» Pt kwi 21, 2017 7:06
Re: Mokotów - potrzebna pomoc w poszukiwaniu kotki
Od 17 było wiele czasu by ogłoszenia wywiesić. nawet odręcznie zrobione i na xero odbite. Coś się państwo nie popisali w tym "szukaniu". Czym więcej ludzi wie tym większa szansa dla kota.Sam nie wróci.
Są firmy co mogą naszykować i nie kosztuje dużo by to zrobić. Zreztą w tym wypadku zycie kota nie ma ceny. Gdy DS "zgubił" moja kotkę Bezę, kolorowe ogłoszenia szykowała firma zajmująca się tym. Dałam tylko tekst i foty i oni wsio zrobili. Na fb były wklejone plakaty do pobrania.
Trzeba skontaktowac się z UM danej dzielnicy i poszukać osoby co kontaktuje się z karmicielami. Nich ich powiadomi o całej sytuacji. Da namiary. Karmiciele to wielka pomoc. Zmień tytuł wątku z podaniem okolicy np ulica, może ktoś sie zgłosi z miau. U mnie tak było. dano mi namiary dzięki miau. Tej osobie też dobrze jest przesłać ogłoszenie by w urzędzie wywiesiłą i na ich stronie. Należy zadzwonić do EkoPatrolu i Straży Miejskiej by sprawdzić czy nie było zgłoszeń o takim kocie. Należy powiaaomic Paluch -jest strona gdzie umieszcza sie ogłoszenia. I śledzić zwierzaki na kwarantannie. Rozesłać trzeba maile z plakatem po wszystkich lecznicach w okolicy z prośbą o jego wywieszenie w gpoczekalni i umieszczenie na stronie. Do fundacji też to trzeba zrobić. Należy plakaty rozwiesić wszędzie gdzie można. Najbardziej w miejscach uczęszczanych przez ludzi tj markety, centra, sklepy zoologiczne, przystanki, kościoły, szkoły, poradnie zdrowia, altanki śmietnikowe...wszędzie gdzie przyjdzie do głowy. Ludzie przemieszczają się i czytają. Jeśli masz znajomych w Warszawie (DS-y) to wyślij im maila z tym samym plakatem z prośbą o rozwieszenie i ew pomoc w poszukiwaniach. Dobrze jak ogłoszenia wiszą w każdym punkcie miasta. Małe ulotki należy też mieć i wrzucać do skrzynek pocztowych. Zostawiac w pobliskich sklepach by kazdy mógł sobie zabrać. Trzeba chodzić , pytać spacerowiczów, wyprowadzaczó psów, biegaczy, wręczać im ulotkę, uczulać...
Trzeba szukać o każdej porze.Najlpiej rano i wieczorem. Chodzić, zaglądać do piwnic (tam gdzie są otwarte okienka), świecić latarką bo jak kota zakamuflowany w dziurze zamknie oczy to nie zobaczy sie go. Chodzić, chodzić, chodzić...
Kilka dni jest straconych. Ta kobietka co ją widziała nie mogła zadzwonić do państwa by przyszli z transporterem? Może by się dała zwabić. A ona poszła sobie. Żal.
Twój wątek jeszcze bardziej utwierdza mnie, że nie ma co oddawać do domó tymczasów jeśli nie jest zabezpieczony. Czasem mam wahania z tym ale jak widać nie ma co się wahać. Nie i już. Ludzie mogą być i odpowiedzialni (choć ja nie wierzę w nie otwieranie okien) ale moze trafić sie taka sytuacja jak tutaj. Wiecej jest potem nerwów i płaczu niż to warte. Oni opieszale szukają, ty daleko i w nerwach. A od nich zalezy życie kota. Kot piękny i spokojnie by poczekał aż się zabezpieczą chętni.
Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.