wiele kilometrów dalej, ogłoszenie do niej nie dotarło, bo go nie zrobiły, odpada więc argument, że kot przeszedł wiele kilometrów, a wywieszanie ogłoszeń nie jest skuteczne,
przecież to logiczne, że w przypadku sporu, kiedy sprawa trafia do sądu badane są okoliczności, lepiej objechać wieś i postarać się powiesić, czy włożyć ogłoszenia do skrzynek, a nie pytać w trzech okolicznych domach,
jest taka możliwość, że gdyby ogłoszenie do kobiety dotarło, nie miałoby miejsca całe to niemiłe zdarzenie, właściwie incydent, bo rozumiem, że sprawa się skończyła, tylko Bestol nie może się pogodzić z tym, że kobieta miała pretensję.
Po 8 latach pobłażliwego ignorowania ZŁA z życzeniami:

Obrazek

Feebee

Avatar użytkownika
 
Posty: 24257
Od: Pon paź 05, 2015 13:22

Post » Pt cze 23, 2017 9:16 Re: Kastracja cudzego kota - jak uniknąć przykrych sytuacji

Mnie się wydaje, ze nie chodzi o to, aby sposoby poszukiwania właściciela kota były prawidłowe, ale o to, żeby były skuteczne.
Obleciałam namierzając niczyje według mnie dwa koty około stu skrzynek pocztowych w okolicy i nikt nie zarzucił mi zaśmiecania. Poskutkowało.
Wystawiając jedzenie dla kotów na terenie własnej posesji jest pewne, że jakiś kot przyjdzie. Potem dwa, cztery, osiem i tak dalej. One sobie przekazują informacje o stołówkach. Potem przyjdzie zima i będą przychodzić zmarznięte koty, a na wiosnę ciężarne, czasem inne chore. Niektóre bezdomne, niektóre ciekawskie. I co wtedy? Jesteśmy w stanie to ogarnąć? Wziąć odpowiedzialność za ich życie i zdrowie? Mamy na to czas, siłę fizyczną i psychiczną, warunki, finanse?
Nie, ja niczego nie proponuję, niczego nie sugeruję. W mini skali tak mam i wiem, że jest to problem, problem narastający.
Trudno mi. I niestety będę zmuszona za moment mierzyć zamiar podług sił, a nie odwrotnie.
Będzie miska w ogrodzie- będzie kot. Kilka kotów. Na razie żadna ustawa ani żaden wyrok sądu tego nie zmieni.
Ostatnio edytowano Pt cze 23, 2017 9:29 przez czitka, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 17870
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Pt cze 23, 2017 9:28 Re: Kastracja cudzego kota - jak uniknąć przykrych sytuacji

Vombat pisze:Jak daleko wieszać zatem takie ogłoszenia, żeby nie wyszło, że za słabo szukałam? Zresztą rozwieszanie ogłoszeń, czy wrzucanie ulotek do skrzynek też jest często uznawane za śmiecenie, wywieszenie ogłoszeń na olx- za mało, bo nie każdy ma i korzysta z internetu.
Jak zatem szukać właścicieli, żeby było to prawidłowe?


