było zimno jak ch...a
ale dzielna była i poszłam na spacery z psami i w sobotę i w niedzielę, nawet z bieganiem po łąkach nam się udało, bo mało ludzi było
Młody powiedział, ze on by chetnie poszedł z nami i w ogóle, ale może niekoniecznie jak jest taki mroż i został w domu
a TŻ powiedział, ze ma zwolnienie lekarskie do poniedziałku i absolutnie nie może wychodzić
niby prawda, ale spacer z samą Caillou to jest po prostu rekreacja
a ze Sweetie to ciężka praca
a jak biorę dwie na raz, no bo nijak żadnej zostawić, to mi brakuje reki żeby sobie kaptur na głowę naciągnąć, albo smaczka dać\
dopiero jak je spuszczę, to mogę ręce używać swobodnie
ale
z drugiej strony
z kazdym wyjściem ze Sweetiee jest łatwiej
wczoraj na schodach mijał nas sąsiad -i Sweetie nawet nie szczeknęła, ani nie warknęła
i wogóle na schodach jest już prawie luzacko, bo zauważyła ze jak zaczyna szczekać, to stoimy i czekamy az przestanie,
a jak nie szczeka i ładnie idzie to szybciutko jesteśmy na zewnętrz (trzeba zejść z 4 piętra wysokiego, każde piętro jest podwójne - i jak wychodzę z nimi rano o 5.30 to szczególnie mi zależy żeby nie było słychać Sweetie szczekania -ona szczeka głośnym głębokim basem)
i muszę tutaj przyznać, że stosuję rady, które kiedyś napisała mi Koniczynka, a które wydaja się w sumie oczywiste
ale jakoś wcześniej tego nie ogarniałam, chociaz w sumie to się przewija w różnych książkach -teraz to widzę, i rozumiem
żeby pewne zachowania wzmacniać, a pewnych nie wzmacniać
i żeby zamiast zakazów stosować zachowania zamienne
i to świetnie działa i na Sweetie i na Caillou (i nawet na Młodego działa
)