Czołem. Wiele zdążyłam już przeczytać na temat kotów posikujących - skończyły mi się pomysły na załągodzenie sytuacji, któa zrobiła się co najmniej trudna
Mamy swoje dwa koty - 3.5-letnie, kocur i kotka (po sterylce, po kastracji). On trafił do nas gdy miał 2-3 miesiące, zabiedzony prosto z ulicy. Odchowaliśmy, wszystko OK, kastracja w wiek 7-8 miesięcy, po której trochę mu odbiło - stał się b. bojaźliwy. Boi się domofonu, obcych ludzi, głośnych dźwięków, spieprza w najczarniejsą dziurę, akceptuje dosłownie 4-5 osób (poza mną i mężem oczywiście). Zero agresji, tylko ucieczka.
Za radą zaprzyjaźnionej fundacji rozejrzeliśmy się za drugim kotem, żeby tego pierwszego trochę zsocjalizować. Gdy miał 2 lata padło na kotkę fundacyjną, w tym samym wieku, bardzo towarzyską i ciekawską.
Początki jak zwykle - nielekkie, ale szybko zaczęły się tolerować. I na tym stanęło po prostu nie pałają do siebie żadnym uczuciem, nie tłuką się, ale ona jakiś rok temu zaczęła mocno dominować - jest dwa razy mniejsza, ale łazi i zaczepia, gryzie, kopie, niby w zabawie, ale on tego po prostu nie znosi. Ucieka, prycha, jest przerażony.
Zbudowaliśmy szereg półek pod sufitem, żeby miał gdzie wiać - lubi się wspinać, w przeciwieństwie do niej. Ma swoje kryjówki, do których ona nie zagląda - nie pomogło. Zaczęło się posikiwanie - najpierw w legowisko, z którego korzystał. Dobudowaliśmy półek i kryjówek, poczuł się pewniej, pomogło na 2-3 miesiące.
Aż do momentu pojawienia się trzeciego kota - przyszedł na balkon zupełnie znikąd (mieszkamy na niskim parterze, nasze koty nie są wychodzące). Bida taka, że hej, dziki jak pieron, dostał lepszą karmę, frontline, odrobaczacza, wyszedł na prostą i okazał się być całkiem fajnym kastratem (ktoś go chyba po prostu wypieprzył z domu, ale to materiał na inną historię). Dokrmiamy go, przychodzi prawie codziennie, raz na 15-20 wizyt wsmyrnie się do domu i gdy już zajdzie jakiś kontakt - koteczka jest turbo przyjazna, a ten bojaźliwy - oczy jak 5zł, niucha, chodzi, węszy, zaś między całą trójką - zero agresji. Nie mniej jednak, od kiedyten trzeci zaczął się pojawiać i co najmniej widzą się przez szybę, problem z sikaniem powrócił.
Dziś przeszedł sam siebie, dwójkę trzasnął w kuwecie, na siku wyszedł na zewnątrz i narobił na dywan w przedpokoju, z którego korzystał wyłącznie do drzemek w ciągu dnia. I trochę nie wiem, co mam z tym robić :/
Zdrowotne problemy wykluczone po ostatnim cyklu sikania, kicior jest coraz bardziej wycofany, kotka jest totalnie zaborcza, przegania go z jego miejscówek, do tego ten trzeci kocur, który też chyba naszą bide wpędza w kolejne nerwy.
Hilfe ajuto... Weterynaryjnie OK, kryjówek i wysokich półek ma pod dostatkiem, nie ma żadnych problemów z jedzeniem, potrafi sie dalej bawić (aportuje kapsle, sam się tego domaga, przynosi pod nogi, zaczepia człowieka - jak chce, potrafi ), a jak 2-3 razy w tygodniu nie siknie na zewnątrz, to tydzień stracony...
Może ktoś ma jakiś pomysł, co może być tego przyczyną i jak temu zaradzić i mu pomóc się uspokoić?
Aha - Feliway też już siedział w kontakcie przez dwa kwartały, średnio pomagało...