Strona 2 z 4

Re: Przerażony kot na otwartym terenie. 10 przykazań ratowni

PostNapisane: Pt cze 30, 2017 13:55
przez alata
Na stronę też zaglądam i chętnie będę polecać innym. Dziękuję :)

Re: Przerażony kot na otwartym terenie. 10 przykazań ratowni

PostNapisane: Nie lip 02, 2017 13:32
przez kociak381
Ciekawa strona. Fajny poradnik ratownika. Napewno ni soe przyda. Pozdrawiam

Re: Przerażony kot na otwartym terenie. 10 przykazań ratowni

PostNapisane: Wto lip 04, 2017 21:36
przez ryśka
alata pisze:Na stronę też zaglądam i chętnie będę polecać innym. Dziękuję :)

:1luvu: :ok:

kociak381 pisze:Ciekawa strona. Fajny poradnik ratownika. Napewno ni soe przyda. Pozdrawiam

Dziękuję! :) A przy okazji: witaj na forum! :201461

Re: Przerażony kot na otwartym terenie. 10 przykazań ratowni

PostNapisane: Czw lip 06, 2017 16:13
przez magdalena99
zapiszę

Re: Przerażony kot na otwartym terenie. 10 przykazań ratowni

PostNapisane: Wto lip 25, 2017 19:31
przez miodowa
To ja jeszcze dołożę coś od siebie, może komuś się przyda. Tydzień temu ratowałam kociaka który komuś się zgubił i uciekł na drzewo. Nie potrafił sam zejść, wyciągnięte w jego stronę ręce zachęcały go, ale nie miał odwagi skoczyć. Osoby, które mi pomagały, podsunęły bardzo mądry pomysł: najwyżej jak mogliśmy podnieśliśmy otwarty karton. Nie trzeba było długo czekać, jak kotek wskoczył :)

Re: Przerażony kot na otwartym terenie. 10 przykazań ratowni

PostNapisane: Śro lip 26, 2017 23:14
przez ryśka
miodowa pisze:To ja jeszcze dołożę coś od siebie, może komuś się przyda. Tydzień temu ratowałam kociaka który komuś się zgubił i uciekł na drzewo. Nie potrafił sam zejść, wyciągnięte w jego stronę ręce zachęcały go, ale nie miał odwagi skoczyć. Osoby, które mi pomagały, podsunęły bardzo mądry pomysł: najwyżej jak mogliśmy podnieśliśmy otwarty karton. Nie trzeba było długo czekać, jak kotek wskoczył :)

Wspaniale! Gratuluję. :1luvu:

Re: Przerażony kot na otwartym terenie. 10 przykazań ratowni

PostNapisane: Wto sie 22, 2017 11:34
przez katikot
A czy kota wychodzącego szuka się inaczej niż domowego? Historia jest trochę skomplikowana, ale w skrócie: brat z rodziną wziął kota ze schronu, kot miał być domowy, ale mamy silne podejrzenia, że jednak zanim trafił do schronu, to był wychodzący (żeby była jasność, nikt nie ma pretensji do schronu, bo coś takiego trudno stwierdzić w warunkach schroniskowych, a kot w dodatku był z tych aspołecznych) - weci po opisie zachowania też mówią, że to było typowe zachowanie kota wychodzącego. Nikt w rodzinie nigdy nie miał kota wychodzącego, więc nie załapaliśmy, że nocne śpiewy i kombinowanie przy oknie oznaczają chęć wyjścia.:( W każdym razie: kot przecisnął się przez drzwi na tarasie, bo był za szeroko ustawiony ogranicznik. Niestety nie zna terenu, więc mała szansa, że sam wróci. Okolica jest podobna do tej, z której go zabrano, więc może się nie oddali? Wszystkie standardowe rady dot. szukania zostały zastosowane, ogłoszenia powieszone, sąsiedzi poinformowani, rodzina szuka go na okrągło, jedzenie wystawione pod tarasem, klatka łapka niedługo będzie. Ale tak kombinujemy, czy może takiego kota trzeba szukać inaczej, niż standardowo?
Edit: nie zwiał przez okno tylko przez taras

Re: Przerażony kot na otwartym terenie. 10 przykazań ratowni

PostNapisane: Wto sie 22, 2017 22:12
przez ryśka
Tak, jest trochę inaczej. Taki kot może od razu zacząć ostrożnie eksplorować (zwiedzać okolicę). Więc trzeba szukać od razu w większym promieniu od domu (co najmniej 300 metrów). I szukać samodzielnie, bo może nie zwracać na siebie uwagi przypadkowych osób, poruszać się ostrożnie. Szukajcie głównie o świcie i tuż po zmroku.

