Dzięki Kasiu
Nie pozbyłam się pcheł! Pogryzły w nocy córkę
bo co by innego ją gryzło jak mamy moskitiery i nigdy nic nie wleciało? Ma na nogach przy kostkach, małe, swędzące okropnie krostki, mówi, że w nocy "wyskoczyły", 5 ugryzień znalazłam
Ona ma włochaty dywan, więc wywaliłam na balkon, leje okropnie i wieje, trudno najwyżej się zniszczy. Od 7:00 napierdzielam znowu ze sprzątaniem. Musiałam gdzieś się nie dostać, jakiś kąt czy coś. Nie widząc innego wyjścia, wlałam do mopa ocet z wodą, najwyżej zjebe mopa, trudno. Szaliki na gęby i tak spędzamy niedzielę
zwierzęta przejrzane dokładnie-nic, jeszcze wszystkie wyczesałam grzebieniem na wszy, nad białym brystolem, nic. Poszukałam jeszcze w necie. Pisze, że jak koty/psy zakropione to pchły z braku innej opcji zaczynają gryźć ludzi, to by się chyba zgadzało. Jeśli nastepne dni nadal nic nie będzie skuteczne, to zgłupieje. Najgorsze, bo w środę przyjeżdża brat z dziećmi, jak tak pogryzą Olcia albo Lili, to chyba się odstrzele
Jeszcze znowu, zła wiadomość- kocięta jaśnie pana Wójta...najbardziej zaatakowany nie żyje, weterynarze uśpili go wczoraj po południu
nie wiem, nie miałam z tym do czynienia, czy była szansa na wyleczenie, czy rzeczywiście wet przykładał się do leczenia, no nic nie wiem. Pozostała dwójka walczy, jeden być może bedzie nawet widział, drugi iedno oko napewno straci, a jedno być może uda się uratować. Pójdę dziś z Marley'em to wstąpie do p.Małgosi i zapytam dokładnie.
Znalazłam w płaszczu zimowym (wyciągałam z szafy na poddaszu) 50 zł w wewnętrznej kieszonce
musiałam mieć je tam od poprzedniej zimy, dam je na leczenie tych kociąt, chociaż tyle...