Cześć
Piszę, bo mocno siedzi mi w głowie pewna sprawa.
Mieszkam z dwoma niespełna dwuletnimi kocurkami- niewychodzące kastraty, w dobrym zdrowiu, bracia.
Koty walczą ze sobą nieco, ale raczej dla sportu, niż na poważnie. Raczej się dogadują, choć okres kiedy były " jednym kotem" raczej minął.
Mieszkanie dosyć małe, ale przystosowane- drapaki,kociopółki, masa wysokich mebli dozwolonych do włażenia.
Nie lubią gdy wychodzimy do pracy, ale juz nie bronią wyjścia z mieszkania, jak na początku. Miziaki pierwsza klasa. Notorycznie zagłaskiwane, inaczej "barankują" albo domagają się mieszaniną miauczenia i gruchania Śpią najchętniej na nas .
I teraz sedno sprawy- częso wyjeżdżam, jestem przewodnikiem górskim i góromaniakiem. Są to weekendowe wypady podczas których z kotełami zostaje TŻ (mieszkamy razem). Kiedy wyjeżdżamy wspólnie raz na jakiś czas, zostają same na sobotę- niedzielę i raz ktoś je odwiedza, świetnie sobie radzą, żadnych problemów. Są do tego przyzwyczajone od mniej- więcej późnego kocięctwa.
W zeszłym roku nie było nas przez 10 dni. Koty zostawiliśmy w mieszkaniu, pod dochodzącą opieką raz dziennie, wychodząc z założenia że są dwa i jakoś to będzie. Dochodzący znani kotom, poinstruowani, wciągłym kotakcie. standardowa obsługa plus wypuszczanie na balkon , mzianie i rzucanie kulek z papieru. Mimo wszystko ciągle mi było ciężko, z myślą że przez większą część doby siedzą same. Opiekunowie mówili, że miauczały i miziały się gdy przychodzili.
Teraz zbliża się 9 dniowy wyjazd majowy, i chcielibyśmy pojechac razem. Nie mam komu oddac kotów do domu, przychodzi mi na myśl jedynie poprzednie rozwiązanie. To są osoby któym ufam, wiedzą co nalezy robić, znają zasady bezpieczeństwa.
Co myślicie o tym? Chodzi mi o subiektywną opinię, wiadomo że nie jest to sytuacja komfortowa dla kociaków, i że raczej się do niej ucieknę i tym razem.
Zastanawiam się , czy jeśli koty po naszym powrocie nie są obrażone, zdenerwowane ani nie sprawiają wrażenia zestresowanych tylko wykazują oznaki stęsknienia, tzn. stają się kotem przyklejonym do nogi/ ręki/ głowy to oznacza że nie jest to dla nich bardzo traumatycznym przeżyciem?