Przeżyłam
Chociaż zaczęło się nie fajnie ,do pierwszego autokaru nie weszliśmy ,40 min czekania na następny .
Ale to pikuś ,niestety w autobusie duszno ,parno i upalnie
jazdy prawie 3 godziny bo roboty na drogach
Humory dopisywały więc jakoś przeleciało .
Na przystanku Bonifraterska błąkał się pinczer miniaturowy ,ładny ,zadbany ,jasno brązowy w dwóch obróżkach ,a ja nic nie mogłam
Sama wizyta krótka ,bo oczywiście pognałam do lasu
są grzyby ,kureczki moje kochane
Obiad domowy pyszny ,ludzie sympatyczni ,nie gryzą
ale tam nie ma życia
Ani psa ani kot ,nic ,tylko muchy
Dom duży i piękny ,ale pusty cichy ,sterylny ,jak tak można żyć
Szukałam kota którego ktoś tam wyrzucił ,ale nie znalazłam ,po co szukałam? na wsi koty się same wyżywią
W tym temacie się nie zrozumiemy ,więc został to temat tabu.
Dotarłam na 20 ,zaraz po mnie dotarła Oliwka ,która musiał już i teraz bo przywiozła oscypki dla mnie
Rano po 10 pojechała ,a ja ,no cóż ,padłam ,padłam z wymiotami włącznie
Cała ja ,luzak psia jego mać
Pospałam i pomalutku dochodzę do siebie.
Futra wczoraj były tak nieszczęśliwe ,takie miały oczy zapłakane
nie odstępują mnie na krok.
a i dziękuję za kciuki