Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob kwi 15, 2017 16:48 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Kilka lat temu działałam o wiele aktywniej (jeśli chodzi o tymczasowanie), bo łapałam wtedy dużo do kastracji. Przy okazji zdarzało się sporo kociąt i dorosłych kotów, które potrzebowały DT. Nigdy nie chodziłam i nie szukałam kotów, w większości przypadków nie miałam innego wyjścia, oprócz zabrania tych kotów z cmentarzy czy działek, na których łapałam. Czasem też zdarzało mi się zabrać ze schroniska kota, który z jakiegoś powodu potrzebował DT. Teraz zdarza mi się tymczasować raz na kilka miesięcy. Mam też kilka zasiedziałych dorosłych tymczasów z drobnymi "problemami", które długo szukają domów (nie dlatego, że mam wymagania z kosmosu, ale dlatego, że chętni albo nie spełniają podstawowych wymagań, np. niewychodzenia czy zabezpieczenia, albo np. nie decydują się na kota z powodu wieku lub nieśmiałości).
Tymczasy utrzymywałam i utrzymuję sama. Czasem dostałam jakąś pomoc, np. od znajomych czy lekarzy. Czasem jakieś zabiegi były finansowane z pieniędzy gminy, z której kot pochodził (legalnie i zgodnie z prawem). Kilka razy otrzymałam jakieś pieniądze od osób które adoptowały mojego tymczasa (tak, zdarzają się tacy ludzie, którzy nie dość, że spełniają wszystkie wymogi adopcyjne, serdecznie zapraszają do odwiedzin, to jeszcze niezachęcani w żaden sposób starają się w jakiś sposób pomóc pozostałym tymczasom - co oczywiście nie jest ani konieczne ani wymagane). W porównaniu do kosztów utrzymania ta pomoc (bardzo miła i potrzebna) jest jednak kroplą w morzu potrzeb. Nie jestem bogata, ale pracuję w takim zawodzie, w którym, pracując sporo, mogę zarobić na utrzymanie tymczasów. Rozumiem jednak, że są osoby, których na utrzymanie kilku (kilkunastu) tymczasów nie stać, a inne osoby, które nie chcą/nie mogą działać tak aktywnie, dobrowolnie pomagają w utrzymaniu tych tymczasów. Czy to oznacza, że takie koty nie mają prawa do lepszego domu, bo nie są utrzymywane przez osobę, u której mieszkają? Sądzę, że jednak większość darczyńców, pomagających w utrzymaniu tych kotów, raczej się z tym nie zgodzi.

Sama spełniam wszystkie swoje wymogi adopcyjne - mam zabezpieczony balkon i okna, koty są otoczone opieką lekarską, jedzą dobrą karmę. Dlaczego więc mam oddać kota do domu, który takich podstawowych standardów nie spełnia? Dodatkowo jeszcze sonduję ludzi pod kątem potrzeb psychicznych kota - u mnie koty chodzą po stołach i blatach, śpią w łóżku i chciałabym dla nich podobnych warunków.

I jeszcze co do tego osiatkowania - jest mnóstwo sposobów zabezpieczeń. Sama swój balkon (6m) zabezpieczyłam metalową siatką w ramach za 250 zł. Okna były trochę droższe - około 200-300 za każde, dlatego że jest to zabezpieczenie bezinwazyjne (metalowa siatka w ramach) i było robione przez firmę od okien. Jeśli naprawdę są ogromne trudności techniczne w zabezpieczeniu balkonu, można zrobić drugie drzwi siatkowe (z zamkiem) - sama mam takie i zamykam je jeśli chcę otworzyć balkon, a nie chcę, żeby z jakiegoś powodu koty na balkon wyszły.
A co do kosztów, to nawet 2.000 to minimalna kwota utrzymania kota przez rok (chociaż zabezpieczyć można dużo taniej). Jeśli kogoś nie stać na wydanie takiej kwoty od razu, może niech przełoży plany adopcji kota i przez rok uzbiera na zabezpieczenie? Poza tym leczenie kota po wypadnięciu przez okno czy balkon w większości przypadków kosztuje grubo ponad 2.000, skoro nie stać kogoś na zabezpieczenie, to czy będzie stać na leczenie? Pomijam już cierpienie kota, który męczy się przez swojego opiekuna, o ile oczywiście przeżyje.

monikah

 
Posty: 944
Od: Pt kwi 10, 2009 17:54
Lokalizacja: Pruszków

Post » Sob kwi 15, 2017 16:48 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Bestol pisze:Oki zobacz. Jestem osobą samotną, o karmieniu kotków mało wiem, ale będę się uczyć, wcześniej miałam tylko psa. Dałabyś takiej osobie kotka do adopcji?