Ależ trzeba zachować zdrowy rozsądek. A w sytuacjach wątpliwych po prostu mieć tego świadomość i "brać na klatę" pewne decyzje oraz ich konsekwencje.
Tak jak pisałam wcześniej - zdarzyło mi się namierzyć właściciela zwierzaka przy pomocy obróżki z listem. Metoda okazała się bardzo skuteczna, szybka, kontakt był miły.
W przypadku kota który odwiedza od dawna mój ogródek, nie wiem czy jest czyjś czy bezdomny a mam chęć na jakieś działania wobec niego (kastracja, adopcja, etc) - dla mnie osobiście to rozwiązanie jest idealne.
W sytuacjach gdy zwierzę po prostu potrzebuje pomocy - udzielam jej i tyle.
Gdy mi ktoś do pracy podrzuca kotkę w zaawansowanej ciąży - też nie szukam jej właściciela, nie rozwieszam ogłoszeń - robię co mam zrobić i tyle. A w razie cudownego pojawienia się jakiegoś sfochowanego kogoś kto się do kotki przyzna i zapłacze nad losem kociaczków - mam gotową przemowę i argumenty.
Są okoliczności takie że wystarczy powiesić ogłoszenie w okolicznym sklepie i raz dwa się człowiek dowie czy dany kot ma właściciela.
Są takie że ewentualne znalezienie go jest skomplikowane.
Działanie należy dobrać do określonej sytuacji i tyle.
Trzeba też liczyć się z tym że czasem pomaganie kotom wiąże się z trudniejszymi sytuacjami, nie tylko z przyjemnością i satysfakcją. Czasem podejmuje się złe decyzje, czasem ktoś ma nam coś za złe. Tak po prostu bywa.

Blue

 
Posty: 23482
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Pt cze 23, 2017 9:31 Re: Kastracja cudzego kota - jak uniknąć przykrych sytuacji

Otoż to, jak pisze wyżej Blue. Bierzemy na klatę decyzje i konsekwencje.
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 17870
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Pt cze 23, 2017 11:10 Re: Kastracja cudzego kota - jak uniknąć przykrych sytuacji

Vombat pisze:Jak zatem szukać właścicieli, żeby było to prawidłowe?

Skutecznie.
A przynajmniej zgodnie z wytycznymi Ustawy o rzeczach znalezionych,.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Pt cze 23, 2017 11:10 Re: Kastracja cudzego kota - jak uniknąć przykrych sytuacji

Właśnie mi spółdzielnia zarzuciła zaśmiecanie, jak szukałam właściciela kota, którego alpinista wezwany przez SM ściągnął z drzewa i wg eko-patrolu musiał być zabrany do schronu :( Nie to żebym się tym mocno przejęła, bo na szczęście moje śmiecenie przyniosło efekt i kot został zabrany z kwarantanny.
Mój post nie miał na celu jakiegokolwiek hmm "hejtu"- tylko wlaśnie jak znaleźć ten złoty środek i jak daleko jeździć z ogłoszeniami i jak je robić. Prośba o wsparcie, bo wyraźnie im bardzie zagłębiam się w koci świat tym częściej będą mnie spotykały takie dylematy ;)

Vombat

 
Posty: 431
Od: Wto gru 08, 2015 12:38
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt cze 23, 2017 12:16 Re: Kastracja cudzego kota - jak uniknąć przykrych sytuacji

Zasmucę Cię - nie ma złotego środka.
Każdy ma jakieś zalety i wady - trzeba przeanalizować sytuację i dobrać najlepszy - naszym zdaniem - w danym przypadku. A i tak to czy uda się skuteczny - wyjdzie w praniu.

Blue

 
Posty: 23482
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Pt cze 23, 2017 16:46 Re: Kastracja cudzego kota - jak uniknąć przykrych sytuacji

