Strona 26 z 35

Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

PostNapisane: Wto kwi 18, 2017 17:13
przez Bestol
Dopiero teraz zaczynam to rozumieć Alienor. Przeczytałam wątek jaki dałaś o najgłupszych tekstach od adoptujących. I wcale ten wątek nie jest zabawny.
Hańka, ja myślałam podobnie. Jak wzięłam kotka z DT doradzono mi mokrą animondę i taką kupowałam. Ale z suchych whiskasa (nie wiedziałam jaką suchą karmę powinnam podawać). Potem był Royal za radą weta, a potem to już zaczęłam szukać informacji o żywieniu kotka i tak trafiłam na to Forum.

Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

PostNapisane: Wto kwi 18, 2017 17:28
przez arłynaantresoli
Dlaczego weci tak często polecają Royala? Przecież to taki droższy Whiskas...

Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

PostNapisane: Wto kwi 18, 2017 17:33
przez Bestol
Może dlatego, że w większości gabinetów weterynaryjnych właśnie Royal w sprzedaży. Nie otrzymałam informacji z DT jaką suchą karmę powinnam stosować (powiedziano mi tylko, że podstawą jest mokra, polecali animodę, a sucha - jaką uważam bo stanowi tylko dopełnienie dla mokrej). Gdyby nie to Forum to bym nadal słuchała weta i karmiła kociambra suchym Royalem (poza mokrą karmą oczywiście).
EDIT
Z czystej ciekawości Was zapytam. Moja znajoma ma spory dom na wsi z bardzo dużą nieogrodzoną ziemią. Okolica wiejska pod miastem. Bardzo daleko od drogi jakiegokolwiek ruchu, raczej brak zwierząt gospodarskich u sąsiadów. Ona nie ma swoich zwierząt. Cały czas kręcą się 3 koty duże koło jej domu - jeden szczerze oooooogromny. Siadają na fotelach ogrodowych, wylegują się na tarasie. Ona je dokarmia. Znaczy zawsze na tarasie mają pełna miskę wody i żarcia. To nie są jej koty. Nie wiadomo czy są czyjeś. Są od paru lat przy jej domu. Zimą wpuszcza je do domu, ale z reguły jak się trochę ogrzeją stają pod drzwiami tarasowymi i chcą wyjść. Latem jak ma otwarty taras też wlezą do domu, ale raczej szybko idą na dwór. Nie są bardzo płochliwe, sama miałam przyjemność pogłaskać tego ogromnego jak siedział centralnie na ogrodowym fotelu. I łaskawie dał się pogłaskać choć miziaty nie jest. Żaden z tych kotów raczej miziaty nie jest. Czy moja znajoma robi źle czy dobrze? Powinna zgłosić fakt tych kotów do jakiejś fundacji, która te koty zabierze?

Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

PostNapisane: Wto kwi 18, 2017 19:22
przez arłynaantresoli
Mi się wydaje, że to czyjeś miziaki :P Te grubaśne zawsze mają "swój" dom tylko chciwe i żrą u obcych :D

Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

PostNapisane: Wto kwi 18, 2017 19:25
przez Bestol
Szczerze Arłynaa, ten jeden jest ogromny, w życiu tak wielkiego kota nie widziałam :) nie tyle gruby co wielki.
Tylko one nie są za bardzo miziaki. Dadzą się pogłaskać ale nie za bardzo.

Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

PostNapisane: Wto kwi 18, 2017 19:53
przez Alienor
Bestol pisze:Szczerze Arłynaa, ten jeden jest ogromny, w życiu tak wielkiego kota nie widziałam :) nie tyle gruby co wielki.
Tylko one nie są za bardzo miziaki. Dadzą się pogłaskać ale nie za bardzo.


Próba pogłaskania dzikiego kota kończy się paniczną ucieczką tegoż lub sznytami na ręce. Chyba że masz na sobie grube skórzane rękawice...

Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

PostNapisane: Wto kwi 18, 2017 20:38
przez OKI
Bestol pisze:Może dlatego, że w większości gabinetów weterynaryjnych właśnie Royal w sprzedaży. Nie otrzymałam informacji z DT jaką suchą karmę powinnam stosować (powiedziano mi tylko, że podstawą jest mokra, polecali animodę, a sucha - jaką uważam bo stanowi tylko dopełnienie dla mokrej). Gdyby nie to Forum to bym nadal słuchała weta i karmiła kociambra suchym Royalem (poza mokrą karmą oczywiście).
EDIT
Z czystej ciekawości Was zapytam. Moja znajoma ma spory dom na wsi z bardzo dużą nieogrodzoną ziemią. Okolica wiejska pod miastem. Bardzo daleko od drogi jakiegokolwiek ruchu, raczej brak zwierząt gospodarskich u sąsiadów. Ona nie ma swoich zwierząt. Cały czas kręcą się 3 koty duże koło jej domu - jeden szczerze oooooogromny. Siadają na fotelach ogrodowych, wylegują się na tarasie. Ona je dokarmia. Znaczy zawsze na tarasie mają pełna miskę wody i żarcia. To nie są jej koty. Nie wiadomo czy są czyjeś. Są od paru lat przy jej domu. Zimą wpuszcza je do domu, ale z reguły jak się trochę ogrzeją stają pod drzwiami tarasowymi i chcą wyjść. Latem jak ma otwarty taras też wlezą do domu, ale raczej szybko idą na dwór. Nie są bardzo płochliwe, sama miałam przyjemność pogłaskać tego ogromnego jak siedział centralnie na ogrodowym fotelu. I łaskawie dał się pogłaskać choć miziaty nie jest. Żaden z tych kotów raczej miziaty nie jest. Czy moja znajoma robi źle czy dobrze? Powinna zgłosić fakt tych kotów do jakiejś fundacji, która te koty zabierze?

Z całą pewnością nie powinna ich nigdzie zgłaszać.
Takie koty, na wpół oswojone, dość trudno znajdują domy.
Te o których piszesz mają warunki niemalże idealne - pełną michę, schronienie przed zimnem i niepogodą, bezpieczeństwo.
Warto by było tylko je wykastrować, jeśli znajoma jeszcze tego nie zrobiła.

Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

PostNapisane: Wto kwi 18, 2017 21:33
przez Arcana
Bestol pisze: Powinna zgłosić fakt tych kotów do jakiejś fundacji, która te koty zabierze?


Masz kłopot ze zrozumieniem działalności domów tymczasowych, bo nie znasz realiów. W wielu regionach nie znajdziesz pomocy fundacji nawet dla kota po wypadku lub chorego czy skrajnie wynędzniałego.

Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

PostNapisane: Wto kwi 18, 2017 21:35
przez Tundra
arłynaantresoli pisze: Niestety mimo starań zawsze w kubku herbaty pływa jakiś koci kłak mimo tego, że wszystkie 3 słodko śpią :D


Oj tam, oj tam :D Jak słusznie powiada Gałęzia z Miłozwierza "Bez kociwłosa mikstura nieważna" :mrgreen:

Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

PostNapisane: Wto kwi 18, 2017 22:02
przez villemo5
Doczytam.

Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

PostNapisane: Śro kwi 19, 2017 0:34
przez izka53
Bestol pisze:Powinna zgłosić fakt tych kotów do jakiejś fundacji, która te koty zabierze?


oj, Bestol, Bestol - dobrze rokujesz, uczysz się, i chcesz nadal się uczyć, to Ci się chwali.
Fundacje....najczęsciej jest to grupka kilku dziewczyn, które pomagają kotom. W pewnym momencie rejestrują działalność w KRS, aby mieć możliwość zbierania 1% podatku. I to wszystko - nadal pracują, jak my wszyscy, na etacie - w biurach, na zmiany - w fabrykach. Kotami zajmują się po godzinach swojej pracy zawodowej - która pozwala im na utrzymywanie kotów. Bo koty siedzą u nich w domach, lub w powiązanych z nimi DT. Za swoją pracę na rzecz kotów nie pobierają ŻADNEGO wynagrodzenia, nie mają biur, sekretarek....Oburzenia osób, które piszą dzwoniłam do fundacji, nikt nie odebrał, wynikają z nieznajomości tematu. Jedno, co czasem mają takie małe fundacje - to dostęp do gminnych/miejskich talonów na bezpłatne kastracje wolnożyjących i możliwość leczenia kotów na kredyt, w zaprzyjaźnionych lecznicach. Ale długi trzeba spłacać.....
Jasne, są też inne fundacje, te duże, obrośnięte biurokracją, z prezeskami w gabinetach, lansującymi się w mediach, i nie wypuszczających ze swoich łap kotów medialnych, na które kasy zebrać można najwięcej (przy jednoczesnym mieniu w dupie takich przeciętnych burków)

Te koty u Twojej znajomej absolutnie nie potrzebują pomocy ze strony fundacji. Są najprawdopodobniej wolnożyjące, zadomowione na znanym im terenie, karmione, zadbane. Konieczna byłaby ich kastracja i ogólny przegląd wet, po czym zwrot w miejsce stałego bytowania.