A to już bym musiała porozmawiać z Tobą osobiście.
O zabezpieczeniach również.
No i wydaję koty w obrębie Warszawy i bliskich okolic - żeby w razie "w" móc szybko reagować.
Ani samotność, ani mała wiedza nie dyskwalifikują DS - wręcz przeciwnie, to często są najlepsze domy ;)

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob kwi 15, 2017 16:49 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

OKI pisze:(...)
Ani samotność, ani mała wiedza nie dyskwalifikują DS - wręcz przeciwnie, to często są najlepsze domy ;)


ufff :)
:ok:
Po 8 latach pobłażliwego ignorowania ZŁA z życzeniami:

Obrazek

Feebee

Avatar użytkownika
 
Posty: 24147
Od: Pon paź 05, 2015 13:22

Post » Sob kwi 15, 2017 16:50 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Bestol pisze:Właśnie o to chciałam zapytać wszystkich DT. Skąd trafiają do was kotki? Bierzecie je ze schroniska? Sami ich szukacie po osiedlach? Sami ponosicie koszty szczepień, wyżywienia? Jeśli tak, to szczerze wielki szacunek. W sumie bardzo bogaci musicie być. Tyle kotków, wszystko na własny koszt. Podziwiam.


Tymczasowanie nie zaczyna się od tego, że ktoś jest bogaty, ale od zauważenia kotów potrzebujących pomocy. Na przykład od dokarmiania kotów wolno żyjących. Wtedy okazuje się, że w miejscach karmienia pojawiają się nagle koty całkowicie oswojone. Przez sześć lat byłam karmicielką, co roku miałam do przygarnięcia na swoim osiedlu 3-4 koty. Najczęściej młodziaki, które zaczynały dojrzewać i sprawiać problemy i wtedy zaliczały wypad z domu albo ktoś się wyprowadzał, a kota zostawiał. Wiem, bo w kilku przypadkach udało mi się losy kotów ustalić. W pewnym momencie koty zaczęto też do mnie przynosić, np. miot kociaków znaleziony na śmietniku, kociaki znalezione na klatce schodowej. Potem zaczęłam współpracować z innymi karmicielami i łapać dziczki do kastracji, więc brałam na tymczas maluchy. Jak już weszłam w środowisko osób zajmujących się kotami, to brałam na tymczas koty po osobach zmarłych. Wreszcie z fundacji, która koty kastruje i wypuszcza w miejsce bytowania, a zdarzają się wśród takich kotów przypadki szczególne, bardzo miłe i proludzkie koty albo kalekie, np. niewidome. Trudno je wypuścić w miejsce bytowania.

I tak za jedzenie i leczenie płaciłam zawsze sama. Pomoc na jaką po pewnym czasie mogłam liczyć, to bezpłatna kastracja. To też dużo, ale to kropla przede wszystkim wobec kosztów leczenia.
Obrazek

mimbla64

Avatar użytkownika
 
Posty: 14195
Od: Pon lis 12, 2007 9:29
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Sob kwi 15, 2017 16:56 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Ale Oki, jakbyś ze mną rozmawiała osobiście to bym nie umiała ci powiedzieć nic na temat dobrego żywienia itd. Ja od wzięcia kotka zaczynałam od whiskas. Potem sama szukałam i trafiłam na to forum. I dzięki temu forum zrozumiałam, jak karmić. I nadal popełniam błędy. Myślę, ze nie można tak od razu skreślać potencjalnego opiekuna. Siatkę na balkon zamówiłam dopiero w zeszłym tygodniu (fakt, ze wcześniej były zimne miesiące ale to mnie nie tłumaczy). Czy dlatego jestem zła? Gdy brałam kociambra nawet nie wiedziałam jaki żwirek, co będzie lubić, jak dbać. Ale to nie znaczy, ze jeśli nie miałam wiedzy to będę złym opiekunem
Ostatnio edytowano Sob kwi 15, 2017 16:57 przez Bestol, łącznie edytowano 1 raz
BIL
Obrazek
Kochamy z Bilem wełniankowo u Tulinka https://www.etsy.com/shop/Catluckydog?r ... hDc65H7SOY