Re: Przerażony kot na otwartym terenie. 10 przykazań ratowni

PostNapisane: Wto sie 22, 2017 22:13
przez katikot
Dzięki, kot już został namierzony, właśnie trwa czajenie się z klatka łapką.

Re: Przerażony kot na otwartym terenie. 10 przykazań ratowni

PostNapisane: Wto sie 22, 2017 22:40
przez ryśka
katikot pisze:Dzięki, kot już został namierzony, właśnie trwa czajenie się z klatka łapką.

:ok: :ok: :ok:

Przyzwyczajanie do "niewychodzenia" może u upartych kotów trochę trwać. Mieliśmy taką tymczaskę, zgarniętą spod bloku. Kot-strzała. Ucieczkowicz pierwszej ligi. Trzeba bardzo pilnować (na początku warto przy wychodzeniu zamykać kota w jakimś pomieszczeniu, by nie uciekł między nogami) i całkowicie ignorować dopominanie się o wychodzenie. Nie pocieszać, nie przekonywać, nie głaskać, nie krzyczeć. Toffi zniszczyła trochę uszczelki w oknach i podnosiła głową rolety. Trochę to wszystko trwało, faza ostra kilka tygodni :) Potem było coraz lepiej i lepiej. Znalazła ostatecznie wspaniały dom, w którym nie wychodzi i nie próbuje uciekać.

Re: Przerażony kot na otwartym terenie. 10 przykazań ratowni

PostNapisane: Wto sie 22, 2017 22:45
przez katikot
Dzięki, to warto wiedzieć, bo wet twierdził, że wychodzącego kota nie da się oduczyć wychodzenia. Ale tym się zajmiemy później, najpierw trzeba typa złapać.

Re: Przerażony kot na otwartym terenie. 10 przykazań ratowni

PostNapisane: Śro sie 23, 2017 9:17
przez ryśka
katikot pisze:Dzięki, to warto wiedzieć, bo wet twierdził, że wychodzącego kota nie da się oduczyć wychodzenia. Ale tym się zajmiemy później, najpierw trzeba typa złapać.

Za to mocno trzymam kciuki!
To nieprawda, co mówi wet. Toffi była naszym najcięższym przypadkiem. Wiem, że ktoś mógłby tego nie przetrzymać, że bywa ciężko (zwłaszcza, jeśli kot dodatkowo znaczy). Ważne, by kot przekonał się, że jest to w 100 % niemożliwe, a wymuszanie nie przynosi żadnych korzyści. Na tym polega w tym wypadku modyfikacja zachowania.
Natomiast większość kotów, które do nas trafiły jako dorosłe, wcześniej wychodziła i bez problemu przestawiły się na spacerki po balkonie. Wolno żyjąca Śnieżka przez kilka lat bała się wychodzić na balkon - kontrolowała, czy drzwi nie zamkną się za nią i nie zostanie na zewnątrz, gdzie jej się przecież nie wiodło.

Re: Przerażony kot na otwartym terenie. 10 przykazań ratowni

PostNapisane: Śro sie 23, 2017 11:03
przez katikot
A da się kota zainteresować jakoś tym, co jest w mieszkaniu? Leoś się nie interesował niczym poza spaniem, jedzeniem, oknami i drzwiami. Żadne drapaki, żadne zabawki, nic. Czy można jakoś przekonać kota, że dom to nie tylko baza do spania, ale miejsce do życia?

