» Czw kwi 22, 2021 16:48
Re: Tycinek ,Tytuś ,Tytek [`]
Przepraszam że nic więcej nie napisałam ,ale nie byłam wstanie ,chyba jeszcze nie jestem .
Mówi się że jak ktoś choruje to musimy się liczyć z jego odejściem ,i ja się z tym liczyłam ...Nie ,nieprawda na śmierć nigdy nie jesteśmy gotowi.
Tak nam się tylko wydaje .
Nie ma mojego Tytka ,kota nad koty ,wiecznego gilarza .
Kota który był jeden jedyny i niepowtarzalny .
Kot który kochał cały świat ,każdego psa ,kota ,każdego człowieka .
Okazywał to w cudowny sposób .
Dzień przed odejściem Tytka przyszła do mnie sąsiadka ,nigdy u mnie nie była i zakochała się w Tytku .Tulił się do Niej i śpiewał serenadę miłości .
Ledwo chodził ,taki skwareczek .
Wczoraj nic nie zapowiadało tragedii .
W okolicach 9 podreptał zjeść parę chrupek ,przyszedł z kaszlem ,miał duszności .
Minęło i poszedł znów zjeść ,wrócił za kilka sekund z językiem na wierzchu .5 minut ,5 minut i już Tytusia nie było .Ratowałam ,robiłam masaż ,błagałam żeby mi tego nie robił ,prosiłam ,odszedł.
Nie umiem znaleźć sobie miejsca ,nie wiem co mam z sobą zrobić ,jestem jakaś odretwiała.
Jestem w takim stanie że mogła bym oddać wszystkie koty żeby On wrócił .
A przecież tyle razy się złościłam na te wieczne smarki na kichanie glutami mi na twarz ,włosy ,..
Nikt go nie chciał ,czarny ,niewidomy na jedno oko ,wiecznie chory .
A dla mnie był tym jednym jedynym .
Mój ,najmojszy ,najpiekniejszy i ukochany.
Tak napisałam do dr.Jagielskiej .
Wczoraj odszedł Tytek ,ten wiecznie zagilany moj ukochany.jeden mimo tylu .
Malutko jadł ,ciągle się grzał na kaloryferze ,ale jeszcze żywotny ,jeszcze leciał witać ,przytulać .Rano poszedł do chrupek ,przyszedł z kaszlem jak by miał duszność ,znów poszedł do chrupek ,wrócił już z językiem na wierzchu .Zaczął się dusić ,5 min i już go nie było .Ratowałam jak mogłam .Co to było ? Jak Pani myśli ? Zadławienie czy krążenie ? W pysiu miał odrobinę śliny z krwią .
Nie mogę sobie z tym poradzić .
Tak mi odpisała .
Mysle ze u Tytka była agonia, serce odmawia posłuszeństwa gdy organizm wyczerpany... i tak był bardzo dzielny i Pani
Bardzo Wam dziękuję za wsparcie psychiczne i ciepłe pożegnanie mojego Tytusia.