Bestol

Avatar użytkownika
 
Posty: 1795
Od: Sob sty 14, 2017 18:20

Post » Sob kwi 15, 2017 16:57 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

ale OKI napisała przecież, że mała wiedza by Cię nie dyskwalifikowała.
Pewnie chciałaby się dowiedzieć, czy jesteś skłonna się uczyć. :wink:
Po 8 latach pobłażliwego ignorowania ZŁA z życzeniami:

Obrazek

Feebee

Avatar użytkownika
 
Posty: 24147
Od: Pon paź 05, 2015 13:22

Post » Sob kwi 15, 2017 16:59 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Bestol pisze:Izka sama wiem, ile kosztuje karmienie kota karmą bezzbożową. Szacunek, że masz tyle kasy, aby koty swoje na tymczacie bezzbożową karmić i unikać whiskasa. U mnie, jedynym powodem, dlaczego nie mam 2 kotka jest strach, że jakby coś się stało, choroba np., nie dam rady finansowo. ty dajesz radę jako dom tymczasowy dla kilku kotków i gratuluje


nie - ja nie tymczasuję - mam swoje cztery koty ( w tym trzy po przejściach) i bardzo ograniczoną powierzchnię mieszkaniową. Ale współpracuję z domami tymczasowymi, pośredniczę w adopcjach. Widuję koty wyciągnięte ze schronu lub pozbierane gdzieś na poboczu drogi i te same koty, gotowe do adopcji. Wiem, ile to kosztuje.

BTW - whiskas jest jedną z najdroższych karm.

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 15035
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob kwi 15, 2017 17:02 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Koniczynka47 pisze:
ewar pisze:Jeśli DT nie zaszczepił kota, nie odrobaczył, przetestował to prawdopodobnie nie było na to pieniędzy.Przy wielu kotach ledwo starcza na karmę i żwirek, stąd prośby o wsparcie

Zamiast próśb o wsparcie należy pójść po rozum do głowy i zacząć wydawać koty do adopcji.

Jak miło jest poczytać kogoś mądrego.

ewar

 
Posty: 54904
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Sob kwi 15, 2017 17:04 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

To ja już nic nie rozumiem z tego całego wątku. Ma 22 strony i tak właściwie wszystko zrozumiałam po wypowiedzi Feebe ostatniej. Że nie ważna mala wiedza jaką ma potencjalny DS. Ja szczerze niewielka miałam, ale ważne jest to jak chcemy się uczyć żeby dbać o nasze zwierzaki. Ale DT też miejcie na uwadze, że wiele osób jak ja - uczy się ciągle i też chce dobrze dla kociaka :D
BIL
Obrazek
Kochamy z Bilem wełniankowo u Tulinka https://www.etsy.com/shop/Catluckydog?r ... hDc65H7SOY

Bestol

Avatar użytkownika
 
Posty: 1795
Od: Sob sty 14, 2017 18:20

Post » Sob kwi 15, 2017 17:05 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Bestol - ale gdybyś porozmawiała z opiekunem z DT, który opowiedział by Ci o prawidłowym żywieniu, o potrzebie zabezpieczenia (ja np. czasem pokazuję filmy z kotami zaklinowanymi w uchylnych oknach), o tym jak ważna jest profilaktyka zdrowotna, to upierałabyś się przy whiskasie i tym, że kota można nauczyć nie wyskakiwać przez balkon? To nie niewiedza jest problemem, ale upieranie się przy błędnych przekonaniach. Często najlepsi opiekunowie to tacy, którzy być może dużej wiedzy o kotach nie mają, ale chcą dla kota jak najlepiej i chcą swoją wiedzę poszerzyć. Najgorsi to zwykle ci, którzy mieli już "setki" kotów, albo nawet jednego, ale np. "nauczyli" go nie wyskakiwać przez otwarte okno na 8 piętrze, albo karmili całe życie whiskasem i umarł "na starość" w wieku 6 lat.

