Pierwszy raz do weterynarza udałam się 22.03.2017, kot miał wysoką temperaturę, bolesny brzuch i był osowiały. Dostał antybiotyk i lek na zbicie gorączki, a następnego dnia przyszliśmy na RTG brzucha, ponieważ pani doktor podejrzewała, że coś mu zalega w jelitach. Faktycznie na RTG były widoczne zalegające masy kałowe, więc leczyliśmy go na niedrożność. 24.03 zrobiliśmy badanie krwi i tu się zaczął dramat... Okazało się, że Bobiś miał bardzo dużą żółtaczkę i ogólnie BARDZO złe wyniki krwi
stosunek albumin do globulin 0,258 co wskazywało, że może chorować na FIP. Jednak pani doktor mówiła, aby nie panikować. Kot dostawał przez 10 dni codziennie kroplówki, aż w końcu panie podjęły decyzję o otwarciu kota i sprawdzeniu jelita. W jelicie już nic nie zalegało... Niestety na wątrobie i otrzewnej było dużo charakterystycznych dla FIP guzków
W tym momencie już nie było wątpliwości, że to ta choroba
Trzy tygodnie temu zacżęliśmy podawać mu sterydy, ale działały bardzo krótko (2 tygodnie), a ponowne podanie sterydów nie przyniosło poprawy. Bobiś odszedł 24.04.2017
Nie spodziewałam się, że ten moment nadejdzie tak szybko, ale kotuś stracił radość życia i był bardzo słabiutki, więc podjęłam decyzję o eutanazji. Teraz hasa już w kocim raju