Tragiczny dzień
nie ma internetu, nie ma zasięgu, jest na minutę, dwie i znowu 2-3 godziny brak- już od wtorku się zaczeło, ale jeszcze w miare piątek i sobota było, dziś masakra. Napisałam wcześniej post i go nie ma widzę (ciekawe czy ten będzie)
Chciałam zdjecia brzdąców wrzucić, ale się nie da...
Dają mi popalić okropnie
jeden drze ryja na takich częstotliwościach, że za każdym razem przytyka mi uszy a później w nich "dzwoni"
jakiś wybryk natury z niego.
Trzy mają problemy z kupami
bardzo mi ich żal, smaruje dupinki aż ociekają, do środka też termometrem delikatnie wpycham parafine, daje im po kilka kropli buraka, parafine do pysia, do mleka masełko i nic nie pomaga, dostają też espumisan. Jutro podjadę do apteki i kupie krople Delicol-dużo skuteczniejsze, przynajmniej na niemowlęta lepiej działają, jeśli nie pomoże to chyba zamówię kropelki niemieckie- podawałam synowi na zaparcia i kolki, nic na niego nie działało a te krople rewelacyjnie, tylko zapomniałam nazwę, /może kuzynka bedzie pamietała bo jej trzy lata temu poleciłam i też na jej syna działały, teraz ma 2-miesięczną córkę też z kolkami niestety, to może zamawia te krople
/oby. Mam wrażenie, że jak już by miała wychodzić kupa, to one zaciskają pupkę, chyba je boli. Na siłę i z zawzięciem masuje, cuduje w końcu wychodzi po troszku, ale to mało, stanowczo za mało w porównaniu do tych poprzednich kociąt. Jak kupal suchy był to wyciągałam palcami, teraz się nie da, bo już taki "lepszy" jest, miększy i jaśniejszy. Tylko jeden buro-biały, nie ma aż takiego problemu, jeszcze nie rewelacja ale prawie i nie powstrzymuje kupci.
Dzisiaj nasze duże maluszki oglądały dzidziusie, leżeliśmy wszyscy razem, ciekawe są ich bardzo, no ale wiadomo i tak muszę je "zamykać" tą siatką, bo by krzywdę im zrobiły, nawet niechcący. Buraś to cwaniak-maluszek leżał najbliżej mnie, to ten zazdrośnik złapał go za skórę na karku i tak jak kotka, przeniósł kawałeczek dalej a sam zajął jego miejsce
miałam przerwać to "gryzienie" ale zauważyłam, że nie gryzie tylko "łapie".
Jakub leżał z nami i w pewnej chwili mówi do buro białego z pędzelkiem- no widzisz masz nowych braciszków. Na co ja, że raczej kolegów, a Kuba, że nie mam racji i pokazuje mi maleńkiego biało burego-on też ma pędzelek! Wstyd ale nie zauważyłam tego
No ja już nie wiem, czyżby jednak ten sam tatuś? Jakiś chyba byk rozpłodowy, żeby co rusz jego dzieci się rodziły, ale nigdzie nie widziałam kocura z pędzelkiem, chyba, że tak się ukrywa przed ludźmi jak ta kotka-mama dużych maluchów.
Za chwilkę znowu karmienie...masowanie, może dadzą mi choć godzinkę snu (marzenie
) po południu zdrzemnęłam się z nimi chwilkę, widzę że najlepiej byłoby jakby mogły spać ze mną, wtuliły się i spały spokojnie półtorej godziny...w nocy to nie jest możliwe, musiałabym duże maluchy wyrzucić z sypialni i gdzieś zamknąć, a wiadomo nie zrobie tego. Musimy się pomęczyć niestety jakiś czas...
Dziękuję wam dziewczyny za takie wsparcie, nigdzie indziej w świecie nie ma tak jak tu na miau
dziękuję.