monikah

 
Posty: 944
Od: Pt kwi 10, 2009 17:54
Lokalizacja: Pruszków

Post » Sob kwi 15, 2017 17:07 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Bestol, ale DT służą radą dot m.in karm, adresów weta itp. Ja dostałam dużą instrukcję włącznie z najczęściej lubianymi przez koty zabawkami i adresami sklepów zoo.
Gdybym była nowicjuszem (a nie jestem) to na początek poradziłabym sobie z pierwszym kotem.
Nie sądzę, że skreślono by mnie, gdybym nigdy nie miała kota

Alija

 
Posty: 2188
Od: Czw maja 19, 2016 6:12
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob kwi 15, 2017 17:10 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Monikah, ja patrzę z mojej strony. Tak szczerze o bezpieczeństwie kotka dowiedziałam się dopiero z umowy adopcyjnej. Nikt ze mną nie rozmawiał, nie otrzymałam żadnej dokumentacji "zdrowotnej" kotka, nikt ze mną nie rozmawiał o karmieniu. Sama zapytałam i otrzymałam informację o Animonda. O osiatkowaniu balkonu dowiedziałam się podpisując umowę. I bez tej umowy bym osiatkowała, ale pewnie dopiero jakbym weszła na to forum, bo nic o tym nie wiedziaam. Do mnie przemawia to, ze kociak nie zawsze spada na 4 łapy i nawet jak spadnie to ucieknie przestraszony.
BIL
Obrazek
Kochamy z Bilem wełniankowo u Tulinka https://www.etsy.com/shop/Catluckydog?r ... hDc65H7SOY

Bestol

Avatar użytkownika
 
Posty: 1795
Od: Sob sty 14, 2017 18:20

Post » Sob kwi 15, 2017 17:11 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Bestol pisze:To ja już nic nie rozumiem z tego całego wątku. Ma 22 strony i tak właściwie wszystko zrozumiałam po wypowiedzi Feebe ostatniej. Że nie ważna mala wiedza jaką ma potencjalny DS. Ja szczerze niewielka miałam, ale ważne jest to jak chcemy się uczyć żeby dbać o nasze zwierzaki. Ale DT też miejcie na uwadze, że wiele osób jak ja - uczy się ciągle i też chce dobrze dla kociaka :D



Czekaj, czekaj, ja tylko odnośnie OKI pisałam, każdy DT ma swoje wymagania, swój sposób weryfikowania przyszłych domów.
Natomiast odnośnie niewiedzy na temat opieki nad kotami, wątpliwości tu na miau, kiedy np. pojawiają się osoby zakładające wątki żeby się czegoś dowiedzieć albo kiedy szukają kota żeby go adoptować, to bywa różnie i to już inna sprawa.
Po 8 latach pobłażliwego ignorowania ZŁA z życzeniami:

Obrazek

Feebee

Avatar użytkownika
 
Posty: 24147
Od: Pon paź 05, 2015 13:22

Post » Sob kwi 15, 2017 17:19 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Feebie mi to Forum bardzo pomogło. Nauczyło mnie jak żywić, jak często odrobaczać i wiele innych rzeczy.. Nie tylko to forum. Dlatego DT, jakbyście mnie spotkali przy próbie adopcji w życiu nie dalibyście mi kotka, bo ja nawet bym nie wiedziała, co to jest karma bezzbożowa :) Więcej zaufania do mało wiedzących kandydatów na DS :)
BIL
Obrazek
Kochamy z Bilem wełniankowo u Tulinka https://www.etsy.com/shop/Catluckydog?r ... hDc65H7SOY

Bestol

Avatar użytkownika
 
Posty: 1795
Od: Sob sty 14, 2017 18:20

Post » Sob kwi 15, 2017 17:19 Re: Druga strona medalu (jak ludzie widzą proces adopcji)

Bestol pisze:Ale Oki, jakbyś ze mną rozmawiała osobiście to bym nie umiała ci powiedzieć nic na temat dobrego żywienia itd. Ja od wzięcia kotka zaczynałam od whiskas.

