Kotka przedwczoraj dostała leki - wczoraj wieczorem było już widać pierwsze efekty, kotka lekko odchrząkiwała, odkasływała, a pod ręką chwilami było czuć delikatne wibracje w klatce piersiowej, tak jakby zbierała się tam wydzielina. Stan się nie pogarszał, samopoczucie ogólne kotki ewidentnie lepsze (nastrój i apetyt) - tak więc leci dzisiaj na kastrację wraz z plikiem wyników, mam nadzieję że lekarka nie ucieknie z krzykiem jak to zobaczy
. Nie możemy zwlekać bo etap ciąży jest zdecydowanie bardziej zaawansowany niż przypuszczałam. Nie wiem z czego wynikło nieporozumienie podczas usg (20 dzień ciąży), zakładam że źle zrozumiałam - co jest możliwe, bo drżałam głównie o to czy to nie martwa, rozkładająca się ciąża. Wedle opisu papierowego który udało mi się dostać - kotce zostało kilka dni do porodu
.
Pan doktor ewidentnie krzywo na mnie patrzył na informacje że kotka idzie na kastrację aborcyjną - niewiele brakowało a kociaki przyszłyby na świat gdyby MariaD mnie nie uświadomiła że jest jakiś zgrzyt informacyjny
.
Podczas robienia echa serca i rtg lekarka sprawdziła żywotność ciąży - kociaki żyją.
Nie rozumiem do końca tej sytuacji - bo ani płodów przez skórę nie czuję, ani ich ruchów - ani czuć ani widać, a kotka malutka, drobniutka. Ma brzuszek - ale miękki, taki rozlany.
Wszystkie inne kotki w ciąży które kastrowałam i widziałam były ewidentnie "bardziej w ciąży" niż Sówka choć nie zawsze ten etap był tak zaawansowany.