A propos wielkiego kota....forumowa Avian miała na działkach Wściekłego Radka - kocur w porywach ważył ponad 10 kg, lansował się po wystawach kotów ( w kategorii kotów domowych) i zdobywał medale (oraz karmę) dla pozostałych działkowców. Radek odszedł w ub roku, bodaj na PNN.
Mój własny, prywatny Gucio waży tylko ok 7 kg, ale jest kotem szczupłym - czyli WIELKIM, Jest klasycznym burasem, bez najmniejszej domieszki czegoś w typie. Ale mam też kotkę, która przy wadze ciut ponad cztery - przypomina kuleczkę.

Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

PostNapisane: Śro kwi 19, 2017 13:27
przez Kinnia
Bestol pisze:
Alienor pisze:Ale wiesz - z mojego doświadczenia wynika, że na jedną rokującą lub sensowną osobę przypada lekką ręką 10, które delikatnie mówiąc traktują kota jako zabaweczkę, co to - jak się znudzi/zepsuje/wypadnie z 8ego piętra z niezabezpieczonego balkonu - to się go wywali i weźmie nowego (albo pozwoli zejść powolną śmiercią po upadku). I niestety każdy z powyższych przypadków to taki, z którym miałam do czynienia (i państwo nie dostali ode mnie kota, ku ich wielkiemu fochowi i obrazie).

Dziękuję za linki. Szczerze poruszyła mnie historia Chipa.
Alienor, teraz mi się wydaje, że każda ze stron medalu patrzy ze swojej perspektywy na adopcje. Ja się na Was oburzam (mam na myśli na komentujących tu opiekunów DT) ponieważ patrzę na DS przez swój pryzmat, przez to jak sama staram się dbać o kotka, jak dla mnie ważne było spełnienie wszystkich warunków dla jego bezpieczeństwa i po prostu dlatego, że nie mieściło mi się w głowie, że ktoś biorąc kotka do adopcji może myśleć lub robić inaczej. Wy się oburzacie na mnie, bo macie doświadczenia z opiekunami o których ja nie miałam pojęcia i by mi do głowy nie przyszło, że tacy pojawiają się często. Byłam przekonana, że jeśli ktoś bierze pod opiekę kotka po przejściach (a myślę, że takie w większości mieszkają w DT) to po to, by dla tego kotka zrobić wszystko. Może z takiego myślenia dochodzi do nieporozumień między DT i DS lub potencjalnymi DS.
P.S.
Kinnia z literaturą nadal u mnie kiepsko :)


pracuj, pracuj
kto wie, co z tego wyjdzie
:mrgreen:

Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

PostNapisane: Śro kwi 19, 2017 14:47
przez Feebee
Bestol, może spróbuj w następnym poście wiersz wolny? A nuż się w końcu spodoba? 8)

Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

PostNapisane: Śro kwi 19, 2017 15:55
przez Agn
Femka pisze:[...]
Naprawdę uważasz, że wszystko jest w porządku, gdy piękny, zdrowy kot siedzi cztery lata w przytulisku, a fundacja odwala domy, bo przecież może się coś stać? Naprawdę w taki sposób postrzegasz ratowanie zwierząt i dbanie o ich dobro? Naprawdę nic Ci nie zgrzyta?

Dla mnie jest to niepojęte. Ten kot według mnie jest krzywdzony.[...]


Akurat w tym konkretnym przypadku bardzo się mylisz. [Tzn. kot jest piękny, ale ze zdrowiem - dużo trudniej. Być może będąc kotem wychodzącym o 'krótkim terminie używalności' miałby szanse nie dożyć diagnozy.]
I wiedziałabyś to, gdybyś prześledziła los tego kota w fundacji.

Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

PostNapisane: Śro kwi 19, 2017 16:53
przez Bestol
Feebee pisze:Bestol, może spróbuj w następnym poście wiersz wolny? A nuż się w końcu spodoba? 8)

No to patrz :lol:
To odnoście mojego pytania o kotki, które odwiedzają moją znajomą i Waszych rad, za które bardzo dziękuję.

Ucieszyłam się ja skrycie,
że te koty w dobrobycie.
Ważna dla mnie informacja,
że potrzebna im kastracja.
Tą mądrością poruszona
zapytałam, czy znajoma
kastrowała swoje koty
by ukrócić ich zaloty.
Wtenczas bardzo się przejęła
bo się tego nie podjęła.
Strach jej wręcz odebrał mowę,
że jej sąsiad urwie głowę
jeśli koty będą jego
I utracą swe „ten tego”.
Zapewniłam więc ją hardo:
Jeśli nie postąpisz twardo
Zamiast kocich gości trzech
Będziesz miała cały miech.
Aby swe podkreślić słowo
rzekłam bardziej obrazowo,
że jak się zakocha kot
przyprowadzi cały miot.
I choć bardzo się przejęła
Decyzję dobrą podjęła.
I to wcale nie jest bajka:
Utnie kotom kocie .......

:)