» Śro maja 31, 2017 9:42
Re: czy wynajmowane mieszkanie = gorszy opiekun?
Jeżeli kot z przeprowadzkami czuje się dobrze i Tobie też dobrze z taką sytuacją to nie widzę problemu. Być może dla fundacji sytuacja ta jest niestabilna, ponieważ co jeżeli będziesz musiała nagle opuścić mieszkanie?, albo zostaniesz bez dochodów? Czy masz wtedy jakiś awaryjny kąt? np u rodziców? Bardzo ci przeszkadza, że te niektóre fundacje i dt mają takie spojrzenie na sprawę? Pewnie można by w takiej sytuacji próbować negocjować np. zapytać czy zmieniliby zdanie gdybyś miała pismo od właściciela, że wyraża zgodę na kota i osiatkowanie mieszkania. Są różne umowy, różni właściciele, mniej lub bardziej wymagający może to stanowi problem dla tych fundacji, że nie mają pewności jak na sprawę zapatrują się właściciele. Są też Dt i fundacje, które mają duże wymagania co do właściciela np. chcą być informowani o każdym wydarzeniu w życiu kota, mieć aktualne zdjęcia, a są dt i fundacje z którymi podpisuje się tylko umowę adopcyjną i po sprawie, a pewnie są jeszcze takie które oddają zwierzęta bez umowy. Także tak dla niektórych możesz pewnie stanowić potencjalnie gorszego opiekuna bo wynajmujesz mieszkanie, ale z kolei ja czy ktoś inny może być gorszym opiekunem bo coś tam, bo np. za mało zarabia, czy ma za małe mieszkanie, czy można jeszcze wymyślać powody, nie da się zadowolić wszystkich.
Moja sytuacja: mieszkałam z kotem na dwóch wynajmach, właściciele wyrazili zgodę, w drugim miałam zobowiązanie osiatkowania mieszkania, ale tak się nie stało i kot wypadł z balkonu, na szczęście udało się go uratować. Jakiś czas później mimo, że moja sytuacja z różnych powodów była niestabilna udało mi się zdobyć zaświadczenie dla banku, że będę mieć stałą pracę, choć to wcale nie było tak naprawdę pewne i wzięłam kredyt na mieszkanie. Małe bo małe, ale własne. Jeżeli chodzi o koszt to jest on porównywalny do tego co miałam na wynajmie. Za to znajomi, którzy odwiedzali mnie i w wynajmowanym, i we własnym mieszkaniu stwierdzili, że nie widzieli bardziej szczęśliwego kota. Ja jakoś nie widziałam tej zmiany, ale oni stwierdzili, że wyraźnie widać, że on dużo swobodniej się czuje i uważa swoje otoczenie za własne. Może to i moje nastawienie go zmieniło, bo w wynajmowanym mieszkaniu miałam jednak obawy czy czegoś nie zniszczy, zresztą z góry sama zobowiązałam się płacić 100 zł więcej miesięcznie za ewentualne zniszczenia. Moje podejście jest takie, że żyję z dnia na dzień, mieszkać i tak gdzieś muszę, muszę się utrzymać, więc to miesięczne zobowiązanie na kredyt na 30 lat nie przeraża mnie. W ostateczności przecież sprzedam mieszkanie. To taka stała inwestycja, co prawda wartość mieszkania trochę spadła z czasem zwłaszcza, że naprzeciw staje kolejny blok, ale wciąż to dla mnie inwestycja. Banki teraz dają różne opcje, dopuszczalny debet na koncie, odnawialny kredyt itp. pilnuję, aby nie przekroczyć jakieś granicy, ale generalnie wiem, że gdybym nie miała przez kilka miesięcy czym płacić to mogę jeszcze skorzystać z tych opcji. Mam jeszcze rodziców, którzy jak co poratują, no ale oni nie będą żyć wiecznie, chociaż mam nadzieję, że mnie przeżyją.