Blue raz jeszcze powtarzam, że kotki nie były zabiedzone, ani chore - inaczej przecież wet by ich nie wykastrował i nikt mu się nie skarżył, że zabiedzone są. I prawdą jest, ze ta kobieta nie mieszka wiele kilometrów dalej - nie mogę tak powiedzieć bo bym kłamała. Jak pisałam 10 minut drogi drogą. Uważam, że macie rację i powinnyśmy spróbować może bardziej poszukać właściciela. Nie godzę się jedynie na sposób wylania przez tą panią swojego żalu na moją znajomą. Pani sama powiedziała, że chciała kotki wykastrować. Udała się z czarnym wykastrowanym kotkiem do tego samego weta który kastrację przeprowadził, zatem być może właśnie jego do wykonania tego zabiegu wybrałaby. BTW znajoma zauważyła wczoraj, że ten czarny kocurek (duży kocur raczej) dziwnie łapkę stawia, jakoś dziwnie chodzi i ciągle ją liże. Być może ta pani była u weta właśnie z powodu tej łapki, ale tego nie wiemy. Dzisiaj kotków u mojej znajomej nie było, ale nigdy nie było tak aby przychodziły codziennie.
A TERAZ NAJWAŻNIEJSZE. moja znajoma oczywiście najbliższym sąsiadom opowiedziała o całej sytuacji i o tym, że kotki mają właścicielkę i kto to jest. Dziś najbliższy sąsiad mojej znajomej spotkał tą właścicielkę w sklepie i jasno jej powiedział, że okazuje się że to jej koty imprezują na jego posesji, że łażą po stole na tarasie i córka ciągle ściera ślady łapek z tego stołu bo tak zadeptany, że usiąść przy nim się nie da i powiedział jej o wielu innych rzeczach. Wiecie co na to ta pani? Że absolutnie to nie jej koty bo one trzymają się swojego miejsca i poza płot nie wychodzą O.O Pan Arek (tak ma na imię sąsiad mojej koleżanki - starszy pan mieszka z dorosła córką, jej mężem i dziećmi) miał tej pani odpowiedzieć, że to się dobrze bo myśleli z sąsiadką (patrz moja znajoma) że Pani koty wykastrowalim, a jednak dobra to wiadomość że do pani nie należą. (Jak on wpadł na pomysł aby powiedzieć że kastrowali razem jego tylko polot wie - przecież on absolutnie w kastracji nie uczestniczył). Pani na to miała mu powiedzieć, że nie rozumie o czym on mówi, że jej koty tylko na jej posesji i że tyle kotów się pałęta po wsi i dlaczego tylko ją się oskarża że to są jej koty. Jak sąsiad opowiadał to mojej znajomej podobno był nieźle rozbawiony, a ona załapała przysłowiowego karpia i od razu do mnie zadzwoniła. Ja się powstrzymam od komentarza, ale nie będę kłamać - bardzo się ubawiłam.
BIL
Obrazek
Kochamy z Bilem wełniankowo u Tulinka https://www.etsy.com/shop/Catluckydog?r ... hDc65H7SOY

Bestol

Avatar użytkownika
 
Posty: 1799
Od: Sob sty 14, 2017 18:20

Post » Pt cze 23, 2017 16:51 Re: Kastracja cudzego kota - jak uniknąć przykrych sytuacji

Tak trochę obok tematu, ale dotyczy kotów wychodzących:
http://expresselblag.pl/wydarzenia/regi ... z-kaganca/

Tytuł artykułu wzięty chyba z bujnej wyobraźni "dziennikarza", bo właściciel będzie odpowiadał za to, że kot biegał luzem po drodze. Jednak to świetna wiadomość, bo wreszcie zaczyna się coś dziać w sprawie tych martwych przepisów lokalnych dotyczących puszczania zwierząt bez nadzoru. Miejmy nadzieję, że sąd podejdzie do tego podobnie jak policjanci i ukarze nawet symbolicznie właściciela za złamanie przepisów.

monikah

 
Posty: 944
Od: Pt kwi 10, 2009 17:54
Lokalizacja: Pruszków

Post » Sob cze 24, 2017 10:41 Re: Kastracja cudzego kota - jak uniknąć przykrych sytuacji

lenka* pisze:Racja, jak się nie chce żeby ktoś przy kocie majstrował to się go z chałupy nie wypuszcza. ;)

Nic dodać, nic ująć :ok:
_______________________________________________________
Jakie nudne byłoby życie gdyby nie ten rząd.
Nie, za PO nie było lepiej. Ludzie tyrali za 1.200 brutto. Afera goniła aferę :?

Podziwiam, jak szeregowy poseł ogrywa opozycję Obrazek
STOP HEJT! Nikt nie jest anonimowy w sieci.

Erin

Avatar użytkownika
 
Posty: 64069
Od: Pt cze 22, 2007 8:43

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 151 gości