Re: Przerażony kot na otwartym terenie. 10 przykazań ratowni

PostNapisane: Śro sie 23, 2017 13:21
przez ryśka
Pewnie, ale to trwa. Zachowanie kota będzie się zmieniało wraz ze zmieniającymi się emocjami. Jeśli kot jest zdenerwowany, bo nie może wyjść i zdecydowany, by to osiągnąć, to nie będzie zainteresowany zabawą. A jaki on ma kontakt z ludźmi? Z kuwety korzysta? W jakim jest wieku? Najtrudniej pracować z kotami w wieku 2-6 lat.

Re: Przerażony kot na otwartym terenie. 10 przykazań ratowni

PostNapisane: Śro sie 23, 2017 13:39
przez katikot
Do ludzi w schronisku był dość nieprzyjaźnie nastawiony: http://www.napaluchu.waw.pl/moj_nowy_do ... /011701801
Edit: Szczegółowa relacja z domu:
Ma 3 lata. Z kuwety korzysta, ale oprócz tego, znalazł sobie inny kącik w domu, gdzie również siusia. Nikomu to nie przeszkadza, bo leżą tam akurat stare torby, które i tak miały być wyrzucone, więc uznaliśmy, że skoro mu taka "druga kuweta" do czegoś potrzebna, to niech ma. Wycieramy i tyle.

Na próby zabawy reagował właśnie tak, jakby go to wkurzało, było jakimś zawracaniem głowy. Zaczepiany wędką ugryzł ją raz konkretnie i więcej nie zwracał uwagi. Nie zainteresowały go myszki, piłki, drapak, kartonowe pudła, ani nic, co jest w mieszkaniu. Tylko bezpieczny kącik, droga do misek i do wyjścia. Nienawidzi być łapany, przytrzymywany, zamykany itd. Boi się, kiedy człowiek zbliża się wyprostowany - kotek wtedy syczy, wyje i kładzie uszy po sobie albo ucieka. Najlepiej było przy nim
leżeć na podłodze, wtedy się nie bał. Ale! Po tym, jak kilka razy dałam mu jeść, zaczęłam go delikatnie głaskać, nie zwracając uwagi na te syki i inne efekty, okazało się, że po chwili się uspokaja, układa się wygodnie, tuli pyszczek do ręki, czasem nawet mruczy i najczęściej zaraz zasypia. Po kilku razach mogłam go już głaskać i miziać wszędzie, ale i tak zawsze warczy ostrzegawczo na początku. Z zabawek polubił tylko mruczącą poduszeczkę, jej dźwięk go uspokaja.

Co ciekawe: zdarzyło mu się ugryźć (przy pakowaniu do transportera celem pójścia do lekarza) ale nigdy nie atakował łapą. Pazurków używa do wspinania (bardzo dobrze się wspina) i do majstrowania przy drzwiach i oknie. Niczego nie drapie, niczego nie niszczy, jest bardzo cichy i w ogóle wygląda to tak, jakby starał się nie zostawiać śladów. Urobek w kuwecie zakopuje bardzo dokładnie i nie wysypując żwirku. O jedzenie się nie upomina, a jak dostanie, to nie podchodzi do miski od razu, tylko po kilku minutach, jak się odejdzie. No i cały dzień śpi, budząc się na jedzenie i siusiu, a aktywny jest nocą, a wtedy interesuje go tylko wyjście. I wtedy potrafi miauczeć całą noc do człowieka, tylko nie skojarzyliśmy, że mówi: otwórz mi okno. I to jest jedyna sytuacja, kiedy nawiązuje z własnej inicjatywy jakiś kontakt z człowiekiem: prośba o wypuszczenie. Chyba uważa ludzi za istoty hałaśliwe i kompletnie nieprzewidywalne, od których lepiej trzymać się z daleka. Możliwe, że więcej czasu spędzał sam na dworze, niż z ludźmi. Ta jego "aspołeczność" nam w ogóle nie przeszkadza, nie oczekujemy od niego miziarstwa. Pytanie tylko, czy jest szansa, że on będzie się dobrze czuł w domu niewychodzącym, skoro nie znajduje w nim nic atrakcyjnego? Czy można jakoś dom w tej sytuacji uatrakcyjnić, żeby nie myślał wciąż o uciekaniu?
Edit 2: Uff, Leoś złapany, już jest w domu :)