Ja też :twisted:
Bestol pisze:Potem sama szukałam i trafiłam na to forum. I dzięki temu forum zrozumiałam, jak karmić. I nadal popełniam błędy. Myślę, ze nie można tak od razu skreślać potencjalnego opiekuna.
Bestol pisze:A kto mówi o skreślaniu - napisałaś, że się uczysz.
W rozmowie staram się wychwycić, czy faktycznie chętny na kota ma chęć się uczyć, czy tylko ściemnia dla świętego spokoju.
Chętnie podpowiem, podrzucę linki do żarcia, jakim karmię - karmię bezzbożówkami, ale to wcale nie wychodzi drożej od whiskas..
Bestol pisze:Siatkę na balkon zamówiłam dopiero w zeszłym tygodniu. Czy dlatego jestem zła? Gdy brałam kociambra nawet nie wiedziałam jaki żwirek, co będzie lubić, jak dbać. Ale to nie znaczy, ze jeśli nie miałam wiedzy to będę złym opiekunem

Kto mówi, że jesteś zła? Albo że ja skreślam?
Info o żwirku i żarciu adoptujący dostaje ode mnie - łącznie z linkami do sklepów w necie i informacją zapasową, że jak się kot dobrze zaaklimatyzuje, to mogą zacząć ostrożnie eksperymentować z innymi żwirkami, bo Cat's Best nie każdemu musi pasować dożywotnio.
Nikt się nie rodzi z wiedzą na temat utrzymania kotów i od nikogo tego nie wymagam.
Wymagam chęci do nauki i chęci do zrozumienia kocich potrzeb.
Wymagam świadomości nt. kosztów weterynaryjnych i konieczności ich ponoszenia - często takim "kompletnie zielonym" sugeruję przejście się do docelowej lecznicy wet (którą też czasami polecam, jeśli akurat znam okolicę) i dopytanie o koszty szczepień, odrobaczeń, wizyt itd.
Bezdyskusyjnie wymagam w momencie adopcji zabezpieczenia odpowiedniego jedzenia, kuwety ze żwirkiem, transportera! I zrozumienia konieczności zabezpieczeń, jak i samego zabezpieczenia okien i balkonu. Kot może u mnie poczekać, aż się ds zabezpieczy - i, jeśli ktoś faktycznie ma taki zamiar, to zazwyczaj robi to szybciutko. Nie wydam kota do domu zupełnie niezabezpieczonego, bo już parę razy się przejechałam na obietnicach niestety. W uzasadnionych przypadkach idę na jakiś kompromis, np. ostatnio - właśnie w zimie - odpuściłam zabezpieczenie balkonu, bo ds pozabezpieczał wszystkie okna w ciągu 2 dni i kupił materiały na sam balkon, tylko pogoda faktycznie nie do roboty była. Przy czym tu ważne było właśnie to zrozumienie, że zabezpieczenia są konieczne nie dla mojego widzimisię, tylko dla bezpieczeństwa kota (i wygody opiekuna - to też często przekonuje nieprzekonanych).

Wyprawkę daję lub nie daję - w zależności od stanu zapasów i aktualnej sytuacji finansowej. Zazwyczaj staram się przynajmniej jakąś zabawkę, posłanko czy kocyk przekazać, ale nie jest to reguła żelazna. Za to zawsze w ramach wyprawki leci garść używanego żwiru :mrgreen:
Kot dostaje książeczkę zdrowia (lub kartę szczepień), a jeśli był leczony na coś poważniejszego niż katar przez 7 dni, to również wydruk z lecznicy. "Katary" wpisuję informacyjnie do umowy w części opisowej kota. Ostatnio kilkukrotnie zdarzyło mi się wyadoptować koty w najbliższej okolicy, więc adoptujący dostał namiar na weta rodzinnego, a wet rodzinny info, że ma udostępnić kartę leczenia i przepisać ją na nowy dom. Takie sytuacje to ja bardzo lubię ;)

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ArturB, Blue, Google [Bot] i 237 gości