Dziewczyny tak poza tematem maluszków i moich kotów, czy istnieje jakaś szansa ukarania kogoś (nie wiem, za znęcanie się czy coś w tym stylu)
Chodzi o osobę, która posiada kotkę (kilkuletnią) rodzącą 4-5 razy w roku- wiem, kastrowanie nie jest obowiązkiem, więc pomijam ten fakt....
Chodzi konkretnie o kocięta- chore kocięta, nie widziałam osobiście, z opisu oczy jakby "wygryzione" ropa? wrzody? Coś takiego, nosy zaropiałe, lejące się. Kocięta charczą potwornie. Chyba cztery, ale jeden umarł, potwornie krzycząc
Osoba ta widząc, że kociakom coś dolega, wyrzuciła je ze stodoły szczelnie tą zamykając. Kociaczki nie widząc chyba innego wyjścia przechodzą do sąsiada-starszej pani i jedzą i śpią w budzie z jej psem. Pani ta kilkukrotnie zanosiła maluchy do sąsiada żądając od niego zaopiekowania się nimi.
Niestety pan Wójt (tak to wójta kociaki) jedyne co robi to nie wystawia jedzenia dla swojej kotki, żeby te małe czasem nie siedziały u niego na podwórku!!! Staruszka ma więc w budzie psa, kotke i trzy chore kocięta. Psa też jej wójt podrzucił bo mu się suka szczeni, normalnie kazuje swoim dzieciom szczeniaki roznosić po wsi i wciskać ludziom
jakoś to działa, ludzie chyba biorą co by wójtowi się przypodobać. Sąsiadce podrzucił, jak suczka miała jednego szczeniaka- zrobił to samo co teraz z kociętami, a ta zaczęła dokarmiać i szczeniak został. Niewiele później bezczelny wójt zadzwonił na policję i zgłosił, że pies sąsiadki biega luzem i zagraża dzieciom!!! Od tamtej pory babcinka ma psa na łańcuchu.
Ona tego nie zgłosi nigdzie, jedyne co robi to prosi wójta żeby zrobił coś ze swoimi zwierzętami, a on jej się w twarz śmieje! Ja się go nie boje, bo co on mi może? Chyba w dupe pocałować, mogę imiennie go zgłosić, naskarżyć tylko gdzie i jak?
W jaki sposób ugryźć sprawę, żeby fizycznie coś z tym zrobić? Zbiera mu się u mnie już od dawna, drobnymi niby sprawami, ale skutecznie uprzykrzającymi życie, teraz przegiął na tyle, że musi dać się coś zrobić, żeby odpowiedział za swoje czyny.
Może to "marzenie ściętej głowy", no ale po mojemu, to znęcanie się.
Możliwe, że pozostali sąsiedzi wesprą staruszkę, tyle info do mnie dotarło, że postarają się wyleczyć koty na swój koszt, żeby pana wójta nie denerwowała, zanoszeniem mu kociaków i gadaniem!!!! Przecież to ludzkie pojęcie przechodzi, czego ci ludzie się boją? Kogo? Byle wójciny pożal się boże?
Proszę doradźcie jak, gdzie i z której strony się za to wziąć.