i ewentualnie czy nadaje sie do zgloszenia gdzies (gdzie?).
Otoz nasi sasiedzi niedawno wprowadzeni maja 2 koty (koty zadbane, wykastrowane i zaczipowane). Koty sa wychodzace (podobnie jak i moje), ale nie w tym problem. Chodzi o to, że kiedy wyjezdzaja na dluzej, to koty zostawiaja na zewnatrz i tylko załatwiaja karmicieli do nich. Wlasnie byli u nas ustalac opieke na lato (2 tyg). Juz wczesniej sie opiekowalismy ich kotami (zima), ale wtedy tylko przez przedluzony weekend. Koty byly w ogrodzie, maja tam ocieplany domek, a my raz dziennie z karma chodzilismy do nich (nie zawsze koty akurat byly, sypalismy karme, wołalismy je az w koncu szlismy do domu, nie wiem nawet czy ją zjadaly regularnie).
Teraz to az 2 tyg. Przeciez wiele sie moze zdarzyc przez ten czas. A jak ktorys zachoruje? Ja moge tego nie zauwazyc nawet. Mam mieszane uczucia.
Rozmawialam z sasiadka. Nie maja nikogo, kto moglby przyjezdzac do domu i mieszkac na czas ich nieobecnosci. Kluczy obcym nie chca dawac, a poza tym powiedziala, że koty w zamknieciu wariują. Ze jak je zostawila kiedys na 2 dni z zapasem jedzenia, to miala zarzygany caly dom (lacznie ze stolem i lozkiem), pozrzucane dekoracje i generalnie sajgon. Do hotelu nie odda, bo oni je tam czyms szpikuja i kiedys odebrala koty zamulone jakimis srodkami uspakajajacymi. Stwierdzila, ze ten sposob jest najlepszy. Zostawi nam kase na ewentualne nieprzewidzine wydatki, namiary na ich weta i finisz. Sami wyjezdzaja na druga polkule wiec kontakt z nimi bedzie ograniczony.
Czy to sie miesci w pojeciu wlasciwej opieki nad kotem?
Dodam, ze ja mam podobny problem, tylko daje klucze sasiadom i koty sa w domu (fakt, ze potem tez jest sajgon), ale mam gwarancje ze koty beda najedzone, i jak cos bedzie ew. nie tak, to sasiedzi zauważą i zareaguja (a odkad mamy koty to nie wyjezdzamy na dluzej niz na tydzien).